Sam na sam z... Dariuszem Gruszką
O dźwiganiu niepotrzebnego sprzętu i o innych żartach z hokejowej szatni, a także o zainteresowaniu jego osobą skautów zza oceanu, w kolejnym odcinku z cyklu "Sam na sam z...", opowiada Dariusz Gruszka, napastnik Podhala Nowy Targ.
Zaczniemy, jak zawsze, od kilku szybkich wyborów. Ciężka praca czy talent?
Ciężka praca.
Szybki strzał czy zaskakujące podanie?
Zaskakujące podanie.
Trening czy odnowa biologiczna?
Treningi, ale odnowa biologiczna też jest potrzebna.
Co jest bardziej przydatne dla napastnika szybkość czy technika?
Jedno i drugie, choć w hokeju takim, jaki teraz jest, szybkość odgrywa najważniejszą rolę.
Które rozgrywki są bardziej interesujące: NHL czy KHL?
KHL.
Zapytam jednak NHL, kilka lat temu m.in. Ciebie obserwował jeden ze skautów tamtejszych drużyn.
Dawno to było, ale było. Rzeczywiście było zainteresowanie skautów z Atlanty i Columbus, ale nie udało się. Dziś nie ma czego wspominać. Trzeba skupiać się nad tym, co jest, czyli na grze w Polsce.
Z kim gra Ci się lub grało najlepiej?
Nie będzie chyba zaskoczenia, jeśli powiem, że najlepiej grało mi się z Malasińskim i Dziubińskim. W kadrze dobrze grało mi się również z Galantem i Witeckim. Najważniejsze jest to, aby zawodnicy się rozumieli, nie tylko na lodzie, a tak było w tych przypadkach. Jeśli nie będzie pomiędzy zawodnikami chemii, to na lodzie będzie to widać. Jeśli kogoś nie lubisz, to nie będziesz grał z nim dobrze. Musi być to wzajemne zrozumienie.
Najgroźniejszy wypadek na lodzie, który pozostał Ci w pamięci?
Nie widziałem tego, gdyż byłem wówczas w szpitalu ze względu na kontuzje barku, ale słyszałem od kolegów, że podczas meczu w Krakowie Noworyta został mocno trafiony krążkiem z głowę. Miał coś z uchem, pojawiło się dużo krwi. Pamiętam, że później spotkaliśmy się w szpitalu.
Najtrudniejszy moment w karierze?
Były takie dwa. Pierwszy to kiedy Podhale się rozsypało, po zdobyciu mistrzostwa Polski. Drugi to chyba ta Krynica. Niewypał. Cztery miesiące czekania, zwlekania. To byłby super wybór, gdyby to wypaliło, gdyby to było prawdą. Ale, niestety, to nie było prawdą. Ktoś zadrwił i wykorzystał nas, dlatego zostaliśmy na lodzie. Dobrze, że skończyło się to tak, jak się skończyło. Znaleźliśmy dla siebie nowych pracodawców. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby któryś z nas doznał kontuzji w Krynicy. Cały rok zostałby bez pracy.
Fot. Maciej Zubek
Krytyka - motywuje czy denerwuje?
Zależy od kogo. Mnie raczej denerwuje. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że dla niektórych krytyka może być motywująca. Zależy jednak kto krytykuje.
Co uznajesz za swój największy sukces w karierze?
Chyba zdobycie mistrzostwa Polski i Pucharu Polski z Sanokiem. Tak samo z Podhalem, choć tam miałem mniejszy wkład, gdyż byłem kontuzjowany. W ogóle ten czas spędzony w Sanoku wspominam bardzo dobrze. Pierwsze dwa lata były super. Fajna atmosfera. Sanok, moim zdaniem, jest super miejscem. Na początku było fajnie. To takie miejsce, w którym czujesz się dobrze. Kibice wiedzą, że grasz w hokeja i traktują cię, można powiedzieć, jak gwiazdę. Później stało się to trochę męczące, ale bardzo dobrze wspominam ten czas. Wygraliśmy mistrzostwo, zdobyliśmy dwa puchary. W trzecim roku trochę się to zmieniło. Chyba za długo wszyscy byliśmy razem. Atmosfera trochę się psuła. Nie zostaliśmy tam, ale klub cały czas funkcjonuje. Dobrze, że nie skończyło się tak, jak w Nowym Targu, gdzie po dużym sukcesie wszystko się rozwaliło. Fajnie, że zbudowano w Sanoku coś na nowo i dalej idzie im dobrze. Główną przyczyną tego, co stało się w Nowym Targu było natomiast odejście generalnego sponsora. Nikt z nas, z nowotarżan, nie może mieć i nie ma żalu do Wiesława Wojasa. Sponsorował wiele lat nasz hokej i po tym czasie postanowił to, co postanowił. Niestety, włodarze nie mieli kim go zastąpić i tak to się skończyło. Mieliśmy wówczas dobrą ekipę, ale każdy z nas miał dużo lepsze oferty z innych klubów. Niekiedy trzy- bądź cztery razy większe kontrakty. Nie było więc najmniejszych szans, aby zatrzymać niektórych zawodników.
Który z hokeistów z Twojej drużyny posiada największe umiejętności?
