Żigardy: Rywalizacja z Arkiem dobrze na mnie wpływa
Rozmowa ze Sztefanem Żigardym, 29-letnim bramkarzem GKS-u Tychy, który w miniony wtorek zadebiutował w tyskiej drużynie w meczu z Aksam Unią Oświęcim.
HOKEJ.NET: - Jak ocenisz pierwszy sparing w waszym wykonaniu?
Sztefan Żigardy, bramkarz GKS Tychy: - Był to bardzo dobry trening dla mnie, choć byłem po nim bardzo zmęczony. Cieszę się, że nie było tak ciepło, jak w ostatnich dniach, bo ten mecz mógł okazać się dla nas prawdziwym maratonem. W pierwszej tercji niestety nie graliśmy za dobrze w obronie i cieszę się, że straciliśmy tylko jedną bramkę.
Co zatem było dziś kluczem do zwycięstwa?
- Chyba właśnie to, że po pierwszej tercji był remis 1:1 (śmiech).
Czego oczekiwałeś po tym spotkaniu?
- Sam nie wiem, ale będąc jeszcze w Czechach słyszałem, że hokeiści w Polsce preferują ofensywny styl gry. Sam mecz był dobrym sprawdzianem dla mnie. Pierwsze spotkania zawsze służą do tego, by oswoić się z lodem i ze sobą nawzajem. Z czasem będzie coraz lepiej.
Na co zwracaliście uwagę podczas treningów?
- Jak co roku o tej porze przez kilka tygodni każdy zespół przygotowuje się do sezonu pod względem kondycyjnym, więc i nasze treningi tak wyglądały. Były dla mnie ciężkie nie tylko pod względem fizycznym, bo musiałem przyzwyczaić się także do nowego zespołu i trenera. Myślę jednak, że osiągnęliśmy swój cel, którym była budowa kondycji przed startem ligi.
Podczas okresu przygotowawczego drużyna prowadziła bardzo zróżnicowane treningi. Zawodnicy byli m.in. na paintballu.,jednak ty trenowałeś indywidualnie...
- Tak, dokładnie. Słyszałem od chłopaków o tych treningach i uważam, że to dobrze, że nie były one monotonne. Ja niestety nie mogłem z nimi trenować, ponieważ byłem zmuszony do treningu indywidualnego po niedawno przebytej operacji kolana.
Jaka atmosfera panuje w zespole?
- Atmosfera jest świetna! Chłopaki są żądni sukcesu, co bardzo mnie cieszy. Jest w zespole kilku doświadczonych zawodników po „30”, ale i kilku juniorów. Moim zdaniem jest to doskonałe połączenie.
Obecnie w GKS-ie jest dwóch bardzo dobrych bramkarzy. Jak ten korespondencyjny pojedynek z Arkadiuszem Sobeckim może pomóc GKS-owi?
- Może w niektórych drużynach jest to problem. Może sami bramkarze mają trudności w dostaniu się do podstawowych składów, ale dla mnie motywujący jest fakt, że Arek tak wysoko postawił mi poprzeczkę. Świetnie się dogadujemy. Na pewno zawsze lepiej jest, jeśli jesteś numerem jeden, ale dzięki takiej rywalizacji w każdym meczu i na każdym treningu będę musiał dawać z siebie sto procent możliwości, co na pewno wyjdzie mi na dobre.
Poza tym, jeśli zespół chce walczyć o najwyższe cele, a za taki uważam GKS Tychy, to musi mieć dobrych dwóch lub nawet trzech bramkarzy. Oprócz nas jest jeszcze jeden bramkarz, junior i mam nadzieję, że ten chłopak też czegoś się od nas nauczy.
Jaki styl bronienia preferujesz?
- Bronię tzw. motylkiem, ale często staram się wprowadzić rywala w błąd, stosując różne sztuczki z innych stylów.
Przed przybyciem do Tychów znałeś się któregoś z zawodników?
- Tak, znałem Jozefa Vitka i Pavla Mojżisza. Grałem też przeciwko Milanowi Baranykowi w Czechach. Rozmawialiśmy już o różnicach w czeskim i polskim hokeju. Dostrzegłem już jedną poważną - w stylu gry w Czechach i w Polsce. Tutaj gra nastawiona jest tylko na atak, a gra w defensywie nie jest tak popularna jak u nas. W Czechach drużynę zaczynamy budować od defensywy i gdy nasza obrona jest gotowa, to wtedy zaczynamy konstruować atak. Tutaj jest odwrotnie, co potwierdzają wyniki 5:1, 7:3 itd.
Po twoim odejściu z Ołomuńca twoi fani zmontowali dla ciebie specjalny filmik.
- Tak, fantastycznie mieć takich fanów, którzy przychodzą na mecze, śpiewają i dopingują nas. W Ołomuńcu grałem przez cztery lata i były to dla mnie najlepsze lata w karierze. Tuż po moim odejściu na Słowację (do HK Nitra – przyp. red.) kibice przyjechali do mnie, podziękowali mi za grę i pokazali ten film. Dla hokeisty wsparcie kibiców jest bardzo ważne.
Już po pierwszym meczu widzę, że w Polsce kibice też są bardzo mocno związani z hokeistami i przeżywają mecze swojej drużyny. Dzisiaj kibiców było tylko 300, ale słyszałem o tym, że tylko tylu mogło wejść na trybuny. Mam nadzieję, że na mecze ligowe będzie ich przychodziło znacznie więcej.
Rozmawiał: Jacek Kopciński
Komentarze