Liga open dla obcokrajowców w PHL? Mariusz Czerkawski: To nie jest dobry pomysł
W cieniu emocji walki o tytuł mistrza kraju pojawiła się informacja, że pod wpływem prezesów większości klubów Polski Związek Hokeja na Lodzie zgodził się na wprowadzenie ligi open dla obcokrajowców. To rozwiązanie korzystne dla szefów klubów, ale fatalne dla przyszłości polskiego hokeja. Podkreślają to największe autorytety z Mariuszem Czerkawskim i Henrykiem Gruthem na czele.
Prezesi dowodzą, że dzięki zniesieniu limitu sprowadzania zagranicznych zawodników podniesie się poziom rozgrywek, a kluby zaoszczędzą na kontraktach polskich graczy, bo ci - korzystając z braku konkurencji - dyktują wysokie stawki.
Kluby dostały rachunek za zaniedbania
Szefowie klubów narzekają na pazerność zawodników, ale powinni się zastanowić, kto przez lata śrubował płace, a przede wszystkim dlaczego jest tak niewielu wartościowych polskich zawodników i kto ponosi za to odpowiedzialność?
Kluby płacą teraz cenę za wieloletnie zaniedbania w szkoleniu. Problem polega na tym, że szefów większości klubów nadal interesuje tylko to co tu i teraz. Dlatego nie mają zamiaru czekać na efekty szkolenia u siebie i wybrali drogę na skróty - wprowadzenie ligi open dla obcokrajowców. Tymczasem ten model sprawi, że coraz mniej młodych polskich hokeistów będzie przebijać się do zespołów seniorskich.
W postanowieniach regulaminu Polskiej Hokej Ligi na najbliższe cztery sezony zapisano wprawdzie, że każdy klub będzie musiał mieć umowę o współpracy z klubem pierwszej ligi lub Centralnej Ligi Juniorów oraz posiadać w składzie przynajmniej dwóch młodzieżowców (poniżej 23. roku życia). W praktyce niewiele to jednak daje. Kilku najlepszych się przebije, ale pozostali stracą szansę na rozwinięcie swojego potencjału. Dlaczego?
Bo o ile w piłce nożnej młody zawodnik może rozwijać się w którymś z klubów pierwszej, drugiej czy trzeciej ligi, jeśli okaże się jeszcze za słaby na Ekstraklasę, o tyle w hokeju mamy tylko kilka zawodowych klubów. Jeśli klub wolał będzie postawić na 30-letniego Czecha, Słowaka czy Fina niż na swojego 18-latka, to w praktyce oznaczać to będzie dla chłopaka kończącego wiek juniora koniec gry w hokeja. Zamiast na trening będzie musiał pójść do pracy.
Wzrośnie poziom bo zawodników będzie mniej?!
Polskich zawodników będzie więc jeszcze mniej. Nie trzeba tłumaczyć, jak to się odbije na naszej reprezentacji, a przecież to przez pryzmat jej wyników postrzegany jest polski hokej i to jej sukcesy są szansą na zdobycie sponsora.
Od lat największym problemem naszego hokeja jest to, że brakuje polskich zawodników, tymczasem szefowie większości klubów i PZHL są zdania, że rozwiązaniem jest zniesienie limitu zatrudniania obcokrajowców. Jaki sygnał wysyłają w ten sposób naszym juniorom? Czy w ten sposób nakłaniają ich rodziców do finansowania pasji dzieci? Czy tak chcą zachęcić samorządy do utrzymywania kosztownych lodowisk?
- Ręce nam opadły - przyznał Mariusz Czerkawski, który popiera propozycję Leszka Laszkiewicza ograniczenia liczby zagranicznych graczy w polskich klubach (apel byłego kapitana reprezentacji Polski, a obecnie dyrektora sportowego JKH GKS Jastrzębie znajdziesz tutaj - kliknij).
- W tym samym czasie trzeba ogarniać wszystko: poziom sportowy drużyn i szkolenie młodzieży. Podejrzewam, że teoretycznie wszyscy o tym wiedzą i tego by chcieli, ale w pewnym momencie trzeba sobie powiedzieć: dobra, kładziemy się na stół operacyjny, może zaboleć, będziemy krwawić, przez kilka tygodni nie wyjdziemy ze szpitala, ale kiedyś będziemy zdrowsi. No i teraz jest pytanie: kiedy ten dzień zabiegu nadejdzie? Na razie czekamy - obrazowo tłumaczy Mariusz Czerkawski.
