Hokeiści: Zarówno my, jak i kibice, cierpimy na tych przepychankach
Polskich hokeistów, tych najbardziej doświadczonych i najdłużej występujących na krajowych lodowiskach, zapytaliśmy o to, jak oceniają "przepychanki" pomiędzy prezesem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie - Piotrem Hałasikiem - a przedstawicielami klubów? Jaki wpływ na ich przygotowania ma przerwa w rozgrywkach i co może się stać, jeśli zmagania ligowe szybko nie zostaną wznowione?
- Nie dzieje się dobrze, choćby dlatego, że nie pamiętam, aby podobna sytuacja kiedykolwiek miała miejsce w polskim hokeju - mówi Damian Słaboń, środkowy napastnik Comarch Cracovii i reprezentacji Polski. - Kluby nie mogą porozumieć się z prezesem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie i to nie wpływa dobrze na nas, zawodników. Cierpi na tym cała dyscyplina, z reprezentacją narodową i kibicami włącznie.
- Jest nieciekawie. Nie spodziewałem się, że czegoś takiego dożyję. Życie płata różne figle i tak to się teraz ułożyło, że mamy ten lokaut - dodaje Jarosław Różański, napastnik Aksam Unii Oświęcim.
- Dla hokeistów oczywiście sytuacja nie jest wygodna. Każdy z nas wolałby grać. Trening to nie to samo, co mecz - zauważa Leszek Laszkiewcz, skrzydłowy JKH GKS-u Jastrzębie. - Chcielibyśmy być w tym rytmie meczowy, dlatego boimy się co będzie dalej, bo jeżeli nie zagramy kolejnych meczów to trzeba będzie je odrobić w późniejszym terminie.
To z kolei może rodzić kolejne problemy - z terminami.
- Obecnie mamy przerwę świąteczną i odwołano jedynie dwie kolejki meczów. Nie widzę więc wielkiej zmiany, czy też wpływu tych nieporozumień na rozgrywki ligowe. Problem pojawi się dopiero podczas ustalania terminów zaległych spotkań - mówi Jarosław Różański.
- Podejrzewam, że wolnych terminów zbyt wielu nie ma. Jeśli stanie się tak, że trzeba będzie przełożyć kilka spotkań, to będziemy mieli w nogach taki maraton, że nasza gra nie będzie wyglądała najlepiej. Można powiedzieć, że jeśli tak się stanie, to my się "zajedziemy" - dodaje Leszek Laszkiewicz. - Lepiej jest oczywiście grać w jednym, ustalonym wcześniej rytmie. Szkoda więc, że doszło do przerwania rozgrywek. Wszelkie sprawy związane z ligą powinny być przecież ustalone przed jej startem. Nikomu to nie służy. Zarówno my hokeiści, jak i kibice tylko na tym cierpimy. Nie wiemy, kiedy zagramy i taka sytuacja, podejrzewam, rozbija każdemu trenerowi plan przygotowań, a trzeba pamiętać, że mamy w perspektywie play off i mistrzostwa świata.
Co, zdaniem hokeistów, jest główną przyczyną obecnego stanu rzeczy w polskim hokeju?
- Klubu mają interes, aby działać w ten sposób. Wiadomo, co dzieje się w związku. Ludzie, którzy pracowali bez zarzutu przez wiele lat w Wydziale Gier i Dyscypliny, są zwalniani. Nie chcemy się w to mieszać, ale dziwi nas to, że prezes Piotr Hałasik nie jest w stanie iść na kompromis i porozumieć się z klubami, a wciąż stawia na swoje - mówi Damian Słaboń. - Wiadomo, że kością niezgody jest walne zebranie członków i finanse związku. Z tego, co słyszymy zadłużenie PZHL-u rośnie i nie dzieje się dobrze. Ingerować w to nie chcemy, ale chyba po raz pierwszy w historii prezes nie może porozumieć się z klubami. Dziwi nas postawa prezesa, który nie chce iść na kompromis. Nie pamiętam takich czasów, a długo gram w hokeja.
- Trudno na ten temat mówić. Moim zdaniem są to prywatne zagrywki. Tutaj nie chodzi już o dobro polskiego hokeja - dodaje równie dosadnie Leszek Laszkiewicz. - Przeraża mnie to. My wszyscy na tym cierpimy, a najgorszej jest to, że nie możemy nic z tym zrobić.
Zawodnicy liczą jednak na szybkie zażegnanie konfliktu i powrót do gry w pierwotnie ustalonych terminach.
- Wierzymy, że działacze dojdą do porozumienia i uda się rozegrać turniej Pucharu Polski - dodaje Damian Słaboń.
- Z niecierpliwością czekam na finał tej sytuacji. Chciałbym wiedzieć, jak to się skończył - mówi Jarosław Różański. - Trudno w tej sprawie jednoznacznie określić kto ma rację. Nie umiem więc powiedzieć i nie umiem doradzić, w jaki sposób ugasić ten pożar. Nam, jako zawodnikom, zostało jedynie cierpliwie czekać na rozwój sytuacji.
Komentarze