Coolen: Mieliśmy świetną drużynę z dobrą harmonią i atmosferą
Tom Coolen przez dwa lata prowadził GKS Katowice. Zdobył z tym klubem wicemistrzostwo Polski i sięgnął po dwa brązowe medale: w PHL i Pucharze Kontynentalnym. – Graliśmy dobrze, mieliśmy świetną drużynę, z dobrą harmonią i atmosferę. Później ktoś postanowił to wszystko wysadzić w powietrze – powiedział nam 66-letni Kanadyjczyk.
HOKEJ.NET: – Opuścił Pan Katowice po zakończeniu poprzedniego sezonu. Czym Pan się teraz zajmuje?
– Wróciłem do Kanady i jestem teraz nauczycielem wychowania fizycznego we wschodniej Kanadzie.
Tęskni Pan za Polską i Katowicami?
– Owszem, to był naprawdę bardzo dobry czas. Poznałem wielu wspaniałych ludzi i miałem okazję trenować bardzo dobrą drużynę. To był ciekawy moment w moim trenerskim doświadczeniu. Tęsknię za miastem i wielkimi fanami, którzy byli z zespołem na dobre i na złe.
Śledzi Pan rozgrywki PHL?
– Ba, oglądam waszą ligę. Moje obserwacje są takie, że w lidze jest kilka drużyn, które mogą wygrać z każdym. To sprawia, że te rozgrywki są szalenie interesujące.
A co powie Pan o GieKSie?
– Postawa zespołu jest obecnie bardzo rozczarowująca, szczególnie dla tych świetnych fanów.
Co dokładnie ma Pan na myśli?
– Patrzę na to w ten sposób; wcześniej zespół walczył o coś wyjątkowego. Fani byli z nami, nasz hokej dawał radość, był rozrywką dla kibiców. Najpierw zakończyliśmy sezon regularny na pierwszym miejscu, ustanowiliśmy rekord sezonu w liczbie kolejnych zwycięstw i zdobyliśmy brąz w Pucharze Kontynentalnym. Wcześniej sięgnęliśmy po wicemistrzostwo Polski. Graliśmy dobrze, mieliśmy świetną drużynę z dobrą harmonią i atmosferą. Później ktoś postanowił to wszystko wysadzić w powietrze. Kto? Nie wiem.
Ale nie uważa Pan, że to „wysadzenie w powietrze” było efektem braku mistrzowskiego tytułu, który był głównym celem zespołu?
– W półfinale z Cracovią byliśmy bardzo zdenerwowani. To czasami zdarza się w hokeju. Czasami też bramkarz może wygrać serię samodzielnie i tak było też w tym przypadku. Czułem, że ich pokonamy w każdym meczu, ale wygrali. Dla nich to był wielki trumf.
Czasami drużyna przegrywa zanim ostatecznie zwycięży. W tym biznesie potrzeba cierpliwości, zrozumienia połączonego z doświadczeniem.
Rozmawiał Pan z obecnym szefostwem klubu?
– Nie, to nie było mi dane. Gdybym mógł im coś powiedzieć, to żeby podpisali większość zawodników z poprzedniej drużyny i dodali kilku kluczowych graczy w tym sezonie.
Zasadniczo – przy udziale mojego asystenta i kierownika zespołu – wskazałem, kogo podpisać. Byliśmy absolutnie na właściwej drodze. Roch Bogłowski wykonał bardzo dobrą robotę, podobnie jak Piotr Sarnik.
Trudno mi uwierzyć, że zespół nie chciał podpisać kontraktu z Jessem Rohtlą. Był on najlepszym zawodnikiem tego klubu przez dwa lata. Martin Čakajík był z kolei najlepiej punktującym obrońcą w lidze, a teraz rozwiązano z nim kontrakt. Idąc dalej - Jakub Wanacki był prawdziwym liderem, też w zespole go nie ma. Nie wiem, jaki jest plan szefostwa klubu, ale teraz drużyna plasuje się w środku stawki.
Na sam koniec pozostaje zapytać, czy wróciłby Pan do Katowic?
– Cieszę się, że wróciłem do Kanady. Z Katowic mam świetne wspomnienia. Mieliśmy potężną serię zwycięstw, biorąc pod uwagę ekipę GieKSy, to osiągnęliśmy najwięcej od trzydziestu lat. Nie żałuję tego czasu i choć tęsknię za wieloma rzeczami, to życzę tej drużynie powodzenia.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze