Vozdecky: Strasznie mi go brakuje...
Zapraszamy do przeczytania drugiej części wywiadu z czeskim napastnikiem Ciarko PBS Bank KH Sanok, Martinem Vozdeckym. 33-letni skrzydłowy opowiada o zmarłym przyjacielu Karelu Rachunku, swoim debiucie w Sanoku, wieloletnim partnerze z ataku Villiamie Cacho.
Oprócz Ciebie wychowankami klubu HC Zlín byli m.in. Radek Bonk, Roman Hamrlík, Roman Czechmanek, Petr Czajanek, Miroslav Blatak, czy twój kolega z Sanoka, Pavel Mojżísz. Jak myślisz, czy tak wybitni hokeiści przywiązują dużą wagę do klubu z rodzinnego miasta? A może zmieniając zespoły z biegiem czasu nie darzą już rodzimego klubu takim sentymentem?
- Na pewno o tym nie zapominają. Z tego, co wiem większość z nich chce wrócić do klubu, w którym się wychowali na ostatni sezon.
Innym wychowankiem twojego klubu był Karel Rachunek, który przeszło pół roku temu zginął w katastrofie lotniczej wraz z rosyjską drużyną Lokomotiw Jarosław. Występowałeś z nim w reprezentacji Czech w hokeju na rolkach. Jak go wspominasz?
- Przez ostatnich 12 lat wspólnie graliśmy w hokej in-line i Karel stał się moim najlepszym przyjacielem. W ten dzień co się stała ta tragedia, nie zapomnę tego do końca życia. To był dla mnie ogromny szok. Dzień wcześniej rozmawialiśmy razem przez skype'a. Był pewny, że jego drużyna wygra mistrzostwo Rosji, a ja mu powiedziałem, że my także mamy dobrą drużynę i może po sezonie poświętujemy wspólnie dwa złote medale. Za każdym razem, gdy jadę do domu idę na grób Karela i rozmawiam z nim. Po sezonie zawsze spędzaliśmy dużo czasu, robiliśmy spólne letnie przygotowania. Dzisiaj jadę do domu, i jakoś nie mogę dobrze spać, bo Karela już nie ma. Już mi nie będzie rano dzwonił, kiedy spóźniałem się na siłownie, już nie będzie bawił się w hokej in-line, już nie będziemy imprezować. Karel zawsze jak tylko mógł, to pomagał wszystkim. Był prawdziwą gwiazdą z ogromnym sercem. Strasznie mi go brakuje...
Martin Vozdecky i Karel Rachunek
Zmieniając temat, powiedz czy twoi znajomi śledzą twoje występy w PLH? Mają już wyrobione zdanie o PLH?
- Oczywiście patrzą na wyniki, oglądali kilka meczów na internecie. O zdanie ich nie pytałem, wszyscy wiemy, o co chodzi.
Jak wspominasz swój debiut w Sanoku? Pamiętasz ten mecz towarzyski z HK Trebiszow 27 sierpnia 2009?
- Tak pamiętam. Wspólnie z Vilim Cacho walczyliśmy o miejsce w składzie, nie było to łatwe gdyż w składzie byli także zawodnicy z Rosji, a trenerem był ich krajan. My przygotowywaliśmy się do sezonu sami, a to był nasz pierwszy mecz w sezonie.
Twój styl gry jest specyficzny. Do atutów można zaliczyć dynamikę, zwinność, balans ciała, drybling, ponadprzeciętną szybkość jazdy w porównaniu z innymi hokeistami ligowymi? Według Ciebie to Twoje wrodzone cechy czy zasługa wytrenowania?
- Swój styl miałem oparty na dobrej, szybkiej jeździe na łyżwach oraz technice i sprycie. Ta szybkość nie jest już taka jak, bywała parę lat temu. Sam potrzebuje bawić się grą, dlatego raczej podam niż sam strzelę.
To zasługa wytrenowania czy raczej wrodzone cechy?
- Nigdy nikomu nie wystarczył tylko talent. Wypracowałem to przez szereg lat. Jak ktoś chce być lepszym zawodnikiem, to musi trenować więcej i mocniej.
Grałeś w karierze z wieloma zawodnikami. Przez kilka lat twoim partnerem był Viliam Czacho, można powiedzieć, że rozumieliście się bez słów.
- Występowaliśmy wspólnie chyba przez osiem sezonów, to jest kawał czasu. Rozumieliśmy się na lodzie i poza lodem bardzo dobrze, jesteśmy cały czas w kontakcie. Jak jadę z Sanoka do domu, to zawsze wstąpię do niego. Vily był typem walczaka, poza tym grał bardzo mądrze. Mogliśmy grać na pamięć, doskonale wiedzieliśmy, gdzie jeden z nas pojawi, nawet nie musieliśmy na siebie patrzeć.
Osiągasz regularnie sukcesy w hokeju na rolkach. Traktujesz to jako przygodę czy element przygotowania do sezonu?
- To dla mnie duża przyjemność, sposób na zabicie czasu w wakacje. Ale zaznaczam, że do każdego meczu podchodzę na 100 procent. Nie ma wielkich różnic między hokejem a in-linem. Ruchy na rolkach a na łyżwach są praktycznie te same. Dlatego jest to dobra część letniego przygotowania do sezonu hokejowego.
Uważasz, że lepiej być gwiazdą w drużynie na średnim poziomie czy przeciętniakiem w jednej z najlepszych lig?
- To zależy od wieku. Jeśli zawodnik jest młody, to głupotą jest przyjechać do Polski i grać w tej lidze. PLH nie zrobi z ciebie lepszego zawodnika, wręcz odwrotnie. A jeśli powiesz, że jesteś gwiazdą w polskiej lidze, to jest co najmniej śmieszne.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Pierwsza część wywiadu >>>>>>
Komentarze