Marek Kostecki o sytuacji w Stoczniowcu
Prezes Energi Stoczniowca Gdańsk, Marek Kostecki, stanął przed trudnym zadaniem. Po stracie swoich najlepszych polskich napastników - Łopuskiego i Urbanowicza - w ostatnich dniach musiał pogodzić się z utratą trenera Zabrockiego i w czwartek z odejściem obrońcy - Tobiasza Bigosa.
Jak doszło do tego, że z pracy w Stoczniowcu zrezygnował trener Zabrocki?
Henryk Zabrocki jest nadal pracownikiem Stoczniowca i liczymy, że będzie nadal wspierał klub swoim doświadczeniem. Jak trener pierwszej drużyny pracował 7 lat - może być już zmęczony - to długi okres, duży wysiłek. Na ostatnim spotkaniu Zarządu trener poprosił o niebranie go pod uwagę przy obsadzie stanowiska trenerskiego na kolejny sezon.
Spodziewał się pan tego?
Rozmawiałem kilkakrotnie z trenerem na ten temat, rozmawialiśmy również w szerszym gronie. Dziękujemy trenerowi za bardzo duży wkład w rozwój drużyny - przecież był w tym czasie również asystentem trenera Reprezentacji Polski. Naprawdę doceniam jego pracę.
Kto będzie teraz trenerem Stoczniowca?
Jest kilku kandydatów - do 11 maja musimy podjąć ostateczną decyzję, gdyż wtedy rozpoczyna się okres przygotowawczy. Jednak na razie nie chcę wymieniać żadnych nazwisk, bo nie dacie im żyć. Obiecuję, że jak podejmiemy decyzję, to Hokej.Net dowie się o tym od razu - nie będę już robił żadnych tajemnic.
Ciężko będzie Stoczniowcowi w tym sezonie?
Nigdy nie było łatwo. Jak Pan zapewne wie, od zawsze opieramy naszą grę na wychowankach. Niestety - jak tylko ci wychowankowie się trochę ograją - to szybko o nas zapominają. Tak było też w tym roku z Urbanowiczem i Łopuskim. Bardzo chciałem, żeby zostali - ale niestety - nie było nas na nich stać. Propozycje, które dostali od innych klubów zdecydowanie przerastały nasze możliwości.
Dlaczego dopuścił Pan do sytuacji, w której ci zawodnicy wyjechali na kadrę bez podpisanych kontraktów? Przecież było jasne, że będą stanowili smakowity kąsek dla innych klubów.
Na prośbę trenera Ekrotha i prezes Ingielewicza nie kontaktowaliśmy się z zawodnikami w trakcie kadry. Liczyłem, że dobro naszej reprezentacji będzie ważne nie tylko dla mnie - i że inni też się do tego dostosują. Skoro umówiłem się z Maćkiem i Mikołajem, że do rozmów wrócimy po Mistrzostwach - to byłem przekonany, że tak będzie. Jak się mężczyźni na coś umawiają - to dotrzymują słowa.
Czy zawodnicy dawali Panu sygnały, że mają konkurencyjne propozycje?
Urbanowicz zadzwonił do mnie w trakcie zgrupowania kadry i powiedział, jaką dostał propozycję z Jastrzębia. My niestety nie jesteśmy Jastrzębskim Węglem - i nie dysponujemy takim budżetem. Mimo wszystko - uważam, że Maciej zachował się bardzo fair i nie mam do niego żalu.
A do Łopuskiego ma Pan żal?
Nie ukrywam, że było mi przykro, gdy właśnie w Hokej.Net przeczytałem wypowiedź Mikołaja, że nie zależało mi na zatrzymaniu go w klubie. Jak dorośli ludzie się umawiają, to tego dotrzymują - a rozmowy z Mikołajem były bliskie finalizacji. Byłem pewien, że dogadaliśmy wysokość kontraktu - pozostały jeszcze kwestie, których nie mogłem obiecać, gdyż wymagały czasu. Dlatego właśnie poprosiłem Łopuskiego, żebyśmy wrócili do rozmów po Mistrzostwach, jak uda mi się załatwić sprawy, na których mu zależało. Mogę tylko powiedzieć, że chodziło o kwestie mieszkaniowe, których nie załatwia się przecież od ręki.
Ma Pan świadomość, że kibice są bardzo rozżaleni utratą czołowych zawodników?
Szanuję kibiców, bo to dla nich to wszystko robimy - i wiem, że oczekują najlepszych zawodników. Niestety, jeżeli nie mamy pieniędzy - to nie będziemy składali obietnic, których nie jesteśmy w stanie dotrzymać. My dbamy o wychowanków - a oni odchodzą. Gdy Mikołaj w ubiegłym sezonie przez pół roku leczył kontuzję - to otrzymywał pełne wynagrodzenie i nie robiliśmy z tego problemów. Myślę, że kibice też powinni sobie to przypomnieć - a nie oceniać klub po wypowiedzi zawodnika, który nie potrafił dotrzymać danego słowa i zapomniał o chwilach, w których klub wyciągnął do niego pomocną dłoń.
Teraz jeszcze odszedł Bigos, który miał przecież ważny kontrakt - co się stało, że i jego nie udało się zatrzymać?
No niestety - jak są problemy, to tnie się wszystkie koszty. W przypadku Bigosa - wiem, że na dzień dzisiejszy nie mamy równorzędnych zastępców dla niego - ale nie wykuczam, że w trakcie sezonu nasza młodzież się rozwinie i będzie grała na odpowiednim poziomie. Bigos był solidny punktem naszej drużyny i byłem zadowolony z pracy, jaką wykonał w ubiegłym sezonie. W obecnej sytuacji nie pozostało nam jednak nic innego, jak pozwolić zawodnikowi poszukać sobie innego klubu.
A czy nie jest po prostu tak, że Zarząd słabo zabiega o sponsorów - i stąd te kłopoty?
Jesteśmy przygotowani do tego, żeby w każdej chwili przekształcić klub w Sportową Spółkę Akcyjną. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto zechce kupić klub, ktoś kto przyjdzie z pieniędzmi i zapewni byt i rozwój tego klubu - to moje drzwi są otwarte. Proszę mi wierzyć, że niełatwo jest utrzymać klub hokejowy, który zatrudnia prawie 100 osób, kształci kilkaset dzieci i młodzież we wszystkich grupach wiekowych i to nie tylko w hokeju. Chętnych na taką organizację nie ma - proszę mi uwierzyć. Każdego, kto ma jakieś pomysły na poprawę sytuacji klubu - zapraszam serdecznie.
Komentarze