To będzie trudne. Jeżeli chodzi o pozycję bramkarza, to Gawriłow. Moim zdaniem, to najlepszy bramkarz nie tylko w Nowym Targu, ale i w całej lidze. Przyglądam się jemu od kilku treningów i potwierdza, że za "piękne oczy" nie biorą do KHL-u. Jeśli chodzi o zawodników z pola, to myślę, że Patryk Wronka ma największe umiejętności.
Kto najczęściej żartuje sobie w szatni Podhala?
Mnóstwo osób. Wszyscy sobie żartujemy z siebie, z innych. Myślę, że atmosfera w szatni Podhala jest najlepsza, z jaką się spotkałem. Tak było przed laty, tak samo jest teraz. Byłem w Sanoku, byłem w Krynicy, ale nigdzie takiej atmosfery nie było. Jest kilka osób, które tym wszystkim dowodzą, ale nie będę mówił kto to.
Najciekawszy żart z szatni, jaki pamiętasz?
Hmm (śmiech). Często chłopaki wkładają sobie do toreb przed wyjazdami różne gadżety, np. dziesięciokilogramowe odważniki, a także puchary, czy starodawne kaski. Ostatnio jeden z kolegów dźwigał łyżwy Sebastiana Łabuza, który nie pojechał na mecz. Sporo jest takich sytuacji.
Skąd wzięło się powiedzenie: "Dariusz Gruszka, jedna nóżka"?
(śmiech) To jest właśnie jeden z takich żartów, które robiliśmy sobie przed kilkoma laty. Jeden dogrywał jednemu, inny drugiemu, a ja dogryzałem Sławkowi Krzakowi. Nie pamiętam co mu mówiłem. Wiem tylko, że w jakimś meczu Krzaku zdobył dwie bramki, więc wypisywaliśmy mu na ławce pewne hasła. W odpowiedzi, kiedy ja strzeliłem jakąś bramkę, wymyślił, że kibice skandując moje imię, krzyczą: Dariusz Gruszka jedna nóżka (śmiech). To takie głupoty.
Fot. Maciej Zubek
Przejdźmy do kolejnych pytań. Kto jest według Ciebie najbardziej niedocenianym polskim hokeistą?
Z moje drużyny Piotr Kmiecik. A ogólnie? Chciałbym być oryginalny i nie wymieniać Michała Woźnicy, jak większość moich poprzedników, więc powiem Marcin Słodczyk.
Który polski gracz powinien zrobić większą karierę?
Grzesiek Pasiut. Odkąd byłem mały patrzyłem na grę Grześka. Podobało mi się, jak grał. To dobry zawodnik, który cały czas pokazuje, że jest jednym z najlepszych napastników w polskiej lidze. Przy odrobinie szczęścia on mógłby grać w dużo, dużo wyższej lidze, niż w Polsce. Myślę, że wciąż ma na to szansę.
Najlepszy gracz w Polskiej Hokej Lidze?
Patrząc przez pryzmat osiągnięć, Leszek Laszkiewicz.
Obrońca, którego najtrudniej minąć?
Miroslav Zatko.
Największy młody talent w Polsce?
Muszę się zastanowić. Najczęściej mówi się o Patryku Wronce... i chyba nie ma za bardzo w kim jeszcze wybierać.
Największy twardziel w lidze?
Tutaj musiałbym wymienić chyba ze trzech. To Maciej Urbanowicz, Kacper Guzik i Miroslav Zatko.
Najlepszy trener z jakim pracowałeś?
Za czasów SMS-u dobrze współpracowało mi się z Milanem Skokanem. On nauczył mnie bardzo dużo. Z bliższych czasów, to dobrze wspominam pracę z duetem Janczuszka-Ziętara.
Proszę dokończyć zdanie. Polski hokej to...
Polski hokej jest mało profesjonalny.
Największe głupstwo, które kiedykolwiek słyszałeś?
Że hokeiści to nieuki.
Największe kłamstwo, które kiedykolwiek usłyszałeś na swój temat?
Że jestem egoistą.
Co robisz w wolnym czasie?
Staram się spędzać czas aktywnie. Nawet jak nie mam treningów, to znajdę czas na ćwiczenia, bieganie. Poza tym studiuję, więc trzeba trochę czasu, nie dużo (śmiech), poświęcić szkole. A tak poza tym spędzam czas w domu, z rodziną i dziewczyną.
Czego najtrudniej sobie odmówić?
Słodyczy.
Czego najbardziej się boisz?
Chorób i tego, co będzie kiedy będę robił, jak skończę z hokejem. Kilka pomysłów już mam. Są one związane ze sportem.
Jak często się denerwujesz?
Bardzo często. Jestem chyba nerwową osobą. Raz na dzień się denerwuje. Całe szczęście, że wszelkie swoje nerwy i frustracje wyładowuje na lodzie.
Największe marzenia Dariusza Gruszki?
Mieć zdrowe dzieci i kochającą rodzinę. A sportowe to chciałbym, aby nasza reprezentacja wróciła kiedyś do światowej elity.
I na koniec, jaki inny talent niż granie w hokeja posiada Dariusz Gruszka?
Chyba jestem niezły we wszystkie sporty, poza piłką nożną (śmiech). Dobrze gram w siatkówkę. Kiedyś poświęcałem temu dużo czasu. Lubię też grać w tenisa.
Komentarze