Prezes MMKS pyta: czy miasto stać na hokej? Burmistrz proponuje klubowi dodatkowe pół miliona z kasy miejskiej
Podczas dwugodzinnego spotkania ze sponsorami, radnymi, kibicami i sympatykami hokeja zastanawiano się, jak wesprzeć MMKS Podhale. - W takiej formie jak teraz klub nie może tego dźwigać. Jeszcze krok i doprowadzimy do upadku stowarzyszenia - stwierdził prezes Mirosław Mrugała.
- Po raz kolejny nowotarski hokej znalazł się na zakręcie - rozpoczął spotkanie Marek Fryźlewicz. - W imieniu władz miasta powiem, że Nowy Targ jest zainteresowany utrzymaniem dyscypliny i chce wspierać hokej. Oczywiście w granicach możliwości prawnych i finansowych. Najważniejsze jest, by drużyna wystąpiła i utrzymała się w lidze - dodał burmistrz.
Prezes klubu przez godzinę opowiadał o planach, o tym "z jakich źródeł czerpać, by można było utrzymać zawodników". Przypomniał pomysły zarządu sprzed roku - szukanie sponsora tytularnego, strategicznego, Klub Stu, Złote Karnety. - Nie ma na tym terenie firmy, która mogłaby być sponsorem głównym. Taki jest rynek i taka jest rzeczywistość. Na siłę nikomu nie da się wyrwać z kieszeni pieniędzy, nawet jeśli je ma. A często nie ma - rozkładał ręce. Jego zdaniem sponsorzy z Podhala, to osoby myślące sercem, bo logiki w myśleniu, że na hokeju da się zarobić - po prostu brak.
Potem przeszedł do ataku. - Czekamy na decyzję co do naszych propozycji. Pierwsza to Sportowa Spółka Akcyjna. Ten scenariusz ma zwolenników. Od tego nie uciekniemy. Przepisy dają czteroletni okres przejściowy, co oznacza, że za cztery lata musimy stać się spółką akcyjną, żeby grać w PLH. Pytanie, czy miasto na taką spółkę stać? Czy radni, burmistrz, mieszkańcy tego oczekują? Czy w ogóle miasto stać na hokej? - pytał Mirosław Mrugała. I sam sobie odpowiedział: - Myślę, że stać. Jeśli stać miasto na darowanie firmom podatków na 4,5 miliona, to i na nas budżet miasta stać.
Uwaga o kilkumilionowych umorzeniach wyraźnie zabolała burmistrza. - Myśmy nikomu niczego nie darowali. Wszystko jest przesunięte w czasie. Tak, umorzyłem także dług SSA Wojas. To była trudna decyzja i wiem, że może się skończyć albo zaskarżeniem mnie do RIO, albo nawet wizytą u pani Pitery - mówił poirytowany.
Druga propozycja MMKS to układ trójstronny: klub-miasto-prywatny inwestor. - Miejska Hala Lodowa wymaga natychmiastowego remontu. Łatwo jest stanąć przed lodowiskiem i mówić co trzeba zrobić. Ale zrobić coś, to już nie. Łatwo też pisać komentarze w internecie. Tymczasem temu klubowi potrzebne są dochody, ale musimy je na czymś wypracować. Sam hokej jest atrakcyjny, tylko że to za mało. Są tu z nami zawodnicy. Nie mają podpisanych żadnych kontraktów. Nie dziwcie się. Nie mogę ich podpisać nie mając pokrycia, bo to by było działanie na niekorzyść stowarzyszenia - argumentował prezes MMKS. Po czym dodał, że klub jest na takim etapie, iż nie można już zwlekać z decyzję. A jeśli ktoś ma lepszy pomysł na kierowanie pierwszą drużyną, czy klubem, to on od ręki zrzeka się funkcji. Dla dobra hokeja.
Pojawił się wątek budowania drużyny. A raczej prób niedopuszczenia do jej rozpadu. - Nie mamy środków na chłopaków, którzy tu siedzą, więc nie mamy co myśleć o obcokrajowcach - skwitował Roman Przygodzki. Na pytanie ilu jest członków tak zwanego Klubu Stu, czyli w zamierzeniu stałej, elitarnej grupy osób, które deklarują miesięczne wpłaty wysokości stu złotych - rzecznik klubu odparł - dziewięciu.
Utrzymanie drużyny Mirosław Mrugała wycenił na dwa miliony zł. Piotr Gacek chciał wiedzieć ilu pieniędzy. Padła odpowiedź - półtora miliona. Jak mówił prezes - z tego środowiska nie jest w stanie wygenerować więcej, niż 500-600 tys. zł.
