Gabriel Samolej przed fazą play-off: Niespodzianek nie da się wykluczyć
Wielokrotny reprezentant Polski, legendarny bramkarz biało-czerwonych Gabriel Samolej nazwany przez słynny dziennik „USA Today” „Archaniołem Gabrielem” po tym jak na Igrzyskach Olimpijskich w Calgary w 1988 roku wpuścił zaledwie jedną bramkę w meczu z Kanadą przeprowadził dla portalu Hokej.Net swoją analizę zbliżających się play-offów. Oto jej wynik.
Trzeba pamiętać, że play-offy rządzą się własnymi prawami, Z własnego doświadczenia wiem, że drużyna, która wygrywa wszystkie mecze w sezonie zasadniczym z danym rywalem, niekoniecznie musi wygrać rywalizację w serii postsezonowej. Od zakończenia rozgrywek zasadniczych minęło już trochę czasu, a zatem zespoły miały możliwość z jednej strony wyeliminować pewne mankamenty w grze, ale z drugiej stracić swoją dobrą dyspozycję.
Mamy wyrównaną ligę i te zbliżające się play-offy są dokładnym odbiciem tego stanu, czyli pomimo, iż w większości par są zdecydowani „papierowi” faworyci, to nie da się wykluczyć niespodzianek, czy też wyrównanej rywalizacji. Zestawienie ćwierćfinałowe jest bardzo ciekawe, a oto moja opinia o poszczególnych parach w rywalizacji najlepszej ósemki.
TatrySki Podhale Nowy Targ – KH Energa Toruń
Pomimo szacunku do ekipy „Stalowych Pierników” i pracy jaką wykonuję Juryj Czuch dla mnie faworytem są „Szarotki”. Doceniam kunszt rosyjskiego trio Siemion Garszyn, Robert Karczocha, Daniłl Oriechin, ale pamiętajmy, że nowotarżanie to drużyna, która zakończyła sezon zasadniczy z 90 punktami. Pojawiały się głosy wśród kibiców zarzucające Podhalu nieładną grę. Ja jako były zawodnik przyznam, że jednak wolałbym brzydko wygrać, niż pięknie przegrać. Hokej to nie jazda figurowa, w której decydujący jest styl.
Podhale choć jest faworytem, to nie oznacza, iż wygra rywalizację w czterech meczach. Może być 4-1, a nawet 4-2. To, że nowotarżanie wygrali wszystkie spotkania z Toruniem w fazie zasadniczej nie jest równoznaczne z tym, że dalej ta tendencja się utrzyma.
Na pewno bardzo ważne będzie pierwsze spotkanie. Ono da zwycięzcy pewność siebie. Tym bardziej, że obecnie nie ma już zasady, iż rozgrywane są dwa spotkania pod rząd w jednym mieście, ale gra się na przemian. „Pierniki” za wszelką ceną będą chciały pokazać się w tym pierwszym pojedynku po to, by wywalczyć sobie korzystną pozycję przed rewanżem.
Kluczową rolę odegrają w tej parze bramkarze. Przemysław Odrobny to jeden z fundamentów Podhala. Wiele zwycięstw „Szarotek” jest przede wszystkim zasługą „Wiedźmina”. Nie można też powiedzieć niczego złego o Patriku Spěšným, który świetnie wypełnia swoją pracę w toruńskiej bramce i pokazał, że zna się na swoim fachu bardzo dobrze. Ja mam okazję obserwować Odrobnego na co dzień. To jest zawodowiec z krwi i kości. Umie się przygotować do najważniejszych momentów sezonu. Potwierdził swoją formę w rundzie zasadniczej i nikt z kibiców nie wyobraża sobie, żeby nie kontynuował tego w play-offach. Poza tym o wynikach decydować będą detale, takie jak gra obronna, skuteczność i kary.
Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem pracy Tomka Valtonena. To świetny szkoleniowiec. Potrafi ustawić drużynę. Finowie, którzy stanowią jej znaczną część zaaklimatyzowali się w PHL i wypełniają bardzo rzetelnie powierzone im zadania. Oczekuję od „Szarotek” tego przysłowiowego błysku w oku, ponieważ Valtonen sam niejednokrotnie powtarzał, że forma ma przyjść dopiero na play-off. Mając na uwadze klasę obu szkoleniowców w tej parze ćwierćfinałowej spodziewam się, że dojdzie do takich „hokejowych szachów”. Każdy z nich przygotuje na pewno coś specjalnego i będą chcieli nawzajem siebie zaskoczyć. Myślę, że nie obejrzymy dużej ilości bramek, przynajmniej w tych początkowych spotkaniach. Jedno jest pewne. W tej parze będzie bardzo ciekawie.
JKH GKS Jastrzębie – Comarch Cracovia
Dzisiejszym sportem żądzą finanse. To maksyma, co do której nie ma dyskusji. W każdym z nas jest taka nutka sportowego romantyka, która we mnie odzywa się mówiąc, że sprawiedliwie byłoby, gdyby awans wywalczyli jastrzębianie jako nagrodę za pracę, którą wykonują z młodzieżą. Są zdecydowanie wybijającym się ośrodkiem w Polsce.
Już w zeszłym roku JKH był bliski zrobienia bardzo dobrego wyniku. Do ostatnich chwil toczyła się wtedy zacięta rywalizacja z Podhalem o awans. „Szarotki” zmuszone zostały do pokazania maksimum swojego kunsztu w walce o półfinał. Jastrzębianom naprawdę niewiele zabrakło wtedy, żeby dostać się do najlepszej czwórki.
