Pasiut: W meczu z Sanokiem byliśmy drużyną
O wygranej z Sanokiem i powołaniu Michaela Dantona do kadry rozmawiamy z Grzegorzem Pasiutem.
HOKEJ.NET: - Po trzech porażkach z rzędu w końcu udało się zwyciężyć.
Grzegorz Pasiut: - Dokładnie tak. Poprzednie mecze zagraliśmy słabiej. Nie można powiedzieć, że słabo, ale po prostu słabiej. Wiedzieliśmy, że Sanok łatwo skóry nie sprzeda i też będzie chciał powalczyć o punkty. Zagraliśmy dobrze taktycznie i byliśmy drużyną, jeden walczył za drugiego. Jako pierwsi zdobyliśmy bramkę i udało się to dowieźć do końca.
- Cały czas jednak daje się we znaki wasza niemoc strzelecka.
- Oczywiście, ale trudno oczekiwać abyśmy z tymi przeciwnikami, z którymi teraz gramy, strzelali po dziesięć bramek. To może udać się ze słabszymi rywalami, ale w lidze są różne mecze. Raz udaje się zdobyć tych bramek więcej, innym razem mniej. Najważniejsze są trzy punkty. Po wcześniejszych porażkach, teraz liczyło się tylko zwycięstwo.
- Przy golu Kacpra Guzika zaliczyłeś asystę. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy?
- Na gorąco ciężko o dokładną analizę. Filip Drzewiecki atakował obrońcę i udało mu się wymusić błąd. Defensor Sanoka podał mi krążek idealnie na kij i w sytuacji dwa na jeden dograłem do Kacpra Guzika, który wykorzystał okazję.
- W końcówce meczu zafundowaliście sobie sporą nerwówkę.
- Z pewnością złapaliśmy trochę niepotrzebnych kar. Wynikało to jednak z tego, że bardzo chcieliśmy wygrać. W naszą grę wkradła się nerwowość, ale najważniejsze jest to, że udało nam się wyjść cało z opresji. Pokazuje to, że dobrze gramy w defensywie i tracimy mało goli w osłabieniach.
- W dzisiejszym spotkaniu wystąpił Michael Danton. Jak ocenisz jego powołanie do reprezentacji Polski?
- Skoro trener ma taką możliwość, by go powołać to dlaczego z niej nie skorzystać. Wszystko się okaże po zgrupowaniu kadry. Wiadomo jak on się zachowuje na lodzie. Ciekawi mnie jak zachowa się w szatni wśród całej drużyny. Więcej nie mogę powiedzieć, ponieważ nie znam go osobiście.
Rozmawiał Łukasz Sikora
Komentarze