O ostatnim meczu i całej rundzie
GKS Tychy pokonał na wyjeździe KH GKS Katowice 4:2, a jednym z architektów tego zwycięstwa był Filip Komorski. 24-letni środkowy zdobył dwie bramki, otwierającą i ustalającą wynik tego spotkania.
– To był ciężki mecz. Szybko zdobyliśmy dwa gole, więc myśleliśmy, że spokojnie i konsekwentnie będziemy odskakiwać rywalom. Niestety po własnych błędach jeszcze w pierwszej tercji straciliśmy całą zaliczkę. Zaczęliśmy grać bardzo nerwowo – przyznał Komorski.
– Choć większość czasu spędzaliśmy w tercji ofensywnej, to nie mogliśmy znaleźć sposobu na bramkarza rywali, który bronił naprawdę. Dopiero pod koniec drugiej odsłony udało nam się wyjść na prowadzenie. Nie oddaliśmy go już do samego końca – dodał.
Wychowanek warszawskiej Legii w 11 meczach zdobył 12 punktów za 7 bramek i 5 asyst. W wewnątrzklubowej klasyfikacji kanadyjskiej zajmuje drugie miejsce, wszak „oczko” więcej ma tylko Kamil Kalinowski. Z kolei ex aequo z Mateuszem Bepierszczem jest najlepszym strzelcem trójkolorowych.
Tyszanie na razie plasują się na drugim miejscu w ligowej tabeli. Do liderującej Comarch Cracovii tracą zaledwie jeden punkt, ale rozegrali od niej o jedno spotkanie więcej.
– Możemy być zadowoleni, ponieważ ponieśliśmy tylko jedna porażkę w regulaminowym czasie gry. Nie da się jednak ukryć, że głupio traciliśmy punkty w Bytomiu, Toruniu czy wreszcie na własnym lodzie z Podhalem. Wtedy właśnie rywal doprowadził do wyrównania na 2 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry, a następnie wygrał po dogrywce – analizował środkowy pierwszej formacji.
Zaznaczył, że forma zespołu ma przyjść na turniej Pucharu Kontynentalnego, który za nieco ponad tydzień rozpocznie się w Tychach.
Komentarze