Drużyna JKH ma charakter. W tym sezonie było to na przykład dobrze widać przy okazji Pucharu Polski. Zdobyli to trofeum nie będąc faworytem turnieju w Tychach. Oczywiście jestem świadom różnicy pomiędzy serią spotkań, które trzeba rozegrać w play-offie, a pojedynczymi meczami pucharowymi, ale to nie przeszkadza stwierdzić i podkreślić charakteru tej drużyny.
Co do Cracovii, to mamy tam „starego lisa” Rudolfa Roháčka, który nie raz już potrafił zaskoczyć wszystkich. „Pasy” mają odmienną filozofię budowania drużyny od jastrzębian. Tam praktycznie nie ma wychowanków, za to postawiono na sprowadzenie wielu nowych twarzy. Sport rządzi się swoimi prawami i wszystko to co nie jest zabronione, jest dozwolone. Dlatego też, choć chciałoby się może oglądać drużyny zbudowane w oparciu o własnych wychowanków, będące wypadkową pracy wkładanej w poszczególnych klubach w szkolenie, to jednak nie można obrażać się na Roháčka, że wybrał inną drogę, podkreślam dozwoloną w ramach obowiązujących przepisów.
Ruchy „Pasów” z ostatniego czasu pokazują, że czeski szkoleniowiec wie, iż nie jest faworytem w rywalizacji w JKH i zrobił wszystko, żeby ten zespół wzmocnić. W tej parze nie ma zdecydowanego faworyta. Gdybym jednak był zmuszony wskazać jedną z drużyn jako zwycięzcę tej rywalizacji, to wybrałabym drużynę JKH. Podkreślam jednak, jeśli Cracovia wejdzie do półfinału, nie należy tego jednak traktować w kategoriach niespodzianki.
Tauron KH GKS Katowice – Unia Oświęcim
Ostatni czas w wykonaniu Unii był ciężki. Kibice napiętnowali zawodników i działaczy. Przelała się fala krytyki. Na główny plan wysuwają się oczywiście tematy zmiany trenera oraz atmosfera w jakiej barwy klubowe zmienili czescy obrońcy Miloslav Jáchym i Aleš Ježek, którzy dołączyli do Cracovii.
Trzeba jednak sprawiedliwie oddać oświęcimianom to, że umieli wyjść „spod topora”, bowiem wydawało się, że mogą nawet nie przebrnąć pierwszej przeszkody, czyli Zagłębia Sosnowiec w fazie pre play-off. Moim zdaniem skład Unii z tego sezonu jest zdecydowanie lepszy od tego, który mieli w poprzednich rozgrywkach, a jednak nie potrafili załapać odpowiedniej formy. To wskazuje na to, że coś nie do końca funkcjonuje w tej organizacji.
GKS jest zdecydowanym faworytem tej pary i zameldują się w półfinale z tym, że Unia ma jeden niebagatelny plus. Biało-niebiescy zagrają bez stresu. Praktycznie nikt na nich nie stawia, nic nie muszą, a każdy dobry wynik odbierany będzie w kategoriach zrobienia czegoś ponad normę. Oni już swoje minimum osiągnęli. Uniknęli fazy play-out, która odebrana byłaby pewnie w grodzie nad Sołą jako katastrofa. Teraz przed nimi już tylko sama radość z gry w hokeja i rywalizacji z tak renomowaną drużyną jak Katowice. W tej sytuacji mogą zaskoczyć i napsuć trochę krwi murowanym faworytom. Nie wykluczam, że wygrają jedno, czy dwa spotkania. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że Unia się postawi w tej rywalizacji.
GKS Tychy – MH Automatyka Gdańsk
Gdańszczanie przeszli na początku pewien kryzys formy, ale Marek Ziętara to wszystko poukładał. Doszli do drużyny nowi zawodnicy, w tym bardzo ciekawy bramkarz Evan Cowley, no i efekt był taki, że rundę zasadniczą zakończyli z serią dziewięciu spotkań bez porażki.
W tej parze podobnie jak w rywalizacji Nowego Targu z Toruniem języczkiem u wagi będą bramkarze. Tak jak już wspomniałem z jednej strony jest prezentujący wysokie umiejętności Cowley, a naprzeciwko niego pojawi się John Murray. Zarzuca się mu chimeryczną postawę w tym sezonie, ale proszę pamiętać, że to wciąż fachowiec wysokiej klasy. Moim zdaniem w play-offach pokaże to co ma najlepszego.
Dla wielu obserwatorów tyszanie pozostają wciąż głównym faworytem tegorocznych mistrzostw, choć oczywiście, gdyby katowicki GKS nie wygrał ligi, to była straszna porażka dla tego klubu, bo nie czarujmy się tam jest tylko jeden cel, a wszystko inne będzie potraktowane jako niewypełnienie zadania. Myślę, że prawie wszyscy oczekują powtórki finału z zeszłego roku, czyli derbowego starcia obu GKS-ów. Tak się pewnie stanie, ale tyszanie przy swojej pierwszej przeszkodzie na tej drodze będą musieli się sporo napracować. Moim zdaniem gdańszczanie co najmniej dwa mecze urwą obecnym mistrzom Polski.
Komentarze