A kompleks trwa… (VIDEO)
Czwarta odsłona „Świętej Wojny” dla GKS-u Tychy. Tyszanie pokonali na wyjeździe Aksam Unię Oświęcim 6:4, a do zwycięstwa poprowadził ich debiutant Branislav Janosz, który zdobył dwie bramki i zaliczył asystę przy trafieniu Adriana Parzyszka.
W tym miejscu warto dodać, że oświęcimianie nie wygrali z tyszanami od 12 lutego 2012 roku, czyli od 313 dni. W tym sezonie "trójkolorowi" są ich prawdziwą solą w oku, bowiem to jedyny zespół w lidze, którego jeszcze nie pokonali, notując cztery porażki: 7:8, 1:5, 1:6 i dzisiaj 4:6.
– Jest nam przykro, że po takim meczu nie zdobyliśmy ani jednego punktu, bo mieliśmy szansę nawet na zwycięstwo– mówił po meczu Marcin Jaros, który w pierwszej odsłonie dwukrotnie odpowiedział na trafienia Galanta (4. min.) i Janosza (13. min.). Najpierw zmieścił krążek między parkanami Sobeckiego, a potem zaskoczył go precyzyjnym uderzeniem z okolic koła bulikowego.
W drugiej odsłonie podopieczni Tomasza Piątka mogli złamać wynik i wyjść na prowadzenie. Najdogodniejszą okazję ku temu zmarnował Michał Kasperczyk, który w 30. minucie, po kapitalnym zagraniu Jarosława Rzeszutki, posłał gumę tuż obok prawego słupka.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się na oświęcimianach pięć minut później. Podczas ich gry w przewadze, serię fatalnych błędów i nieporozumień wykorzystał Radosław Galant, który strzałem z bliska pokonał Michala Fikrta i ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. – Graliśmy ambitnie, ale popełnialiśmy za dużo prostych błędów. Gdy dochodziliśmy tyszan, ci strzelali nam kolejnego gola i tak w koło Macieju– kręcił głową Jarosław Rzeszutko.
Jednak najwięcej emocji dostarczyła trzecia odsłona, w której sytuacja na lodzie zmieniała się jak w kalejdoskopie. Gdy na ławce kar siedział Rafał Dutka, biało-niebiescy doprowadzili do wyrównania. Wszystko zaczęło się od podania Sarnika do Piekarskiego po którym 34-letni defensor zdecydował się na strzał z okolic linii niebieskiej. Tor lotu gumy sprytnie przeciął Peter Tabaczek, czym całkowicie zmylił Arkadiusza Sobeckiego.
W 50. minucie szansę na swojego pierwszego gola w seniorskim hokeju miał Paweł Fiedor. 21-letni napastnik odbywał karę techniczną i po jej zakończeniu najszybciej dojechał do wybitego krążka, ale przegrał próbę nerwów z golkiperem gości.
I znów historia zatoczyła koło - tyszanie wykorzystali swoje okazje i w ciągu zaledwie 34 sekund zdobyli dwie bramki, które w zasadzie przesądziły o końcowym wyniku.
Na dwie i pół minuty przed końcową syreną nadzieję w serca oświęcimskich kibiców wlał jeszcze Jarosław Rzeszutko, ale 15 sekund później decydujący cioszadał Adrian Parzyszek. Kapitan tyszan skutecznie wymanewrował Michala Fikrta i ze stoickim spokojem posłał gumę do siatki. Była to dopiero pierwsza bramka „Adika” w tym sezonie.
– Co czuje hokeista po takim meczu? Jest na pewno solidnie wkurzony… – denerwował się Marcin Jaros. – Do stanu 3:3 graliśmy dobrze, ale później popełniliśmy proste, a nawet dziecinne błędy, które zdecydowały o losach spotkania. Musimy w końcu wyciągać z nich wnioski, bo na razie wygląda to tak, że po przegranym meczu na luzaka przechodzimy do codzienności. To jest naprawdę bez sensu.
Trenerski dwugłos:
Tomasz Piątek, trener Aksam Unii: -Zaczęliśmy ten mecz bardzo słabo i bojaźliwie. Dopiero po upływie dziesięciu minut wzięliśmy się do pracy i udało się nam odrobić straty. Chcieliśmy grać agresywnie i ofensywnie, ale udawało nam się to do trzeciej tercji, a właściwie do momentu, w którym w odstępie trzydziestu sekund straciliśmy dwie bramki. To podcięło nam skrzydła.
Peter Krzemen, trener GKS Tychy: - Wiedzieliśmy, że będzie to ciężki mecz. I to nie dlatego, że graliśmy po dwutygodniowej przerwie, ale dlatego, że musieliśmy sobie poradzić bez całego drugiego ataku (Pasiut, Da Costa, Łopuski – przyp. red.). Szacunek dla moich zawodników za to, że walczyli do końca i zdobyli ważne trzy punkty.
Aksam Unia Oświęcim – GKS Tychy 4:6 (2:2, 0:1, 2:3)
0:1 – Galant – Guzik, Kotlorz (3:45)
1:1 – Jaros – Gabryś (8:20, 5/4)
1:2 – Janosz – Baranyk (12:40)
2:2 – Jaros – Skrzypkowski, Rzeszutko (16:05)
2:3–Galant – Kotlorz, Witecki (34:31, 4/5)
3:3 – Tabaczek – Piekarski, Sarnik (43:06, 5/4)
3:4 – Bernat – Bagiński, Jakesz (52:18)
3:5 – Janosz – Parzyszek, Baranyk (52:52)
4:5 – Rzeszutko – Różański (57:35)
4:6 – Parzyszek – Baranyk, Janosz (57:50)
Sędziowali:Sebastian Kryś – Rafał Gawron, Bartosz Kaczmarek.
Kary:12 minut (w tym dwie minuty kary technicznej) – 14 minut.
Widzów:ok. 1700.
Aksam Unia: Fikrt – Kasperczyk, Nikolov (2); Różański, Stachura, Rzeszutko (2) – Gabryś, Piekarski; Jakubik (2), Tabaczek, Sarnik – Skrzypkowski, Połącarz (4); Jaros, Adamus, Modrzejewski oraz Wojtarowicz i Fiedor.
Trener: Tomasz Piątek
GKS Tychy: Sobecki – Jakesz, Dutka (4); Woźnica, Szimiczek, Bagiński – Csorich (2), Zion (2); Baranyk, Parzyszek, Janosz – Sokół (2), Kotlorz (2); Guzik (2), Galant, Witecki oraz Bernat.
Trener: Peter Kremen
Komentarze