Cescon: W PLH sędziowie nie pozwalają grać twardo
- Zdecydowałem się wyjechać na własną rękę. Nie podobał mi się sposób zarządzania drużyną przez pana Darka Domogałę - mówi Craig Cescon, który niedawno opuścił Katowice. - Fani "GieKSy" byli niesamowici. Zawsze dokładają swoją cegiełkę do całego widowiska. Na dodatek są bardzo lojalni, czego chcieć więcej? Będzie mi ich brakować - dodał.
HOKEJ.NET: - Dlaczego tuż przed zamknięciem okienka transferowego opuściłeś HC GKS Katowice.
Craig Cescon, były obrońca katowiczan: - Zdecydowałem się wyjechać na własną rękę. Nie podobał mi się sposób zarządzania drużyną przez pana Darka Domogałę. Grożenie karami finansowymi, brak wiz dla graczy z Ameryki Północnej - naprawdę nie była to dobra sytuacja.
Z czego to wynikało?
- Pan Darek nie dba o zawodników swojej drużyny. Przez pierwsze dwa miesiące sezonu nie mieliśmy kuchni, żeby przygotować sobie posiłek. Nikt nie dostarczył nam też łóżek, więc większość chłopaków spało na podłodze. Na dodatek wiceprezes groził, że jak nie będziemy wygrywać, to obetnie nam pensje.
Na dodatek nigdy nie dał nam naszych wiz, co w skrócie oznaczało, że pracujemy w Polsce nielegalnie. To niewątpliwie zła robota.
Czy przez złą organizację odeszli też inni? Śląski klimat przestał wam służyć, czy w drużynie po prostu nie było chemii?
- Na pewno nie jest to dobre miejsce do gry. Wszyscy zawodnicy się dogadują, bo są naprawdę świetnymi facetami, ale problemy pojawiają się z pionem zarządczym. Nikomu nie polecę tego klubu...
Kiedy wyjeżdżałem, pan Darek domagał się, abym zapłacił mu 12 tysięcy dolarów gotówką, bo w przeciwnym razie mnie nie wypuści z klubu. On zawsze chciałby zabierać pieniądze swoim zawodnikom.
A jak współpracowało ci się z trenerem Jackiem Płachtą? Nie było żadnego konfliktu między wami?
- Nie miałem z nim żadnych problemów i przez cały czas żyliśmy w zgodzie. Jacek wymagał od swoich zawodników stuprocentowego zaangażowania, a to na pewno było i jest dobre.
Jak wspominasz swój pobyt w Katowicach?
- Jestem zadowolony z czasu, który spędziłem z resztą zawodników, poza tym kibice byli fantastyczni. W zasadzie jedynym powodem mojego odejścia była osoba pana Darka Domogały, który bawił się w różne gierki i często mnie okłamywał. Jego nie będzie mi brakować, ale chłopaków z szatni jak najbardziej.
Co powiesz o poziomie ligi polskiej i jak oceniasz sędziów?
- To naprawdę dobra liga, byłem zaskoczony jak wielu utalentowanych zawodników gra tutaj. Słabą stroną są sędziowie, z decyzjami których często się nie zgadzałem. Arbitrzy są bardzo drobiazgowi i dają wiele minut karnych, nie pozwalają zawodnikom grać twardo. W Wielkiej Brytanii wygląda to inaczej, dużo jest fizycznej gry, na którą w Polsce nie można było sobie pozwolić. Powiedziałbym, że dominuje tutaj amerykański styl gry.
Masz okazję pracować teraz z Paulem Gardnerem, z którym spotkaliście się w Bloomington Blaze...
- Kiedy dowiedziałem się, że Paul dostał pracę w Szkocji, to od razu chciałem grać dla niego. Dlatego też zdecydowałem się przenieść do Braehead Clan.
Zaskoczyła cię informacja, że Jamie Milam wrócił do USA?
- Nie jestem zaskoczony, że Jamie opuścił klub i nie będę zaskoczony, jeśli pozostali zrobią podobnie.
Na koniec powiedź coś o kibicach z Katowic. Jak oceniasz ich doping i co chciałbyś im powiedzieć na pożegnanie?
- Fani "GieKSy" byli niesamowici. Zawsze dokładają swoją cegiełkę do całego widowiska. Na dodatek są bardzo lojalni, czego chcieć więcej? Będzie mi ich brakować.
Dariusz Domogała odpowiada:
- Cescon jest na mnie zły, bo podnieśliśmy naszemu zespołowi poprzeczkę. Toruń się wycofał, więc było wiadomo, że się utrzymaliśmy i wykonaliśmy pierwotny cel. Chcieliśmy zatem powalczyć o jak najlepszą pozycję przed play-off. On jednak stwierdził, że wykonał już swoje zadanie.
- Wymagaliśmy od niego gry w hokeja, ale on widocznie chciał się tylko bić. Widocznie nie chciał już więcej pracować nad sobą. Jak mu się to nie podobało, to mógł od początku tak powiedzieć, a nie teraz. Żadnych zaległości finansowych w stosunku do niego nie mieliśmy i nie mamy. Prawdą jest to, że zażądałem od jego nowego klubu opłaty za rozwiązanie kontraktu, ale tak zrobiłby każdy działacz, który ma na sercu dobro klubu, gdyż na tym polegają reguły transferu w Europie. Nie zna podstawowych zasad umowy, którą podpisał. Sprawę oddaliśmy do PZHL, gdyż Craig podpisał drugi obowiązujący kontrakt, ale za naszymi plecami.
Komentarze