Strużyk: Stać mnie na więcej
Młody, bardzo zdolny z ogromnym sercem i temperamentem na lodzie, a do tego trener i student AWFiS - na lód powrócił wreszcie napastnik Stoczniowca - Mateusz Strużyk.
Gdzie byłeś, kiedy Cię nie było?
Klika miesięcy zmagałem się z kontuzją. Zerwałem wiązadła krzyżowe i po takiej kontuzji jest minimum pół roku przerwy. W czerwcu przeszedłem operację rekonstrukcji wiązadeł jakiś miesiąc później kiedy mogłem już chodzić, zacząłem pracować nad odbudową mięśni w poszczególnych partiach ciała i nad tym leczonym kolanem, żeby było silne. Chciałem podtrzymać na jak najwyższym poziomie swoją sprawność i siłę. Kilka razy w tygodniu chodziłem na siłownię, musiałem oczywiście uważać na kolano, ale nie miałem poza tym innych kłopotów z powrotem do formy. Długo czekałem na decyzję lekarską o dopuszczeniu mnie do gry. Mój lekarz chciał być w 100% pewien, że jak wrócę na lód to już nic mi nie będzie grozić.
W czasie pauzowania trenowałeś drużynę „MediaTeam” walczącą w TALHu. Skąd ten pomysł?
Początkowo trenerem miał zostać Jarek Rzeszutko, ponieważ jednak zamierzał wyjechać na Wyspy Brytyjskie to podrzucił moją propozycję chłopakom. Musze przyznać, że bardzo mnie interesuje taka praca, bardzo ją lubię, a propozycja z Media Team bardzo mnie ucieszyła. Studiuję na AWFiS kierunek, dzięki któremu zdobędę uprawnienia trenera II klasy, a potem mam nadzieje, że uzupełnię to jeszcze jakimiś studiami managerskimi.
Słyszałam od Twoich zawodników same pochwały na Twój temat.
To miłe, dziękuje. Chłopaki mówili, że wcześniej nie było takich treningów, a wiadomo, że jak trening jest dobrze przeprowadzony to drużyna będzie robić większe postępy i piąć się wyżej w tabeli. Nasza drużyna nie posiada zbyt wielu zawodników, grających w przeszłości w Stoczniowców np.: w drużynie Mad Dogsów gra wielu byłych juniorów, a nawet ocierających się o seniorów zawodników Stoczniowca.
Podczas swojej kontuzji byłeś obecny na ławce chyba na wszystkich meczach Stoczniowca w Gdańsku. Był to Twój wybór, czy polecenie trenera?
Zawodnika kontuzjowanego zawsze ciągnie do gry do kolegów. Chciałoby się jakoś pomóc na lodzie, a że nie można, więc może choć trochę w boksie mogłem być przydatny.
Jak oceniłbyś grę Stoczniowca w tym sezonie?
W Stoczniowcu co sezon mamy taką dziwną sytuację, że zamiast wzmocnień robimy osłabienia. Właściwie po każdym sezonie ktoś odchodzi i najczęściej są to dobrzy i wartościowi zawodnicy. Mamy to szczęście, że w klubie gra wielu młodych zawodników, kiedy wchodzą do drużyny są głodni gry i w ten sposób udaje nam się zawsze jakoś wejść na to 5 miejsce. Jest również nowy trener, który wprowadził nowe elementy treningu, bardzo intensywnie próbował nadrobić z nami brak letniego przygotowania. Udało się to wszystko jakoś w miarę przyzwoicie poskładać. Zobaczymy jak będzie z grą w PO, bo to właściwie nowa historia.
Udało Ci się wejść już w rytm i tempo drużyny?
Szukam swojej formy, wiem, że stać mnie na więcej – potwierdza to i trener i koledzy z drużyny. Mam sporo dobrych sytuacji, po których nie ma bramki, chyba za mocno spinam się nad jej strzeleniem. W pięciu pierwszych meczach udało mi się zdobyć jedną asystę, a to nie jest dla mnie satysfakcjonujące osiągnięcie. Otarłem się o reprezentację więc mam świadomość tego, że wymaga się ode mnie więcej niż od młodych zawodników.
Kto w Twojej opinii stanie w tym sezonie jest na pudle ?
Z pewnością najpoważniejszym kandydatem na Mistrza jest Cracovia, mają już w tej chwili dużą przewagę nad pozostałymi drużynami. Organizacyjnie jest to najlepiej poukładana drużyna w Polsce. Zawodnikom Cracovii nigdy niczego nie brakuje, więc mogą myśleć wyłącznie o grze. O drugie miejsce będzie toczyć się rywalizacja pomiędzy Unią i Tychami. Z pewnością jednak groźne dla nich będą Jastrzębie i Sanok, który przed sezonem zrobił bardzo poważne wzmocnienia, a trener Janscuska na pewno zrobi wszystko, żeby zmotywować swoich zawodników - wszyscy wiedzą, że nie lubi przegrywać.
Jak skończy się ten sezon dla Stoczniowca?
W obecnej chwili w klubach takich jak Janów, Zagłębie czy Stoczniowiec jest dramatycznie. Zawodnicy, którzy żyją na własny rachunek mają tak naprawdę kłopoty mówiąc kolokwialnie: „co do gara wrzucić?” – a w takim klimacie nie da się myśleć o hokeju. Kolega mówi do mnie „idź graj bulik bo mam ostatni kij i jak go złamię to nie będę mógł grać” – przecież to jakiś dramat . Jeśli zostanie uzupełniony sprzęt i zaległości związane z wypłatami to myślę, że od końca możemy powalczyć o 5 miejsce. W play-off właściwie gramy od początku, wszystko się może przydarzyć i w tej chwili nawet ciężko przewidywać jak będzie na końcu.
Komentarze