Nie czuje się bohaterem
GKS Tychy odniósł wczoraj niezwykle ważne zwycięstwo, pokonując na wyjeździe Comarch Cracovię 3:1. Przy wszystkich trafieniach dla trójkolorowych swój udział miał Josef Vitek.
35-letni zawodnik najpierw wspólnie z Marcinem Koluszem asystował przy trafieniu Martina Vozdecký'ego, a w końcówce popisał się prawdziwym instynktem kilera. W 58. minucie wykorzystał znakomite dogranie Filipa Komorskiego i uderzeniem bez przyjęcia zaskoczył Rafała Radziszewskiego. Z kolei gdy krakowianie zdecydowali się na grę bez bramkarza, Vitek dojechał do wybitego krążka, wyprzedził Patryka Wajdę, a następnie umieścił gumę w pustej bramce.
– Nie czuję się bohaterem – mówi skromnie tyski skrzydłowy. – Cała drużyna stanęła na wysokości zadania, grając dobrze w defensywie i wykazując się konsekwencją przez cały mecz. W mojej opinii postacią numer jeden w naszym zespole był Štefan Žigárdy, który znakomicie interweniował, broniąc ponad 30 strzałów (32 z 33 strzałów – przyp red.). W trudnych chwilach był dla nas wsparciem.
Jedno jest pewne - czeski skrzydłowy przygotował morderczą formę na najważniejszą część sezonu. W 12 meczach fazy play-off zdobył do tej pory 16 punktów za 6 goli i 10 asyst. Warto podkreślić, że połowę tego dorobku wypracował w pięciu dotychczasowych starciach z Cracovią!
– Nie mnie oceniać czy gram dobrze, czy źle. To należy do trenera, działaczy, a także kibiców. Wydaje mi się, że tegoroczny sezon mam całkiem równy. Ale nie da się ukryć, że bramki zdobyte w fazie play-off naprawdę mnie cieszą. Oczywiście swój udział mają w nich moi koledzy z formacji – podkreśla Vitek.
Wczoraj tyszanie, pokonując na wyjeździe Comarch Cracovię 3:1, zrobili milowy krok w kierunku obrony mistrzowskiego tytułu. Serię mogą zakończyć na własnym lodzie.
– Każde z dotychczasowych zwycięstw było naprawdę ważne. Niemniej wydaje mi się, że najtrudniejszy krok dopiero przed nami. Oczywiście zrobimy wszystko, by wygrać i zakończyć finałową serię w obecności naszych fanów. Wierzymy, że swoim dopingiem poniosą nas do zwycięstwa – dodaje 35-letni Czech.
Nie da się ukryć, że o wyniku czwartkowego starcia zdecydują detale. Grająca z nożem na gardle Cracovia zrobi wszystko, by rywalizacja wróciła jeszcze pod Wawel.
– Przez całe sześćdziesiąt minut musimy być skoncentrowani i wystrzegać się błędów. W telegraficznym skrócie grać tak, jak przez zdecydowaną większość tego sezonu– wyjaśnia Vitek.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że w poprzednim sezonie tyszanie zdobyli złote medale w... Wielki Czwartek. Jeśli teraz dokonają podobnej sztuki, to przy okazji będą pierwszym zespołem od sezonu 2008/2009, który obronił tytuł mistrzowski.
Komentarze