Przed MŚ Dywizji IB U20: Do czterech razy sztuka, czyli „szalone głowy” ruszają do boju
Młoda, zdolna grupa, własne lodowisko, doping płynący z trybun i rywale prezentujący zbliżony poziom to pigułka argumentów przemawiających za tym, że tym razem awans Polaków do juniorskiej dywizji IA może stać się faktem. Pierwsze starcie biało-czerwonych już dziś o 16:30 w Tychach.
Biało-czerwoni trzy razy z rzędu kończyli mistrzostwa świata dywizji IB tuż za plecami zwycięzcy. Za każdym razem brakowało bardzo niewiele, by wskoczyć na bezpośrednie zaplecze juniorskiej elity globu. O tym, że nasza kadra nie zaczyna swoich zmagań jutro w niemieckim Füssen (odbędą się tam MŚ Dywizji I Grupy A) zadecydował konkurs rzutów karnych z Norwegią na ubiegłorocznym turnieju w Bledzie. Takie porażki bolą najbardziej. W 2016 roku przed ostatnim meczem na swoim rozkładzie mieliśmy wszystkich rywali, pozostało tylko pokonać Włochów. Było bardzo blisko, ale „Azzuri” postawili się mocno i wygrali 5:4. Nam przypadło 2. miejsce, jeden punkt za gospodarzami budapesztańskiego turnieju. W 2015 roku także o wszystkim decydował ostatni mecz. Polacy przystępowali do niego jako liderzy tabeli. Francuzi grający przed własną publicznością w Megève wygrali z nami 7:2 i zakończyli imprezę na 1. miejscu, mając tyle samo punktów co nasza drużyna.
Skoro wsparcie trybun i własna hala pomagała w ostatnich latach naszym rywalom, to pora teraz wykorzystać te atuty i wywalczyć upragniony awans na lodowisku w Tychach.
–Fajnie byłoby wreszcie dokończyć to, o co bijemy się od czterech lat, czyli wreszcie awansować do tej dywizji IA – mówi z nadzieją w głosie bramkarz naszej kadry Sebastian Lipiński.
Popularny „Lipa” jest w bardzo wysokiej formie, którą potwierdza przede wszystkim w lidze, gdzie dostaje coraz więcej szans od Jiříego Šejby w oświęcimskiej Unii. 18-latek rodem z Torunia odwdzięcza się za okazywane zaufanie naprawdę dobrymi występami. Bez problemu potrafi wybronić zespół w trudnych momentach, jest opanowany i skromny. Mocno skoncentrowany na wypełnianiu swoich zadań. W PHL zdążył już zaliczyć swoje pierwsze „czyste konto”. Polski golkiper zna dobrze historię naszych ostatnich startów w U20 i tak jak reszta kadry czeka na sukces.
–Trzy lata z rzędu przywoziliśmy srebrny medal – powiedział Lipiński –Rok temu byłem trzecim bramkarzem i oglądałem to jak na ostatniej prostej przegraliśmy z dużo wyżej notowaną Norwegią po rzutach karnych. To był świetny mecz, cała drużyna zagrała rewelacyjnie a najazdy wiadomo, to jest loteria. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby nam się udało.
Do turnieju z optymizmem i wiarą we własne umiejętności podchodzi Klaudiusz Libik, który do hokeja trafił dzięki konsoli do gier, przy której rozkochał się w tej dyscyplinie sportu tak mocno, że postanowił przenieść emocje sprzed monitora na prawdziwe lodowisko.
–Podchodzę do tego startu optymistycznie. Wydaje mi się, że wszystko będzie w porządku – mówi Polak grający w norweskiej Sparcie Sarpsborg.
Libik to zwycięzca klasyfikacji +/- (+13) w ostatnich mistrzostwach świata U18, gdzie również okazał się obrońcą z najwyższą liczbą asyst na koncie (4). 17-latek wie, że teraz poziom będzie znacznie wyższy, a przeciwnicy trudniejsi.
–Spodziewam się, że w U20 nie będzie tak łatwo – mówi polski defensor –Na pewno jest wyższy poziom i trzeba być lepiej przygotowanym. Myślę, że będzie mnie to kosztowało więcej wysiłku fizycznego. Wiadomo, rywale są starsi, silniejsi.
O klasie przeciwników z należytym szacunkiem, ale bez zbędnego strachu wspominają prawie wszyscy nasi reprezentanci.
–Pamiętajmy, że rywale są bardzo silni. Mecze pewnie będą na styku, ale z tą kadrą, którą mamy, jesteśmy w stanie powalczyć o awans – trzeźwo ocenił sytuację Lipiński.
Niekwestionowanym liderem naszego zespołu jest Dominik Paś z JKH GKS Jastrzębie. Zawodnik bardzo doświadczony, który prezentuje mentalność oraz styl gry typowe dla dorosłego hokeja, co zresztą znajduje swoje odzwierciedlenie w powołaniach do seniorskiej reprezentacji Polski. 19-letni napastnik po raz trzeci stanie do walki w czempionacie U20.
