Różański: Wierzę, że pod wodzą nowego trenera szybko wrócimy na właściwe tory
O pierwszych wrażeniach pracy z Aleksandresem Belavskisem rozmawiamy z najbardziej doświadczonym zawodnikiem TatrySki Podhala Nowy Targ Jarosławem Różańskim.
Ciężko odnaleźć się w nowej rzeczywistości? Pięć lat to w końcu kawał czasu…
- Na pewno. Trudno by było inaczej. Z trenerem Markiem Ziętarą znaliśmy się już można powiedzieć na wylot. Praktycznie większość czasu w roku przebywaliśmy przecież razem. To że zrezygnował było dla nas zaskoczeniem, ale to jego decyzja, wiem że bardzo przemyślana, i po prostu trzeba było już uszanować. Teraz przyszedł do klubu zupełnie nowy człowiek. Pewnych rzeczy trzeba się więc nauczyć na nowo, a pewnych nawyków oduczyć. Osobiście nie mam z tym problemu. Liczę przede wszystkim, że ten powiew świeżości pomoże nam wrócić na właściwe tory.
Jak wyglądało wasze pierwsze spotkanie z nowym szkoleniowcem?
- To było raptem pięć minut. Trener przywitał się z nami, przedstawił się i w paru zdaniach dał zarys tego nad czym będziemy pracować.
Za wami pierwszych kilka treningów. Jakbyś scharakteryzował metody szkoleniowca Łotysza?
- Przede wszystkim to bardzo stonowany, spokojny człowiek. Potrafi być jednak stanowczy. Bardzo dużą wagę przywiązuje do przygotowania fizycznego. Cały czas podkreśla, że to fundament tego, by dobrze grać. Wydaje mi się jednak, że w tej kwestii problemu nie ma. Fizycznie wyglądamy całkiem nieźle, więc o tyle powinno być łatwiej. Więcej będzie można powiedzieć dopiero po jakimś czasie. Jemu też na pewno nie jest łatwo. Potrzebuje czasu, by odnaleźć się w nowym dla siebie środowisku. Przy okazji muszę przyznać, że nie potrafię zrozumieć decyzji trenera Marka Rączki, który wiedząc jaka jest sytuacja, spakował walizki i wyleciał do Kanady. Nie najlepiej to świadczy o jego podejściu do obowiązków klubie.
To, co łączy ciebie z trenerem Belavskisem to osoba Ewalda Grabowskiego. Obaj byliście jego podopiecznymi. W jakimś stopniu on ci go przypomina?
- Niespecjalnie się nad tym zastanawiałem. Minęło dobrych kilkanaście lat od czasu, kiedy Ewald Grabowski był moim trenerem. Na pewno jednak charakterem są do siebie podobni.
Belavskisa spotkałeś też już podczas Mistrzostw Świata w Eindhoven w 1996 roku. Dla ciebie był to debiut na tej imprezie, z kolei on był już wtedy wiodącą postacią reprezentacji Łotwy.
- Szczerze? Aż takich szczegółów nie pamiętam. Miałem 20 lat. Wiem tylko, że przegraliśmy z nimi bodajże 2:4.
Styl waszej gry pod wodzą Belavskisa zmieni się radykalnie?
- Nie wiem czy radykalnie. W jakimś stopniu na pewno. Ale niuansów taktycznych na forum publicznym nie będę zdradzał.
Pierwsze dwa mecze pod wodzą trenera Belavskisa zagracie z Cracovią i GKS Tychy. Dobrze czy źle, że zaczynacie od meczów z tak mocnymi przeciwnikami?
- Nie sądzę żeby miało to jakiekolwiek znaczenie. Czy wygramy, czy przegramy te mecze na pewno jednoznacznych wniosków wyciągać jeszcze nie będzie można.
Zaraz po tym jak w mediach pojawiła się informacja, że trener Belavskis wprowadza treningi dwa razy dziennie, w Internecie sypnęło „hejtami” w stylu: „gwiazdeczki wreszcie wezmą się do roboty”. Co ty na to?
- Ja już swoje zdanie na temat tych ludzi piszących na forach i komentarzach internetowych przedstawiłem. Powtórzę jeszcze raz: każda pomoc się przyda. Jeżeli ktoś ma pomysł, jak poprawić naszą grę czy funkcjonowanie klubu serdecznie zapraszam do współpracy. I tyle. Nie będę wdawał się w dyskusję z anonimowymi postaciami.
A jeśli chodzi o kwestię dwóch treningów dzienne, to przecież często zdarzało się, że w ten sposób pracowaliśmy z Markiem Ziętarą.
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze