Sam na sam z... Leszkiem Laszkiewiczem
O nauce, jaką można wyciągnąć z pracy nawet z najgorszymi trenerami, o znaczeniu szkolenia młodzieży, a także o uzależnieniu od adrenaliny - opowiada gracz października w Polskiej Hokej Lidze, napastnik 1928 KTH Krynica i reprezentacji Polski, Leszek Laszkiewicz.
Na początek poprosimy o kilka szybkich wyborów. Co jest bardziej przydatne dla hokeisty szybkość czy technika?
Jedno i drugie jest równie ważne.
Ciężka praca czy talent?
Ciężka praca.
Szybki strzał czy zaskakujące podanie?
Na równi.
Trening czy odnowa biologiczna?
Trening.
Rozgrywki NHL czy KHL są bardziej interesujące?
Nie oglądam.
Najlepiej gra mi się lub grało mi się z...?
Obecnie najlepiej gra mi się z Grześkiem Pasiutem. Chłopak ma trochę do udowodnienia wszystkim ludziom w Polsce, po tych ciężkich kontuzjach, które go spotkały. Widać, że jest teraz w pełni sił i spisuje się bardzo dobrze. Wcześniej świetnie grało mi się z Damianem Słaboniem i z moim bratem Danielem. Długie lata graliśmy razem. Mieliśmy fantastyczne momenty, ale bywały też i trudniejsze chwile. Najwięcej wspomnień mamy z czasów wspólnej gry.
Najgroźniejszy wypadek na lodzie?
Pamiętam, jak po rykoszecie krążkiem trafiony został Tomasz Landowski. To był nieprzyjemny moment, gdyż wyleciało mu pół szczęki.
Najtrudniejszy moment w karierze?
Jest ich mnóstwo. Nie ma tak, że cały czas jest kolorowo. Jestem zawodnikiem, od którego zawsze wymaga się najwięcej, w każdym meczu, a to bardzo często generuje trudne momenty.
Co jest najgorszego bądź najtrudniejszego w pracy hokeisty?
Wszystkiego po trochu, ale najtrudniejsza jest ciężka, codzienna praca. Jeśli dany zawodnik chce widzieć efekty swojej gry, musi przyłożyć się do pracy. To często bywa najtrudniejsze.
Krytyka - motywuje czy denerwuje?
Mnie motywuje.
Największy sukces w karierze?
Trudno mi wybrać. Wydaje się, że każde mistrzostwo Polski, jakie zdobywałem z poszczególnymi drużynami. To było świetne dowartościowanie dla każdego zawodnika, największa radość i super przeżycie, dlatego chciałbym jeszcze poczuć te emocje, z jakąś polską ekipą.
Najlepszy gracz w Polskiej Hokej Lidze zdaniem Leszka Laszkiewicz to...?
To też ciężkie pytanie, ale wybrał bym chyba Martina Vozdecky'ego, który jako jeden z nielicznych obcokrajowców w polskiej lidze prezentuje dobry, wyrównany poziom. A to się rzadko zdarza.
Najlepszy zawodnik przeciwko któremu grałeś w swojej karierze?
Peter Bondra.
Jaki jest najbardziej niedoceniany polski hokeista?
Trudno wskazać. Wiadomo, że każdy z nas pracuje po to, żeby się pokazać. Trenerzy się natomiast zmieniają i wydaje mi się, że nie ma takiego zawodnika, który nie miał okazji pokazać się przy tylu szkoleniowcach. Nie wskazałbym żadnego hokeisty.
Największy młody talent w Polsce?
Z ciekawością będę śledził poczynania Patryka Wronki. Słyszałem też o Alanie Łyszczarczyku. Obydwaj mają spory potencjał. Jedyne co jest minusem, to warunki fizycznie, ale nawet mimo to możliwości mają ogromne.
Największy twardziel w lidze?
Zdecydowanie mój brat - Daniel Laszkiewicz.
Który z zawodników w Twojej drużynie posiada największe umiejętności?
Mamy mnóstwo zawodników, no - może teraz już trochę mniej, bo kadra nieco uszczuplała, ale większość z nich to reprezentanci Polski i każdy dysponuje odpowiednimi cechami. Na pewno Marcin Kolusz posiada nieprzeciętne umiejętności.
Kto najczęściej żartuje sobie w szatni KTH?
Oj, zdecydowanie Nicolas Besch.
Proszę dokończyć zdanie. Polski hokej to...
Wielka amatorszczyzna.
Czy reprezentacja Polski zagra w najbliższym czasie w światowej Elicie?
Zależy o jakim czasie mówimy. Jeśli miałoby to być pięć, bądź dziesięć lat, to myślę, że tak. Oczywiście przy założeniu, że ciężko pracujemy na osiągnięcie sukcesu. Wszystko musiałoby być wszystko dobrze poukładane. No, ale.. (śmiech).
Najlepszy trener polskiej kadry narodowej to...?
Nie wybiorę, gdyż jestem zdania, że od każdego szkoleniowca można się czegoś nauczyć. Nawet od tego najgorszego można nauczyć się tego, aby więcej nie popełnić takiego błędu. Każdy trener coś wnosi. Jedni więcej, inny mniej, ale mają wpływ na rozwój zawodnika.
Złoty lek na uzdrowienie polskiego hokeja?
Już dawno to mówiłem i teraz to powtórzę - młodzież, młodzież i jeszcze raz młodzież. Szkolenie i inwestowanie w młodzież. Może to w końcu do kogoś dotrze.
Największe głupstwo, które kiedykolwiek słyszałeś?
Słyszałem, że były działacz rozsiewa plotki w Krakowie, iż hokeiści sprzedają mecze.
Największe kłamstwo, które kiedykolwiek usłyszałeś na swój temat?
Ten sam człowiek twierdzi ponoć, że chciałem wyrzucić z Cracovii trenera Rudolfa Rohaczka. Najgorsze jest to, że takie głupstwa wygaduje były działacz.
Najczęściej słyszane pytanie od fanów, bądź dziennikarzy?
"Kiedy polski hokej będzie lepszy?" i "Kiedy zagramy w Dywizji IA?".
Który z krajów, w którym grałeś, wspominasz najlepiej?
Zdecydowanie Włochy. Można powiedzieć, że grałem w kilku ligach i w fajnie zorganizowanych drużynach. W DEL wraz z Norymbergą zdobyliśmy drugie miejsce. W Witkowicach również była porządna drużyna. Włochy wspominam najlepiej, bo gdy przebywałem w Mediolanie, w rozgrywkach NHL był lockout. Wielu dobrych zawodników przyjechało do Włoch grać w tamtejszej lidze. Nasza drużyna była bardzo silna. Mieliśmy bardzo bogatego sponsora. Wszystko było świetnie poukładane. Mogę powiedzieć, że z takim profesjonalizmem nie miałem nigdy styczności. Życzę każdemu, aby coś takiego przeżył. Chciałby choć raz w życiu doczekać, aby w naszym kraju był choć jeden tak dobrze poukładany klub. Wymagane było od nas żebyśmy wygrali ligę. Tak się stało, a w dodatku dotarliśmy do finału Pucharu Kontynentalnego. Rozegraliśmy tam świetny i piękny mecz, którego Włosi pewnie nigdy nie zapomną. Przegraliśmy wówczas 3:5 z Dinamo Moskwa, po bardzo zaciętej grze, choć w drużynie przeciwnej występowały wtedy takie gwiazdy, jak Maksim Afinogienow czy Pawieł Daciuk.
A wspomnienia z Niemiec, z Norymbergi?
Raczej gorsze. Byłem wtedy młody, być może zbyt impulsywny. W pierwszym roku tam spędzonym grałem i wychodziło mi to dobrze, później miałem propozycje z innych klubów. W drugim roku, niestety, zmienił się trener. Mimo, iż w pierwszych trzech meczach zdobyłem dwie bramki i dodałem do tego asystę i wydawało się, że wywalczyłem dla siebie miejsce w składzie, trener nie widział mnie w swojej drużynie. Podszedłem więc do niego i zapytałem, co muszę dalej robić? Liczyłem na logiczną odpowiedź. Od razu, brzydko mi odpowiedział, że jestem Polakiem, jestem najmłodszy i najmniej zarabiam, więc nie będę grał. Powiedział to w brutalny sposób, więc odpowiedziałem mu - za przeproszeniem - żeby "lizał dupy Kanadyjczykom". Od tamtej pory sytuacja się zagmatwała. Być może wybuchłem, byłem zbyt impulsywny, ale z drugiej strony, nie liczyłem się z tym, że tak brutalnie mnie potraktuje.
Gdzie trzymasz zdobyte przez siebie medale i odznaczenia?
W Krakowie mam gablotę. Jest pełna.
Gdy nie grasz i nie trenujesz, to co robisz w wolnym czasie?
Zdecydowanie spędzam ten czas z rodziną.
Idealny dzień według Leszka Laszkiewicz?
Dla mnie idealnie jest wtedy, gdy moja rodzina jest szczęśliwa i widzę uśmiech na twarzach moich dzieci.
Jaki inny talent niż granie w hokeja posiada Leszek Laszkiewicz?
Muszę się przyznać, że za czasów podstawówki grałem w reprezentacjach szkoły w piłkę nożną, siatkówkę i koszykówkę (śmiech). Także na paru frontach mogłem się realizować, ale hokej od pierwszy dni wciągnął mnie najbardziej.
Czego najtrudniej sobie odmówić?
Ogólnie jedzenia. Może tego po mnie nie widać, ale mogę powiedzieć, że w tym temacie krążą o mnie legendy (śmiech). Potrafię zjeść bardzo dużo i nie wyobrażam sobie, że musiałbym sobie tego odmówić.
Czego najbardziej się boisz?
Jak jesteśmy przy temacie hokeja, to boję się tego, że kiedyś będę musiał zawiesić łyżwy na kołku. To będzie dla mnie bardzo trudny dzień i już się tego boje.
Jak często się denerwujesz?
Patrząc na to, co się dzieje w Polsce, w zasadzie ze wszystkim, to denerwuję się bardzo często.
I na koniec, czym dla Leszka Laszkiewicza jest adrenalina?
Dla mnie to podstawa. Nawet podczas tej rozmowy chodzę po pokoju w kółko (śmiech). Adrenalina to dla mnie wszystko. Żyć bez tego nie mogę. Wszędzie musi być wątek rywalizacji. Nienawidzę przegrywać, w zasadzie to nie potrafię przegrywać, choć ostatnio (śmiech) trochę się nauczyłem. Wywołuję wokół siebie mnóstwo adrenaliny. Nawet po meczach trudno mi zasnąć (śmiech), bo ciągle gram i myślę, co mógłbym zrobić lepiej. Nakręcam się cały czas, dlatego wracając do jednego z poprzednich pytań, boję się tego dnia, w którym skończę z hokejem, bo będę musiał gdzieś indziej znaleźć tę adrenalinę (śmiech). To jest pewne, że będę jej szukał.
Komentarze