–Uważam, że mamy duże szanse na awans – zapowiada Paś – Zespół składa się bardzo dobrych zawodników, którzy regularnie grają w naszej ekstraklasie, zdobywając tam punkty. Jeśli tylko damy z siebie wszystko i pokażemy pełnię swoich umiejętności, to jesteśmy w stanie wywalczyć awans.
Jak na prawdziwego lidera przystało Paś nie odczuwa strachu, ani tym bardziej kompleksów przed żadną z drużyn, które za kilka godzin rozpoczną w Tychach walkę o awans do dywizji IA.
–Na żadnego z rywali nie mobilizujemy się jakoś specjalnie. Nie boimy się naszych przeciwników – mówi jastrzębianin –Do każdego meczu będziemy wyjeżdżać z takim samym nastawieniem i celem, którym jest po prostu zwycięstwo.
Zawodnikiem, który dobrze pamięta wydarzenia z Bledu i przegrany w samej końcówce awans jest Paweł Obłoński. Polak grający w już trzeci sezon z rzędu w szwedzkiej J20 Elit wierzy, że teraz wszystkie elementy mogą ułożyć się w jedną, korzystną dla nas układankę.
–W zeszłym roku zatrzymały nas dopiero rzuty karne w ostatnim meczu. Myślę, że jesteśmy w stanie powalczyć o awans w tym roku. Zaangażowanie chłopaków w treningi oraz atmosfera w drużynie są bardzo dobre. Mamy wszystko, co potrzebne, żeby cieszyć się z sukcesu – podsumował wychowanek gdańskiego Stoczniowca.
Obłoński jako jedyny z naszych kadrowiczów zaprezentował trenerom na żywo swoją aktualną formę dopiero na ostatnim zgrupowaniu, którego pierwsza część odbyła się w Jastrzębiu.
–Trener kontaktował się ze mną odnośnie listopadowego zgrupowania w Oświęcimiu, ale w Szwecji w mojej szkole nauczyciele byli mocno przeciwni temu, żeby jechał. Był bardzo intensywny okres nauki. Powiedzieli mi, że jeżeli wyjadę to opuszczę dużo zajęć, a co za tym idzie mogę nawet „zawalić” semestr. To zmusiło mnie do pozostania w Szwecji, ale natychmiast zgłosiłem trenerowi gotowość stawienia się za każdym następnym razem–wyjaśnia Obłoński.
19-letni napastnik Borlänge HF udowodnił swoją przydatność do kadry i wywalczył w niej miejsce, prezentując odpowiednie umiejętności w spotkaniach, które polska reprezentacja juniorów rozegrała w PHL pod szyldem Kadra PZHL U23.
–Zagrałem moje dwa pierwsze mecze w PHL. Uważam, że były udane. Raz nawet wygraliśmy, a w kolejnym spotkaniu byliśmy bardzo blisko. Myślę, że przekonałem do siebie trenera i dostanę szansę na mistrzostwach – komentuje sytuację Obłoński.
Gdańszczanin trafnie wytypował kluczowe aspekty mające wpływ na ewentualny sukces naszej kadry. Wskazał na takie elementy jak zgranie drużyny i utrzymanie koncentracji, co jak pokazały dotychczasowe przygotowania, jest największym problemem.
–Jeżeli mówimy o awansie to nie może zabraknąć walki od pierwszego do ostatniego gwizdka i skupienia przez całe 60 minut – przekonuje Obłoński–To właśnie koncentracja, a w zasadzie jej utrzymanie, jest największą bolączką juniorskiego hokeja. Przygotowanie mentalne i zgranie zespołowe to najważniejsze aspekty, które jeżeli zafunkcjonują to będzie wszystko dobrze.
O sile naszej reprezentacji przekonuje Damian Tyczyński. Polak robi prawdziwą furorę u naszych południowych sąsiadów, będąc najskuteczniejszym graczem tamtejszej ekstraligi juniorów. 18-letni kryniczanin uzbierał w tym sezonie w barwach HK Poprad już 52 punkty (17G + 35A) w 32 meczach. Kolejnego zawodnika wyprzedza aż o 15 „oczek”. Wraz z dwoma innymi graczami jest wiceliderem ligowego rankingu +/- (+20), a w ilości asyst na Słowacji nie jest w stanie dorównać mu żaden inny hokeista. Tyczyński ma na koncie o 7 kluczowych podań więcej od zawodnika zajmującego 2. miejsce. Również na poziomie MŚ ten sympatyczny i skromny zawodnik świecił swoje indywidualne triumfy. W ostatniej edycji czempionatu U18 został wybrany najlepszym graczem polskiej kadry, a zdobyte 12 punktów zapewniło mu tytuł najskuteczniejszego hokeisty dywizji 2A. Nie miał sobie równych także w ilości asyst (7).
