Oświęcimskie lodowisko szczęśliwe dla tyszan
W meczu 34. kolejki Polskiej Ligi Hokejowej Aksam Unia Oświęcim przegrała na własnym lodzie z GKS Tychy 2:4. - Jestem bardzo zawiedziony z postawy moich zawodników - stwierdził Charles Franzen, opiekun oświęcimian.
Jego zawodnicy już w 2. minucie stracili pierwszego gola. Adrian Parzyszek doskonale dostrzegł Łukasza Sokoła, a ten precyzyjnym strzałem z korytarza międzybulikowego zaskoczył Krzysztofa Zborowskiego. Siedem minut później prowadzenie podwyższył Marcin Kozłowski. - W krótkim odstępie czasu rywale strzelili nam dwie bramki. Przyszło im to zdecydowanie za łatwo. Nie potrafię wytłumaczyć, co się wtedy działo z zespołem - analizował szkoleniowiec unitów.
- Pierwsza tercja przebiegła pod nasze dyktando. Później popełniliśmy prosty błąd i zafundowaliśmy sobie nerwówkę - przyznał Wojciech Matczak.
Nadzieję w serca oświęcimskich kibiców wlał w 25. minucie Robert Krajczi. Słowacki skrzydłowy najszybciej dojechał do odbitego krążka i z bliskiej odległości skierował go do bramki. - Po tym trafieniu wróciliśmy do meczu, jednak zbyt szybko spoczęliśmy na laurach. Znów nie graliśmy tego, co sobie zakładaliśmy przed meczem i straciliśmy trzeciego gola - wyjaśnił 47-letni Szwed.
Jednak hokeiści Aksam Unii nie poddali się i w 36. minucie strzelili kontaktowego gola. Przed bramką zimną krew zachował Wojciech Stachura i strzałem z backhandu pokonał Arkadiusza Sobeckiego.
Pod koniec drugiej tercji podopieczni Charlesa Franzena mogli wyrównać, ale nie potrafili wykorzystać 114 sekund gry w podwójnej przewadze. - Drużyna, która nie strzela bramek w przewadze 5 na 3 nie zasługuje na to, by wygrać mecz. My mieliśmy dwa takie okresy i nie zdobyliśmy żadnego gola, więc wniosek nasuwa się sam - gorzko skwitował Peter Tabaczek.
- Odrobiny szczęścia zabrakło nam także w 41. minucie, gdy krążek po uderzeniu Wojtka Stachury znalazł się w siatce, choć sędzia, który oglądał tę sytuację na wideo, podjął inną decyzję - stwierdził Charles Franzen.
Biało-niebiescy bili głową w mur, a w końcówce ich trenerzy zdjęli bramkarza i wprowadzili do gry dodatkowego napastnika. Pokerowa zagrywka nie przyniosła wyrównania, ale przyczyniła się do straty kolejnego gola. Po błędzie Miroslava Zatki krążek przejął Grzegorz Pasiut i mając przed sobą pustą bramkę został sfaulowany przez powracającego Słowaka. Co prawda strzał reprezentanta Polski był niecelny, ale Maciej Pachucki - zgodnie z obowiązującymi przepisami - pewnym ruchem ręki wskazał na bramkę.
- Przyznam szczerze, że nie wiedziałem, że w takiej sytuacji uznaje się gola. W naszej lidze czegoś takiego jeszcze nie było, ale skoro jest taki przepis, to bardzo się cieszę, że trafienie zostało zapisane na moje konto - stwierdził zadowolony Grzegorz Pasiut. Dodał też, że oświęcimska hala lodowa jest dla jego zespołu bardzo szczęśliwa. - Wynika to z faktu, że opanowaliśmy schemat gry obronnej i płynne przejścia do kontrataku.
Liczby meczu:
185 - tylu sekund gry w podwójnej przewadze nie wykorzystali zawodnicy Aksam Unii.
43 - tyle minut trwała przerwa pomiędzy drugą a trzecią tercją, spowodowana była awarią rolby. - To zdarzenie nie wpłynęło na naszą grę i nie spowodowało żadnego zastoju. Czas w szatni szybciej mija - stwierdził z uśmiechem Wojciech Matczak, trener GKS-u. Jego zdanie podzielił także Charles Franzen: - Po ciężkiej drugiej tercji mogliśmy przynajmniej dłużej odpocząć.
Powiedzieli po meczu:
Charles Franzen, trener Aksam Unii Oświęcim: - Najbardziej zawiedli mnie zawodnicy, którzy na co dzień są liderami tego zespołu. Nie tak miał wyglądać ten mecz, ale sami jesteśmy sobie winni, bo popełniliśmy za dużo prostych błędów i nie wykorzystaliśmy przewag. Ciężko kogokolwiek wyróżnić.
Wojciech Matczak, trener GKS Tychy: - Byliśmy solidnie przygotowani do tego spotkania i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wygrała lepsza drużyna. Pracujemy nad tym, żeby GKS był zespołem w pełni tego słowa znaczeniu. Musimy wyeliminować jeszcze indywidualne błędy, bo to właśnie przez nie tracimy bramki. Dzisiaj na wyróżnienie zasłużył Arek Sobecki, był on naszym wsparciem w najtrudniejszych momentach.
Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy 2:4 (0:2, 2:1, 0:1)
0:1 - Sokół - Parzyszek, Da Costa (1:18)
0:2 - M. Kozłowski (8:45)
1:2 - Krajczi - Jakubik, Tabaczek (24:41)
1:3 - Szimiczek - Bagiński, Da Costa (31:33)
2:3 - Stachura - Prochazka (35:31)
2:4 - Pasiut (59:51, 4/6)
Aksam Unia: Zborowski - Urbańczyk, Zatko (8); Rziha (2), Tabaczek, Krajczi (6)- Noworyta (2), Piekarski; Stachura, Prochazka, Łopuski - Gabryś, Połącarz; Valusiak, Jakubik, Wojtarowicz oraz Jaros, S. Kowalówka, Modrzejewski.
Trenerzy: Tomasz Piątek, Charles Franzen.
GKS: Sobecki - Csorich (4), Bobczek; Bagiński (6), Szimiczek, Woźnica - Kotlorz (2), Sokół (2+10); Pasiut, Parzyszek (4), Da Costa (4) - Majkowski, Ciura; Witecki, Galant (2), T. Kozłowski oraz Gwiżdż; M. Kozłowski, Sośnierz, Przygodzki.
Trener: Wojciech Matczak
Sędziowali: Maciej Pachucki - Mariusz Smura, Leszek Kubiszewski.
Kary: 18-36 (w tym 10 minut za niesportowe zachowanie i 2 minuty kary technicznej).
Widzów: ok. 4000.
Komentarze