Cracovia nie dała rady tyszanom (VIDEO)
W niedzielny wieczór kibice w Krakowie obejrzeli szybki i dobry pojedynek. Po końcowej syrenie cieszyli się jednak tylko goście ze Śląska. Cracovia musiała uznać wyższość przeciwnika, który przez całe spotkanie sprawiał dużo lepsze wrażenie.
W pierwszą odsłonę spotkania dobrze weszli gospodarze. Jednak z każdą upływającą minuta grali coraz słabiej. Tyszanie tymczasem dali się wyszumieć przeciwnikowi i powoli przejmowali inicjatywę. W szóstej minucie świetna akcję rozpoczął Branislav Janosz i zakończył uderzając krążek pod poprzeczkę. Od tego momentu na lodzie rządzili już tylko goście. I kiedy wszyscy kibice zastanawiali się kiedy padnie druga bramka dla GKS, Cracovia wyprowadziła dwa mordercze ciosy. Najpierw Przemysław Witek nie opanował krążka po bombie Martina Dudasza co wykorzystał Leszek Laszkiewicz. Niespełna minute później Josef Fojtik z lewej strony ponownie pokonał bramkarza gości.
W drugiej tercji nadal lepsi byli goście, którzy dodatkowo w pierwszych minutach grali dwukrotnie w przewadze. Wykorzystali to za drugim razem, gdy w zamieszaniu przed bramką Rafała Radziszewskiego najprzytomniej zachował się Roman Szimiczek. Zagrał na prawo do Tomasza Jakesza, któremu nie pozostało nic innego jak umieścić gumę w sieci. Od tego momentu obraz gry się wyrównał. Niestety dla gospodarzy błąd popełnił ten, który dotychczas był najlepszym zawodnikiem na lodzie. Rafał Radziszewski, bo o nim mowa, po strzale Teddy'ego Da Costy nie złączył w porę parkanów i goście na druga przerwę zjeżdżali w dobrych nastrojach.
Trzecia część spotkania była najbardziej wyrównana. Widać było po zawodnikach ze Śląska, że czują już to spotkanie w nogach. Przez pierwsze pięć minut dominowali gospodarze. Bliski wyrównania był Michał Piotrowski i Piotr Kmiecik jednak za każdym razem górą był dobrze spisujący się Witek. Wydawało się, że bramkarz GKS skapituluje po strzale Patrika Valczaka jednak napastnik Pasów minimalnie przestrzelił. Goście błyskawicznie wyprowadzili kontrę zakończoną celnym trafieniem Mikołaja Łopuskiego. Wicemistrzowie polski rzucili się do odrabiania strat. Większość gry toczyła się w tercji GKS, jednak nic z tego nie wynikało. Przez ostatnie sto sekund meczu obie drużyny grały w osłabieniu, a gdy na 58 sekund przed końcem na ławce kar zasiadł Adrian Parzyszek, Rudolf Rohaczek zdjął bramkarza. Zamiast jednak kontaktowej bramki gospodarzy mieliśmy celne uderzenie do pustej bramki Romana Szimíczka i zwycięstwo GKS stało się faktem.
- Zagraliśmy tak, jak gra się na wyjazdach. Zagęściliśmy środkową tercję, z czym nie mogli sobie poradzić przeciwnicy - podsumował mecz trener Peter Krzemen.
Comarch Cracovia- GKS Tychy 2:5 (2:1, 0:2, 0:2)
0:1 - Janosz - Parzyszek, Baranyk (5:48)
1:1 - L. Laszkiewicz - Dudasz (17:23)
2:1 - Valczak - Fojtik (18:26)
2:2 - Jakesz - Szimiczek, Bagiński (23:42, 5/4)
2:3 - Da Costa - Csorich (31:27)
2:4 - Łopuski - Bagiński, Wanacki (44:07)
2:5 - Szimiczek (59:46, 3/5)
Sędziowali: Zbigniew Wolas - Grzegorz Cudek i Mariusz Pilarski
Kary: 8 min. - 8 min.
Widzów: ok. 1400.
Cracovia:
GKS Tychy: Witek - Jakesz, Dutka (2); Woźnica, Szimiczek, Bagiński (2) - Sokół, Kotlorz; Baranyk, Parzyszek (4), Janosz - Csorich, Wanacki; Łopuski, Da Costa, Bernat - Majkowski, Zion; Guzik, Galant, Witecki.
Komentarze