–Myślę, że jeżeli będziemy w dobrej dyspozycji i uda nam się wystrzegać błędów to możemy osiągnąć bardzo wiele. Jak wiele? Nie chcę tego na razie mówić. Poczekajmy – tonuje nastroje popularny „Tyczka”.
Zresztą trudno mu się dziwić, gdyż turniej odbędzie się w bardzo wyrównanej stawce, w której każdy może wygrać, ale również każdy z każdym może doznać porażki, co powoduje, że wskazanie murowanego faworyta jest zadaniem ogromnie trudnym.
–Ocena szans jest zadaniem karkołomnym, ponieważ na takim turnieju wszystko się może zdarzyć – mówi Grzegorz Klich, asystent trenera Sarnika–Przyjeżdżają drużyny, które mają taki sam cel, każdy chce awansować. Żadna ekipa nie przyjedzie po to, żeby się tylko utrzymać w dywizji IB, albo zająć na przykład 3. miejsce. Każdy przyjeżdża po awans.
Nasz sztab szkoleniowy już niejednokrotnie przekonał, że mówi jednym głosem. Nie inaczej jest również w kwestii oceny szans oraz wskazania faworytów mistrzostw. Zdanie Klicha podziela nasz głównodowodzący.
–Dla mnie na poziomie juniorskim nie ma murowanych faworytów w takich imprezach. W tym wieku nikt nikogo się nie boi, nie kalkuluje, każdy wyjeżdża na lód niesamowicie naładowany i chce wygrać – wyjaśnia Sarnik–To jest taka sytuacja, że każda z ekip może awansować, tak samo jak i każda z nich może spaść do niższej dywizji. O sukcesie lub porażce decydować będą detale, takie jak na przykład przygotowanie mentalne. Mecze na tym poziomie najczęściej kończą się różnicą jednego trafienia.
Juniorski hokej jest nieprzewidywalny. Wszystko za sprawą młodzieńczej fantazji i niesamowitej werwy zawodników.
–To są „szalone głowy”, w których wszystko jest możliwe. W juniorskim hokeju wszystkie scenariusze są możliwe – z uśmiechem na ustach stwierdził Sarnik.
Zarówno trener, jak i sami zawodnicy zapewniają, że zrobią wszystko co w ich mocy, żeby wygrać każdy mecz. Jednocześnie proszą o doping trybun. Skoro naszym oczekiwaniem jest dobra gra „Orłów”, to też obowiązkiem powinna być odpowiednia postawa na trybunach, bez narzekania i krytykowania, ale z pełnym wsparciem dla tych młodych chłopaków, którzy chcą dołożyć swoją cegiełkę do odbudowy polskiego hokeja i jego sukcesów.
–Mogę zapewnić, że zrobimy wszystko w każdym meczu, żeby wygrać – mówi asystent Klich.
–Chcemy dobrze wypaść, w końcu turniej odbywa się u nas– zapewnia Lipiński, golkiper naszej kadry–Liczymy na tyską publiczność, która zawsze chętnie wypełnia halę. Mamy nadzieję, że trochę ludzi przyjdzie nas wspierać. Dla nas to duże przeżycie.
Podsumowaniem wszystkiego niech będzie wypowiedź Sarnika, która jest swoistego rodzaju apelem do kibiców. Warto zastosować się do tych słów i mieć swój udział w walce biało-czerwonych o awans na bezpośrednie zaplecze światowej elity.
–Powtarzam chłopakom cały czas, że muszą się wyłączyć i nie mogą myśleć o tym, że te mistrzostwa są akurat w Polsce. Oni powinni być ponad tym, żeby zaoszczędzić sobie niepotrzebnego stresu. Natomiast chciałbym bardzo prosić kibiców o gorący doping i zagrzewanie ich do walki. Nawet jeśli coś nie będzie wychodzić, to proszę pamiętać, że oni robi co mogą, dają z siebie maksimum. Na tym poziomie nie ma obaw o to, że ktoś odpuści, że ktoś niepoważnie podejdzie do tematu – apeluje trener Sarnik.
Zatem kto żyw niech zapełnia trybuny Stadionu Zimowego w Tychach, gdzie już dziś o godzinie 16:30 swój pierwszy mecz rozegrają biało-czerwoni. Wstęp na wszystkie spotkania jest bezpłatny. Jeśli ktoś nie może przeżywać tego hokejowego święta bezpośrednio z trybun hali przy ul. de Gaulle’a 2, to z pomocą przychodzi internetowa telewizja Śląskie.tv, która przeprowadzi transmisje ze wszystkich meczów mistrzostw świata.
Harmonogram gier reprezentacji Polski U20 (wszystkie mecze o godzinie 16:30):
Polska - Ukraina (sobota)
Polska - Włochy (niedziela)
Polska - Słowenia (wtorek)
Polska - Japonia (środa)
Polska - Węgry (piątek)
Komentarze