Kieca: Jest i będzie ciekawie
– Jacek Płachta wykorzystał te spotkania, aby sprawdzić kilka wariantów taktycznych i przyjrzeć się wszystkim zawodnikom, których powołał – twierdzi Mariusz Kieca. Z byłym reprezentantem Polski, a obecnie trener młodzieży w Polonii Bytom, rozmawiamy między innymi o turnieju EIHC w Janowie, a także o batalii o miejsca w czołowej szóstce.
HOKEJ.NET: - Zanim wrócimy na ligowe podwórko, wypada zamknąć temat turnieju EIHC, który rozgrywany był w Katowicach-Janowie. Jak pana zdaniem zaprezentowali się biało-czerwoni?
Mariusz Kieca: - Chłopcy zagrali na sto procent swoich możliwości. Jacek Płachta wykorzystał te spotkania, aby sprawdzić kilka wariantów taktycznych i przyjrzeć się wszystkim zawodnikom, których powołał. Postanowił dać szansę każdemu z golkiperów, co również się chwali.
Skoro wywołał pan temat bramkarzy, to który z nich wypadł najlepiej?
- Wszyscy pokazali się z dobrej strony. Każdemu z nich przytrafiały się błędy, które w starciach z wymagającymi rywalami, a takimi są właśnie reprezentacje Słowenii, Austrii czy Korei, łatwiej dostrzec.
Jeśli chodzi o Kamila, to można przyczepić się o stratę drugiej bramki. Gdyby wybronił tę sytuację, to ten mecz mógł się całkowicie inaczej ułożyć. Trzeba jednak przyznać, że dobrą cechą Kamila jest to, że broni on bardzo równo i potrafi ustabilizować swoją formę.
Wydaje mi się, że najlepiej wypadł Przemek Odrobny. Bronił na dużej skuteczności i poprowadził drużynę do wygranej w meczu z Koreą. Już teraz można dojść do prostego wniosku, że przeprowadzka do Francji wyszła mu na dobre. Gra w mocniejszej lidze, konfrontacja z silniejszymi przeciwnikami zaowocowała tym, że Przemek interweniuje teraz z większym spokojem. Jestem przekonany, że na każde zgrupowanie reprezentacji będzie przyjeżdżał mocno zmotywowany i zrobi wszystko, by pokazać, że to, iż znalazł się we francuskiej ekstralidze nie było dziełem przypadku.
Ostatni z trójki golkiperów, czyli Ondřej Raszka zagrał nieźle, ale wydaje mi się, że zjadła go trochę trema. Był to jego bodajże drugi występ i pierwszy z tak silnym rywalem. Czasami interweniował nieco nerwowo, ale wydaje mi się, że przy dwóch bramkach na pewno nie zawinił. Austriacy dobrze na nim pracowali, nie pozwalając mu obserwować krążka.
Cóż, mamy kilku bramkarzy, a przed tym turniejem to niezwykle ważne. Nie da się przystąpić do tego turnieju tylko z jednym bramkarzem, bo rywale są wymagający i z pewnością będą oddawać po minimum 40 strzałów. Powiem szczerze, że o bramkarzy jestem spokojny, bardziej martwi mnie...
…słaba skuteczność?
- Dokładnie. Nie można wygrać meczu, gdy strzela się jedną albo dwie bramki. Na turniejach EIHC lub mistrzostwach świata trzeba zdobywać więcej goli. Trzy trafienia to według mnie niezbędne minimum.
Jak zatem poprawić grę w tym elemencie?
- Przede wszystkim oddawać więcej strzałów i mocniej pracować na bramkarzu rywali. Musimy jednak pamiętać, że nie jesteśmy zespołem stworzonym do gry w ataku pozycyjnym. Znacznie lepiej radzimy sobie w kontratakach, dlatego Jacek Płachta będzie musiał poszukać kompromisu w składzie. Chodzi mi o to, że w reprezentacji muszą znaleźć się zawodnicy, którzy dobrze bronią, ale też tacy, którzy nie mają problemów z wykreowaniem i zdobywaniem bramek. To niezwykle ważne przed mistrzostwami świata. W mojej opinii będą one jeszcze trudniejsze niż te z końca poprzedniego sezonu.
Wydaje się, że naszym najgroźniejszym rywalem będą Słoweńcy, którzy w całym turnieju grali najbardziej dojrzały hokej.
- Zgadzam się. Grali na innym tempie, świetnie potrafili wykorzystać swoją technikę użytkową i błędy popełniane przez rywali. Możemy się uczyć od nich konsekwentnej gry. Wypada również zaznaczyć, że „Rysie” przyjechały do Polski bez swoich gwiazd. Jeśli w kwietniu przyjadą z Kopitarem, Muršakiem i Tičarem, to ich siła ofensywna będzie naprawdę imponująca. Z dobrej strony pokazali się także Austriacy, a skreślać nie powinniśmy również Koreańczyków.
