Kolusz: Po piątym meczu ćwierćfinału byliśmy wkur*****
O zwycięskiej serii z JKH GKS-em Jastrzębie, przełomowym meczu numer pięć oraz batalii z GKS-em Tychy opowiada Marcin Kolusz, kapitan TatrySki Podhala Nowy Targ.
To była niesamowita ćwierćfinałowa seria, pełna dramaturgii, wzlotów i upadków, ale najważniejsze, że ze szczęśliwym zakończeniem…
- To jest właśnie play-off. Tutaj każdy mecz to nowa historia. Tutaj każdy detal, szczegół jest istotny. Tak jak wcześniej mówiłem, po to walczyliśmy w sezonie zasadniczym o to czwarte miejsce by w play-off mieć atut własnego lodu. Wiadomo, własna publiczność dodaje sił i wiatru w żagle. Ten siódmy mecz był tego najlepszym przykładem. Doping naszych fanów, wyzwolił w nas pokłady dodatkowej energii, mimo że czuliśmy w nogach tych sześć wcześniejszych spotkań. Ten mecz jak i cała seria faktycznie bardzo dramatyczna. Istna huśtawka nastrojów. Wyszliśmy jednak zwycięsko i teraz już myślimy o półfinale.
Mocno nadszarpniętego w tych siedmiu meczach zdrowia, wystarczy by przeciwstawić się drużynie z Tychów, która przypomnijmy że swój ćwierćfinał wygrała w czterech meczach?
- W takich momentach dużą rolę odgrywa adrenalina. Ona powoduje, że sił przybywa. I liczę, że podobnie będzie i w tym wypadku. Mamy jeden dzień na regenerację. Może i to lepiej. Nie ma czasu by myśleć o zmęczeniu. Myślę, że na sobotę będziemy gotowi.
Wracając jeszcze do ćwierćfinału, wydaje i się, że paradoksalnie, ten piąty, przegrany na swoim lodowisku i to w kiepskim stylu mecz sprawił, że w waszym zespole na nowo narodził się duch walki..
- Byliśmy strasznie wkur… po tym meczu. Zagraliśmy straszną ku… Nie byliśmy w nim kompletnie sobą. Zdawaliśmy sobie sprawy, że to był dramatycznie słaby mecz w naszym wykonaniu. Zaraz po jego zakończeniu każdy z nas już chciał grać następny, wyjść na lód by „zmazać” tę plamę. Udało się. Dziś o tamtym meczu już nikt nie pamięta.
Wiadomo, zwycięzców się nie sądzi, ale trzeba jednak przyznać, że mieliście w tej serii sporo szczęścia…
- Wydaje mi się, że nie więcej niż zespół Jastrzębia. W moim odczuciu bilans wyszedł na zero. Szczęście tak samo jak w życiu, tak i w sporcie jest bardzo potrzebne.
Dla Ciebie z racji tego, że byłeś jeszcze w tamtym sezonie zawodnikiem z Tychów, ten półfinał nabiera specjalnego znaczenia?
- Nie wiem, nie myślę w tych kategoriach. Wczoraj byłem tam, dzisiaj jestem tutaj. Okres spędzony w Tychach wspominam bardzo mile. Fajnie będzie znów się pokazać, przed tyską publicznością i to w takich meczach. Na pewno czekają nas bardzo trudne spotkania. Tychy nie przez przypadek wygrały sezon zasadniczy. To bardzo mocny zespół. Nie składamy jednak broni.
Jakieś przypuszczenia jak ten półfinał może wyglądać?
- Nie chcę gdybać. Po prostu wyjdziemy na lód i będziemy walczyć.
Co byś powiedział na kolejną serię siedmiu meczów?
- Biorę w ciemno!
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze