Zwycięstwa najlepiej budują atmosferę - wywiad z Josefem Dobošem, szkoleniowcem Unii Oświęcim
- Zawsze uważałem, że porażki są nawozem sukcesu, a zwycięstwa najlepiej budują atmosferę w drużynie - wyjaśnia Josef Doboš, trener Unii Oświęcim. Jego zespół wygrał trzy spotkania z rzędu i zamierza kontynuować zwycięską serię.
HOKEJ.NET: - Wynik 2:1 staje się powoli tradycją spotkań Unii z Podhalem. Wczoraj po raz drugi z rzędu to wy okazaliście się lepsi...
Josef Doboš, trener Unii Oświęcim: - Jestem zadowolony zarówno z trzech punktów, jak i ze stylu, w jakim odnieśliśmy to zwycięstwo. Wiedzieliśmy, że będzie to ciężkie spotkanie, ale aż takiego naporu nowotarżan nie spodziewaliśmy się. Nie da się jednak ukryć, że w przekroju całego meczu byliśmy zespołem po prostu lepszym.
Powiem więcej - wydaje mi się, że było to najlepsze spotkanie w tym sezonie pod względem taktycznym. Chłopcy stanowili monolit, dobrze ustawiali się na tafli, a przede wszystkim sumiennie wykonywali swoją pracę na lodzie.Obrońcy angażowali się w grę ofensywną, a napastnicy wracali do tyłu i pomagali defensorom. O to właśnie chodzi...
Tak zadziornych zawodników chciałbym widzieć w każdym spotkaniu, bo walcząc z taką determinacją jesteśmy w stanie pokonać każdego.
Można stwierdzić, że wczorajszy mecz był dla was próbą hokejowego charakteru?
- Coś w tym jest. Zagraliśmy agresywnie w tercji neutralnej, dobrze rozbijaliśmy ataki Podhala, a później wyprowadzaliśmy szybkie kontrataki. Po jednej z takich kontr zwycięskiego gola zdobył Wojciech Wojtarowicz.
Pokazaliście, że nieźle radzicie sobie podczas gier w osłabieniu. Nie da się jednak ukryć, że kilka decyzji sędziego Sebastiana Molendy było dość kontrowersyjnych.
- Na temat sędziowania nie chcę i nie będę się wypowiadał, bo w ten sposób można narobić sobie niepotrzebnych problemów. Niech tym tematem zajmą się dziennikarze i obserwatorzy z ramienia Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
Zdobyliście też gola w przewadze przeciwko Podhalu, które potrafi naprawdę nieźle się bronić.
- Powoli zaczyna to funkcjonować, ale na razie nie zapeszajmy.
Spoglądając wstecz, można odnieść wrażenie, że w końcu wyciągnęliście wnioski z przegranych meczów.
- Zawsze uważałem, że porażki są nawozem sukcesu, a zwycięstwa najlepiej budują atmosferę w drużynie. Musimy zrobić wszystko, by utrzymać te pozytywne parametry i wygrać kolejne mecze.
Jak wygląda plan hokeistów na najbliższe dni?
- Jutro zawodnicy mają wolne, a od środy zaczynamy przygotowania do pojedynku z Naprzodem Janów. Chcemy podtrzymać dobrą serię.
Mecz z Naprzodem będzie tym przysłowiowym spotkaniem za "sześć punktów". W tym sezonie wyjątkowo wam z nimi nie idzie...
- Wszystko na to wskazuje. Mam nadzieję, że chłopcy zagrają tak, jak w meczu z Podhalem i sięgną po trzy punkty. Musimy wyrzucić z głowy te dwie porażki.
Czy w piątek zobaczymy Kamila Kalinowskiego? We wczorajszym meczu w protokole jego nazwisko już się pojawiło.
- Kamil chce grać, ale muszę rozsądnie dysponować jego siłami. W tym sezonie przeszedł już dwie kontuzje, po których pauzował przez blisko dwa miesiące. Będę wprowadzał go systematycznie i w ten sposób uniknę większego ryzyka.
A jak wygląda kwestia powrotu do gry Filipa Komorskiego?
- Filip wyszedł dzisiaj na lód na około dwadzieścia minut. Troszkę pojeździł, ale termin jego powrotu do gry nie jest jeszcze znany. To ambitny chłopak, ale podobnie, jak w przypadku Kalinowskiego, nie chcemy i nie będziemy się spieszyć. Wiem, że ma już przygotowaną kratę, która zasłoni jego twarz i pozwoli mu na szybszy powrót do gry. Ale najpierw poczekamy na kolejne wyniki badań.
Jeśli jesteśmy już przy sprawach kadrowych, to w ostatnich dwóch spotkaniach zdecydował się pan na korektę w trzeciej parze obrońców. Do Grzegorza Piekarskiego dołączył Marek Zukal, który zastąpił Michała Kasperczyka.
- Szukam optymalnych rozwiązań. Nie jestem do końca zadowolony z dyspozycji Michała Kasperczyka w ostatnich meczach i stąd właśnie ta zmiana. „Misiek” musi troszkę więcej potrenować i pokazać, że zasługuje na miejsce w zespole. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że zdrowa rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
W najbliższym czasie można spodziewać się wzmocnień w zespole?
- Na razie nie chcę się wypowiadać na ten temat. Jadę dzisiaj do rodzinnego domu i wykonam kilka telefonów. Nie da się ukryć, że z siedmioma obrońcami ciężko będzie wytrzymać trudy sezonu. Wiem, że 2 grudnia ma do nas dołączyć Jakub Nowotarski, który zmagał się w ostatnim czasie z ciężką kontuzją (barku – przyp. red). To młody chłopak i trzeba go wprowadzać do gry bardzo ostrożnie.
Jaki typ obrońcy najlepiej pasowałby do pana układanki?
- W zespole przydałby się zawodnik pokroju Lubomira Vosatki, czyli doświadczony, świetnie odbierający krążek i potrafiący uruchomić napastnika szybkim podaniem. Od takiego defensora młodsi zawodnicy mogą się sporo nauczyć.
Rozmawiał Radosław Kozłowski
Komentarze