Szarotkom zabrakło szczęścia nad morzem
W pierwszej rundzie play-off nowotarżanie rozegrali o jeden mecz więcej niż Stoczniowcy, ale od tego czasu minęło 11 dni, więc obie drużyny miały wystarczająco dużo czasu na regenerację. Jednak spotkanie w Gdańsku nie było wielkim widowiskiem, co ewidentnie dowiodło, że 11-dniowa przerwa w play-offach nie służy poziomowi sportowemu. Wynik rozstrzygnął się w dogrywce, w której Szarotkom zabrakło zaledwie 17 sekund do serii rzutów karnych.
Początek pierwszej tercji jest zapowiedzią poziomu widowiska, gdyż obie drużyny grają tak, jakby na lodzie były obecne jedynie ciałem. Taka gra lepiej wychodzi przyjezdnym, którzy w 7 minucie wykorzystując błąd gdańszczan wychodzą na prowadzenie. Szarotki przejmują na niebieskiej wyprowadzany przez gospodarzy krążek, a Jastrzębski w pełnym pędzie uderzeniem w długi róg nie daje szans Odrobnemu. Stoczniowcy próbują wyrównać, ale strzelają słabo, niepewnie – a w decydujących momentach zbytnio dryblują, zamiast odważnie strzelać. Swoich wypracowanych sytuacji nie wykorzystują Ziółkowski i Drzewiecki, a w rewanżu najlepszej szansy w tej odsłonie nie wykorzystuje Baranyk, przegrywając pojedynek sam na sam z Odrobnym. – Powinniśmy po tej tercji prowadzić 3-0, tacy zawodnicy jak Baranyk muszą wykorzystywać swoje sytuacje – komentował po spotkaniu trener gości, Jacek Szopiński. – Gdybyśmy wykorzystali swoje sytuacje z pierwszej tercji, z pewnością ten mecz wyglądałby inaczej.
Na drugą tercję gdańszczanie wyjeżdżają bardziej zmobilizowani i szybko odrabiają straty. Już w 22 minucie gospodarze wykorzystują okres gry w przewadze, a sprawnie rozegrany zamek na bramkę zamienia Marek Wróbel, strzelając przy słupku po precyzyjnym nagraniu Chmielewskiego. Bramka wyrównująca pada podczas sygnalizowanego przewinienia dla gości, a Stoczniowcy wykorzystują również kolejnąliczebnąprzewagę i po bramce Jankowskiego wychodzą na prowadzenie. – Dużo ćwiczyliśmy przewagi i początek drugiej tercji wyglądał dokładnie tak, jak to trenowaliśmy w okresie tej 11-dniowej przerwy – komentował trener Stoczniowców, Tadeusz Obłój. – To chyba jedyny plus tego okresu, który wybił nas z rytmu meczowego i spowodował, że rozegraliśmy dzisiaj jeden z najgorszych meczów w tym sezonie.
Jednak przeciwnicy również efektywnie spędzili dłuższą przerwę w rozgrywkach i z kolei to oni wykorzystują swój okres gry w przewadze. Dutka precyzyjnym uderzeniem z dystansu wyrównuje wynik spotkania – i mecz zaczyna się od początku. Ataki suną na obie bramki, ale pierwsi sukces odnoszą gospodarze. W 37 minucie z szybką kontrą wyjeżdża Chmielewski, ściąga na siebie obrońcę, a dograną gumę po zwodzie na bramkę zamienia Drzewiecki. – Filipowi nie wyszła akcja w pierwszej tercji, ale nie stracił wiary we własne umiejętności – komentował trener Tadeusz Obłój. – Ten zawodnik właśnie w Stoczniowcu pokazuje, na co go stać, i cieszę się, że znowu pokazał, że jest rasowym napastnikiem.
Gospodarze nie cieszą się prowadzeniem zbyt długo. Już dwie minuty później gdańszczanie zostawiają zbyt dużo wolnego miejsca we własnej tercji, a wjeżdżający do tercji Dutka ma wystarczająco dużo czasu i miejsca, żeby posłać gumę dokładnie przy krótkim słupku. Stoczniowcy chcą szybko odpowiedzieć trafieniem, czemu nie zawsze czysto przeciwstawiają się goście, i w ciągu minuty na ławce zasiada trzech nowotarżan, mając za przeciwwagę tylko jednego gdańszczanina. – Zgadzam się z trenerem Tadeuszem Obłojem, że ten okres 11-dniowej przerwy był zupełnie niepotrzebny, bo bez rytmu meczowego nietrudno o takie sytuacje – komentował po meczu trener Jacek Szopiński. - 3-4 dni przerwy na regenerację sił na pewno byłoby potrzebne, ale skoro już rozpoczęliśmy play-off bez jakiegokolwiek okresu przygotowawczego, to czemu ma służyć przerwa 11-dniowa dla drużyn, które nie grają o najwyższe trofea?
Zawodnicy popełniają błędy, jednak przeciwnicy nie potrafią ich zamienić na bramkę. W najlepszej sytuacji Stoczniowców po strzale Stebera gościom pomaga słupek, a po strzałach Chmielewskiego, Wróbla i Ziółkowskiego drogę krążka do bramki skutecznie blokuje Rajski. Szarotkom również brakuje szczęścia, gdy w sytuacji sam na sam Baranyk nie potrafi pokonać Odrobnego. Na rozstrzygnięcie wyniku drużyny otrzymują dodatkowe 5 minut dogrywki, w której przez minutę Szarotki nie potrafią zamienić na bramkę liczebnej przewagi. Gdańszczanie podbudowani tym faktem atakują pełnym frontem, jednak najpierw Jankowski przewraca się na przedpolu w oczekiwaniu na podanie od Chmielewskiego po szybkiej kontrze 2 na 1, a chwilę później Drzewiecki ładnym zwodem kiwa bramkarza, ale brakuje mu centymetrów, żeby zagarnąć kijem gumę do pustej bramki. Gdy w głowach kibiców już rozgrywa się loteria rzutów karnych, w rajd przez pół tafli rusza Araon Chmielewski. Gdański napastnik rozjeżdża nowotarską obronę, ale z najbliższej odległości nie ma już innego wyjścia, jak tylko mocno strzelić w Rajskiego. Na szczęście dla gospodarzy za indywidualną akcją podąża Paweł Skrzypkowski, który dobija gumę wywołując eksplozję radości na trybunach. – Najlepszym zawodnikiem w dzisiejszym meczu był Filip Drzewiecki, ale ramie w ramie z nim grał dzisiaj Aron Chmielewski – komentował po meczu trener Tadeusz Obłój. – Aron rozegrał świetne spotkanie, jest autorem wszystkich strzelonych bramek, pokazał, że jest materiałem na najlepszego polskiego napastnika. To jest prawdziwa wielkość zawodnika, gdy nie strzelając bramek – wygrywa swojej drużynie mecz.
- Przegraliśmy pierwszy mecz, ale gdyby dzisiaj szczęście było po naszej stronie, to my mielibyśmy punkt na swoim koncie – komentował trener Jacek Szopiński. – Mimo wszystko nie tracimy wiary i na naszym lodzie będziemy chcieli pokazać, na co nas stać.
Stoczniowiec Gdańsk - Podhale Nowy Targ 4-3 d. (0-1, 3-2, 0-0, d. 1-0)
Przeczytajrelację LIVEze spotkania.
Komentarze