Co sądzi pan o powołaniach i postawie na turnieju dwóch debiutantów Mike'a Dantona i Michaela Cichego?
- Zacznę może od tego bardziej kontrowersyjnego, czyli Dantona. Otóż 34-letni napastnik ma jedną ważną cechę, której brakuje wielu polskim graczom. Jest nią umiejętność „pójścia za akcją” po wstrzeleniu krążka. Jest w tym aspekcie gry bardzo zdecydowany, nie boi się zaatakować rywala ciałem. Tak właśnie gra się w czołowych ligach na świecie.
Cichy jest innym typem zawodnika. Typowym egzekutorem, potrafiącym również dostrzec i dograć do lepiej ustawionego partnera. Na razie imponuje tym w naszej lidze, ale po ostatnich spotkaniach ze Słowenią czy Koreą z pewnością wie, że na arenie międzynarodowej gra się znacznie ciężej. Wydaje mi się, że potrzebuje czasu, aby zaaklimatyzować się w reprezentacji i poznać jej schematy taktyczne.
Na pewno obaj powinni dostać jeszcze szansę, bo mają dobre nawyki hokejowe. Po jednym zgrupowaniu i trzech meczach ciężko o daleko idące wnioski. Myślę, że trener Płachta ma podobne zdanie na ten temat.
A pozostali zawodnicy z pola. Ktoś pana zachwycił, ktoś swoją postawą rozczarował?
- Ciężko to ocenić będąc z boku, bo nikt z nas nie wie, jakie zadania otrzymali od selekcjonera. Czasami wydaje się, że ktoś zawiódł, a trener wypowiada się o nim w samych superlatywach. Z dobrej strony pokazał się Patryk Wronka. Widać było, że nie boi się wziąć ciężaru gry na własne barki. Pokazał to choćby w akcji, po której zdobył naprawdę ładną bramkę.
Przejdźmy teraz na nasze ligowe podwórko. Kończy się pierwszy etap rozgrywek, po którym nastąpi podział na grupę mocniejszą i słabszą...
- Przepraszam, że wejdę w słowo, ale dawno nie mieliśmy takich emocji na tym etapie rozgrywek. Mamy cztery drużyny, które wciąż walczą o dwa miejsca w silniejszej „szóstce”. Zresztą, jak popatrzymy na tabelę, to zobaczymy, że różnice punktowe między zespołami z miejsc 4-8 naprawdę nie są duże.
Jak zatem zakończy się ta batalia?
- Wydaje mi się, że sporo wyjaśni się w bezpośrednim starciu Orlik Opole – Ciarko PBS Bank STS Sanok, które odbędzie się już jutro. Jeśli opolanie przegrają ten mecz, to raczej pożegnają się z szóstką. Jeżeli zaś wygrają, to z gry wypadną sanoczanie.
Nie da się ukryć, że ciężkie spotkania czekają Polonią Bytom, która najpierw zmierzy się z JKH, a potem na wyjeździe zagra z Podhalem Nowy Targ. W przypadku niebiesko-czerwonych każda strata punktów może okazać się bardzo bolesna.
Wydaje mi się, że najłatwiejsze zadanie czekać będzie oświęcimian, którzy w ostatniej kolejce zmierzy się z „Orlętami” Sosnowiec. Wydaje mi się, że na pewno powalczą o dobry wynik również z Cracovią.
Później również emocji nie zabraknie. Rozpocznie się batalia o jak najlepsze miejsce przed fazą play-off.
- Zgadza się. Ciekawe, jak trenerzy poradzą sobie z najnowszym przepisem, który nakłada na kluby obowiązek stawiania na polskich golkiperów. A z tym wiążą się dość ciekawe sytuacje, bo część klubów znacznie częściej korzystała z usług zagranicznych bramkarzy. Polonia od samego początku poszła va banque, stawiając na Czecha Filipa Landsmana. To właśnie ten zespół będzie miał największy problem w tym aspekcie.
Podział - po dwóch rundach - na dwie „szóstki” to dobry pomysł?
- Tak, to fajne rozwiązanie. Choć kibice dwóch drużyn, które ostatecznie się nie załapią do grupy silniejszej, z pewnością będą odmiennego zdania. Zresztą jeszcze w lipcu nie wyglądało to tak, że walka będzie aż tak zacięta.
Rozmawiali Radosław Kozłowski,Sebastian Królicki
Komentarze