Déjà vu (VIDEO)
Po niezwykle emocjonującym meczu HC GKS Katowice pokonał na własnym lodzie Aksam Unię Oświęcim 3:2. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była seria rzutów karnych, w której jako jedyny nie pomylił się Nick Sucharski.
Katowiczanie dobrze weszli w mecz i od samego początku zepchnęli rywali do głębokiej defensywy. –Zaczęliśmy to spotkanie od falstartu. Graliśmy za nerwowo i popełnialiśmy wiele błędów– stwierdziłJerzy Gabryś, obrońca Aksam Unii.
Brzemienna w skutkach okazała się chwila zawahania Tomasza Połącarza (5. min.), którą znakomicie wykorzystał Filip Komorski. Wychowanek warszawskiej Legii z łatwością minął oświęcimskiego defensora, zmylił Michala Fikrta i pewnym strzałem po lodzie umieścił krążek w siatce.
Chwilę później zawodnicy "GieKSy" mogli zadać kolejne ciosy, ale nie zdołali wykorzystać dwóch gier w podwójnej przewadze (odpowiednio 98 i 83 sekundy). Podopieczni Jacka Płachty rozgrywali zamek zbyt wolno i zdecydowanie za rzadko uderzali na oświęcimską bramkę, czym ułatwiali pracę broniącym gościom.
Dopiero pod koniec pierwszej tercji ponownie zapalili czerwone światło nad bramką Michala Fikrta. Tym razem na listę strzelców wpisał się Kamil Kalinowski, który wykorzystał bierność oświęcimskich obrońców. –Ten mecz dobrze się dla nas ułożył. Strzeliliśmy dwie bramki i na pierwszą przerwę zeszliśmy w dobrych humorach– wyjaśniałFilip Komorskiśrodkowy katowiczan. –W drugiej tercji nasze indywidualne błędy sprawiły, że mecz zaczął się praktycznie od nowa.
Kalejdoskop
Biało-niebiescy złapali kontakt z rywalem w 31. minucie, wykorzystując tym samym okres gry w przewadze. Angel Nikolov znakomicie dograł do nadjeżdżającego Jarosława Rzeszutki, a ten odpowiednio przystawił łopatkę kija i zaskoczył Zane’a Kalembę. Podopieczni Tomasza Piątka złapali wiatr w żagle i nieco ponad dwie minuty później, po pięknym uderzeniu Marka Modrzejewskiego (krążek odbił się od poprzeczki i przekroczył linię bramkową) doprowadzili do wyrównania.
–W drugiej odsłonie byliśmy stroną dominującą, jednak w niektórych momentach brakowało nam instynktu strzeleckiego i chłodnych głów. Mogliśmy strzelić przynajmniej o jednego gola więcej– analizowałJerzy Gabryś, kapitan biało-niebieskich.
Na prowadzenie biało-niebieskich mógł wyprowadzić Siarhiej Chomko, ale najwyraźniej nie zrozumiał intencji Jarosława Różańskiego, który ściągnął na siebie obrońcę, a następnie sprytnie zagrał wzdłuż bramki. Białoruski skrzydłowy nie zdążył dojechać do krążka, choć ten przez dłuższy moment „tańczył” na linii bramkowej.
W 44. minucie doszło do małej przepychanki. Nerwy puściły Arturowi Gwiżdżowi, który starał się sprowokować Angela Nikolova, posyłając na jego kask kilka kuksańców. Czech pozostał niewzruszony, a rosły defensor „GieKSy” zarobił podwójną karę mniejszą. –Artura chyba poniosły emocje. Oczywiście porozmawiam z nim, bo jego kara mogła nas kosztować trzy punkty– powiedziałJacek Płachta, opiekun HC GKS-u.
Na kłopoty Kalemba
Katowiczanie, dzięki dobrej dyspozycji Zane’a Kalemby, wybronili się z opresji i przetrzymali 240 sekund gry w liczebnym osłabieniu. Amerykański golkiper popisał się nie lada refleksem przy uderzeniach Petera Tabaczka i Siarhieja Chomki.
Do końca regulaminowego czasu gry wynik się nie zmienił, więc kibice byli świadkami dodatkowych emocji, czyli dogrywki i rzutów karnych. Najazdy lepiej wykonywali gospodarze, którzy po jedynym trafieniu Nicka Sucharskiego mogli dopisać do swojego konta dwa punkty.
–Los się do nas uśmiechnął– cieszył sięFilip Komorski.
A oświęcimianie drugi raz z rzędu przegrali w „Satelicie” po karnych, na dodatek w tych samych rozmiarach. Dla hokeistów z Oświęcimia była to już jedenasta porażka z rzędu poniesiona po serii najazdów. Ostatnią wygraną w tym elemencie hokejowego rzemiosła odnotowali 22 listopada 2009 r, w meczu ze Stoczniowcem Gdańsk.
Powiedzieli po meczu:
Jacek Płachta, trener HC GKS:–Zagraliśmy dobrze w pierwszej tercji i strzeliliśmy dwie bramki, ale tych goli powinno być więcej. Mam tu na myśli przede wszystkim dwa okresy w podwójnej przewadze, których nie wykorzystaliśmy.
Gdy w drugiej tercji Unia zdobyła kontaktowego gola, troszkę „siedliśmy”. Jednak w trzeciej tercji pokazaliśmy charakter i muszę przyznać, że nieźle to wyglądało.
Wygraliśmy po karnych, ale mogliśmy się pokusić o zwycięstwo w regulaminowym czasie gry.
Tomasz Piątek, trener Aksam Unii: –Zaczęliśmy to spotkanie bardzo słabo. Popełniliśmy wiele indywidualnych błędów, a za dwa potknięcia zapłaciliśmy najwyższą cenę. W drugiej odsłonie odrobiliśmy strat, jednak dzisiejszego wieczoru mieliśmy problem z rozgrywaniem przewag. Gdybyśmy zdobyli bramkę wówczas, gdy na ławce kar siedział Gwiżdż, to zapewne wygralibyśmy to spotkanie. Niestety przegraliśmy po rzutach karnych, które były, są i będą loterią. Szkoda tych dwóch punktów.
HC GKS Katowice – Aksam Unia Oświęcim 3:2 k. (2:0, 0:2, 0:0, d. 0:0, k. 1:0)
1:0 – Komorski – Śmiełowski (4:23)
2:0 – K. Kalinowski – Valusiak (19:59)
2:1 – Rzeszutko – Nikolov, Różański (30:34, 5/4)
2:2 – Modrzejewski – Jaros (32:40)
3:2 – Sucharski – decydujący rzut karny
Sędziowali:Włodzimierz Marczuk – Marcin Polak, Sławomir Szachniewicz.
Kary:10 minut – 12 minut
Widzów:ok. 400
HC GKS:Kalemba – Cescon, Galant; Frączek, Sucharski, Popko – Milam, Bychawski; Campbell, Chwedoruk (2), Drzewiecki – Krokosz, Gwiżdż (6); Wiecki, K. Kalinowski, Valusiak (2) – Śmiełowski, Urbańczyk; Bepierszcz, Komorski, Grobarczyk.
Trener: Jacek Płachta
Aksam Unia:Fikrt – Gabryś, Nikolov (2); Chomko, Rzeszutko, Różański – Prokopczik (2), Piekarski (4); Jakubik, Tabaczek, Sarnik – Połącarz (4), Kasperczyk, Jaros, Adamus, Modrzejewski oraz Skrzypkowski.
Trener: Tomasz Piątek.
Komentarze