Na tyle było nas stać
O finale Pucharu Polski i końcówce sezonu zasadniczego rozgrywek ligowych rozmawiamy z kapitanem TatrySki Podhala Nowy Targ, Jarosławem Różańskim.
Jakie odczucia towarzyszą Ci po turnieju?
- Raczej pozytywne. Oczywiście wynik meczu finałowego pozostawił mały niesmak, ale generalnie uważam, że mamy prawo mieć głowy podniesione do góry. Myślę, że przed sezonem raczej mało kto nas widział w gronie czwórki drużyn, które powalczą o Puchar Polsko. Co więcej po 10 latach przerwy ponownie zagraliśmy w finale. Niestety na ten moment na więcej nas stać nie było, ale i tak uważam, że wykonaliśmy kolejny krok w przód na przestrzeni ostatnich kilku sezonów.
Po półfinałowym zwycięstwie nad GKS Tychy apetyty wzrosły i to bardzo. Tymczasem w finale z Cracovią wiele do powiedzenia nie mieliście. To były dwa kompletnie różne mecze w waszym wykonaniu, choć potencjał obu przeciwników bardzo zbliżony...
- Mecz meczowi nie jest równy i to się potwierdziło. Z Tychami zagraliśmy przede wszystkim bardzo konsekwentnie, cierpliwie, potrafiliśmy wykorzystać swoje okazje. Z Cracovią zabrakło wszystkiego po trochu: koncentracji, skuteczności, na pewno też i sił, ale i szczęścia, które z kolei dopisało rywalom. W żaden sposób nie chcemy się usprawiedliwiać. Sportowo byliśmy tego dnia po prostu gorsi.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że przynajmniej na ten moment nie macie sposobu na Cracovię..
- No tak. Sami się zastanawiamy nad powodem tego. Przede wszystkim tracimy w meczach z tym zespołem dużo bramek i to w bardzo prosty sposób. To denerwujące, ale wierzę, że uda się w nam wreszcie znaleźć sposób na tę drużynę.
W pucharze zadebiutował w waszych barwach Kanadyjczyk Bryan McGregor. Jak go ocenisz?
- Zagrał dwa mecze praktycznie zaraz po wyjściu z samolotu. Myślę, że obiektywnie będzie go można ocenić po 2-3 tygodniach, kiedy już w pełni zaaklimatyzuje się w drużynie. Widać jednak już teraz , że ma duży potencjał i będzie solidnym naszym wzmocnieniem.
Generalnie jak ocenisz samą organizację turnieju?
- Potwierdziło się, że w naszym regionie jest zapotrzebowanie na tego typu wydarzenia. Widać było że przez te dwa dni miasto żyło hokejem. Życzyłbym sobie aby takich imprez było u nas jak najwięcej. Niestety na ten moment, z wiadomych względów, trudno o tym marzyć.
Myślisz, że Nowy Targ doczeka się wreszcie obiektu z prawdziwego zdarzenia?
- Mam nadzieję, choć wątpię bym się tego doczekał jako czynny zawodnik. Trudno oprzeć się wrażeniom, że ostatnimi laty jakoś zapomniano o hokeju. Mam tutaj na myśli infrastrukturę. Wierzę jednak, że coś się ruszy w tym temacie i w niedługim czasie powstanie na naszym terenie obiekt, którego nie będziemy się wstydzić i który będzie służył nie tylko hokeistom, ale całej społeczności.
Teraz pora wrócić do ligi. Styczeń zapowiada się bardzo pracowicie. W ciągu 28 dni rozegracie aż 10 spotkań, które kończą sezon zasadniczy. Wydaje się, że w perspektywie play-off bardzo ważne będzie utrzymanie miejsca w pierwszej trójce...
- Byłoby super gdyby udał się nam cel ten zrealizować. Wiadomo, że im wyższe miejsce w tabeli tym teoretycznie słabszy przeciwnik w play-off, do tego dochodzi handicap własnego lodowiska, co w naszym wypadku jak pokazuje sezon jest bardzo dużym atutem. Dlatego zrobimy wszystko aby co najmniej utrzymać tą trzecią pozycję jaką aktualnie zajmujemy.
W związku z nowym rokiem czego życzyłbyś sobie, drużynie i kibicom?
- Przede wszystkim zdrowia. Ono w życiu jest najważniejsze.
A 20 w historii nowotarskiego hokeja tytułu Mistrza Polski?
- Spokojnie. Nie „pompujmy” balonu, bo to tylko może zaszkodzić. Na pewno będziemy walczyć o jak najlepszy wynik na koniec sezonu. To jest jednak sport i ciężko przewidzieć co się wydarzy.
Rozmawiał: Maciej Zubek
Komentarze