Cierpliwość i konsekwencja zamiast drogi na skróty
Były gracz klubów NHL (Boston Bruins, Edmonton Oilers, New York Islanders, Montreal Canadiens i Toronto Maple Leafs) podkreśla, że doskonale rozumie trudną sytuację, w jakiej znalazł się Polski Związek Hokeja na Lodzie po latach nieodpowiedzialnych rządów dwóch poprzednich prezesów, ale w związku muszą myśleć o przyszłości dyscypliny, a nie tylko o spłacaniu wierzycieli.
- Prezes Minkina szuka pieniędzy jak tylko może, żeby spłacać długi związku. To nie jest łatwa sytuacja. Ostatni prezesi zostawili bałagan, no i teraz wreszcie trzeba jakoś wychodzić z dołka, ale czy wersja ligi open dla obcokrajowców jest rozwiązaniem? Razem z Heniem Gruthem, Leszkiem Laszkiewiczem i wieloma innymi osobami ze środowiska hokejowego uważamy inaczej - podkreślił Mariusz Czerkawski.
Podczas gdy władze większości naszych klubów szukają drogi na skróty, nasz olimpijczyk z Albertville przypomina, że trudno liczyć na efekty pracy, jeśli brakuje konsekwencji i cierpliwości.
- To prawda, że w naszych klubach nie mają tego komfortu jak na przykład w Toronto Maple Leafs, gdzie zatrudniają dobrego trenera, dają mu siedmioletni kontrakt i wiedzą, że przez cztery lata będzie posucha, ale w piątym roku oczekują efektów. Pewnie, że nie możemy porównywać naszej ligi z NHL, ale u nas niestety są ciągłe zmiany. Tak jakby co sezon były nowe wybory. Brakuje cierpliwości - tłumaczył Mariusz Czerkawski.
Najlepsi pójdą tam, gdzie będą kombinować
Także inny były nasz znakomity hokeista - Henryk Gruth, który od lat z sukcesami opracowuje koncepcje i nadzoruje szkolenie młodzieży w Szwajcarii, regularnie podkreśla, że tam efekty przyszły dzięki latom konsekwentnej ciężkiej pracy. Tymczasem PZHL wciąż nie potrafi opracować jednolitego planu szkolenia. Jak myśleć o odważnych reformach, skoro hokejowe środowisko jest głęboko podzielone?
- Nawet jak zdecydujemy się na reformę i przystaniemy na "kominy" płacowe w klubach, obowiązek gry młodzieżowców, przeznaczenie części budżetu na szkolenie zamiast na obcokrajowców, to muszą się na to zgodzić wszystkie kluby. Nie może być trzech-czterech, którzy się zgodzą, bo ci najlepsi zawodnicy pójdą tam, gdzie inni będą kombinować. Tutaj jest problem! Ostatnio rozmawiałem na ten temat z dyrektorem sportowym GKS-u Tychy Wojciechem Matczakiem, moim dobrym kolegą, i powiedział mi tak: "Mariusz! Możemy się na to umówić tylko, żeby później żaden klub nie oszukiwał na boku" - tłumaczył Mariusz Czerkawski.
Tylko wzniesienie się ponad partykularne interesy może zapewnić lepszą przyszłość całej dyscyplinie. I nie chodzi tylko o kluby. Budowanie lepszego jutra polskiego hokeja i silnej reprezentacji nie może odbywać się jedynie ich kosztem.
- Jasne, że gdybym patrzył z punktu widzenia zawodnika, to chciałbym zarabiać jak najwięcej. Ale z drugiej strony kiedyś w NHL też zawodnicy chcieli dostać jeszcze więcej i wydawało się im, że wygrają z właścicielami klubów. Skończyło się tak, że cały sezon wszyscy przesiedzieli, bo do rozgrywek w ogóle nie doszło - przypomina Mariusz Czerkawski, nawiązując do lokautu, przez który w sezonie 2004-2005 po raz drugi w historii nie wyłoniono zdobywcy Pucharu Stanleya.
*Do sprawy będziemy wracać. W poniedziałek 8 kwietnia na konferencję "Polski Hokej prawda i rzeczywistość" dotyczącą kluczowych kwestii dla przyszłości polskiego hokeja zapraszają nasi olimpijczycy (Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie, ul. Basztowa; godz. 11). W konferencji wziąć mają udział m.in. Henryk Gruth i Mariusz Czerkawski.
Mirosław Ząbkiewicz
Komentarze