Šinágl: Złapaliśmy wiatr w żagle
Hokeiści Comarch Cracovii przeszli wczoraj prawdziwą drogę z piekła do nieba. Choć przegrywali już GKS-em Tychy 0:3, to pokazali ogromne serca do walki i pokonali trójkolorowych po rzutach karnych 4:3. Sporą cegiełkę do tego zwycięstwa dołożył Petr Šinágl.
Czeski skrzydłowy w 32. minucie asystował przy bramce Adama Domogały na 1:3, a w 53. minucie zdobył wyrównującego gola (3:3). Z kolei w pomeczowej serii rzutów karnych zachował się jak profesor i ze stoickim spokojem wykorzystał swoją próbę.
– Źle rozpoczęliśmy ten mecz. Mam tu na myśli zwłaszcza grę naszej formacji, bo rywale zdobyli dwie bramki wówczas, gdy byliśmy na lodzie. Choć w pierwszej odsłonie mieliśmy optyczną przewagę, to przegrywaliśmy 0:2 – bił się w piersi 35-letni Czech.
– Wiedzieliśmy, że jesteśmy szybsi na lodzie i aby wrócić do meczu musimy grać cierpliwie i szukać swoich okazji. Zdobyliśmy pierwszego gola, potem drugiego i złapaliśmy wiatr w żagle. To dobrze o nas świadczy jako o całej drużynie, że nie odpuszczamy i walczymy do końcowej syreny. Inna sprawa, że nasi rywale odczuwali jednak trudy udziału w Pucharze Kontynentalnym – zaznaczył Šinágl.
Podopieczni Rudolf Roháčka mieli okazję, by wygrać cały mecz jeszcze w regulaminowym czasie gry, bo w 59. minucie spotkania karę zarobił Bartłomiej Pociecha.
– Nie udało się też przesądzić o losach spotkania w dogrywce. Okazje były, sam miałem jedną, ale posłałem krążek nad poprzeczką. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Wygraliśmy po rzutach karnych, które lepiej wykonaliśmy. Ćwiczymy ten element na co drugim treningu i cieszymy się, że przynosi to efekt – zakończył skrzydłowy mistrzów Polski.
Komentarze