Do lokalnego patriotyzmu odwoływał się Grzegorz Pustułka. - Jeśli będzie stu członków Klubu Stu i każdy przekaże sto złotych miesięcznie, to łatwo obliczyć ile to pieniędzy. A jeśli będzie nas pięciuset? Nas, małych przedsiębiorców, kibiców, którzy bez oglądania się na to, czy Mirek Mrugała albo ja do nich przyjdzie osobiście i poprosi. Odnoszę wrażenie, że 25 tysięcy mieszkańców czeka aż przyjdę, zapukam, uklęknę i będę błagał. Błagam teraz. Mogę nawet na kolanach. Ale miejmy trochę własnej inicjatywy - zaapelował. Wtórował mu Janusz Kmiecik: - Wstydem byłoby, gdyby po tylu mistrzowskich tytułach drużyna zrezygnowała z ligi. Za dwa, trzy lata będziemy się wstydzić, że zabrakło drużyny pierwszoligowej w mieście.
Radny powiatowy Adam Jurek zaproponował, by zamiast przekazywać z budżetu miasta około 300 tys zł (według umowy kwota przeznaczana jest na cele promocyjne miasta) klubowi, dawać te pieniądze jako stypendia dla zawodników. Burmistrz uznał, że "wszystko jest możliwe, jeśli taka będzie wola Rady". Jednak w dobrą wolę części radnych zdaje się Marek Fryźlewicz nie wierzyć. Przypomniał, że oprócz pomocy finansowej, jaką wciąż miasto oferuje - szeroko rozumianemu hokejowi, dodatkowo opłaca czterech trenerów.
- W imieniu Rady Miasta zapewniam, że bardzo chętnie pochylimy się nad każdym pomysłem. Ten wydaje się sensowny i wymaga dyskusji - mówił Michał Glonek. Odnosząc się do propozycji MMKS o administrowaniu halą lodową przez klub, przewodniczący Rady Miasta dodał: - Czekamy, aż wpłyną projekty od pana burmistrza. Wiemy, że wymaga to podziału Zakładu Gospodarczego Zieleni i Rekreacji. Pan burmistrza pół roku temu już nam obiecał informacje na ten temat. Czekamy cierpliwie. A jak wreszcie dostaniemy te materiały i projekty z uwagą się nimi zajmiemy.
Burmistrz stwierdził, że podział ZG ZiR nie ma nic do rzeczy. Nie ma wpływu na utrzymanie pierwszej drużyny, bo podział żadnych pieniędzy nie przyniesie. Innego zdania był Jacenty Rajski.- Jeśli przyszli sponsorzy nie będą mieć możliwości wydzierżawienia MHL na kilkadziesiąt lat, nie będzie chętnych w inwestowanie - zauważył radny.
Wszyscy byli zgodni, że decyzje muszą zapaść szybko. Na rzuconą przez prezesa Mrugałę uwagę, że może ktoś z sali wyjmie 200-300 tys zł oczy wszystkich zwróciły się na Grzegorza Podlewskiego. Prezes ZEW zaproponował, by na kwestie wsparcia nowotarskiego hokeja patrzeć szerzej. Skoro w samym Nowym Targu brakuje potencjału, trzeba zwrócić się do sąsiednich miast i gmin. Wytknął zarządowi klubu, że skoro rok temu już było ciężko zmobilizować lokalne środowisko, to trzeba było wtedy zarzucić sieć szerzej.
Do burmistrza i radnych zwrócił się też Andrzej Zając. - Czy będziecie mieć tyle odwagi, by zdecydować za tych ludzi i przekazać pieniądze na hokej? Cały czas mamy nadzieje, że dostaniemy halę w zarządzanie. Do końca czerwca miała zapaść decyzja. I nic. Czekamy - mówił członek zarządu klubu.
Dyskusję zakończył Mariusz Jelonek. Zwracając się do prezesa MMKS zapytał, czy chce by miasto zwiększyło finansowanie klubu o pół miliona. Jednocześnie odwrócił pytanie i burmistrza zapytał, czy miasto może to zrobić.
Marek Fryźlewicz zareagował błyskawicznie. - Chcę usłyszeć jedno słowo odpowiedzi. Czy te pół miliona wystarczy, by utrzymać drużynę? Jeśli tak, to ja, Marek Fryźlewicz, którego wujkiem był Tadeusz Kramarz jutro przygotowuje projekt uchwały. Tę propozycję będzie firmował Marek Fryźlewicz! A jak zachowa się Rada Miasta, zobaczymy - skwitował burmistrz.
- Drużynę utrzymam, tylko nie wiem, czy na tym poziomie co teraz - odpowiedział Mirosław Mrugała.
Sabina Palka
www.podhale24.pl
Komentarz :
Oczywiście doceniam gest burmistrza. Pomijając, że to gest z nie swojej, ale publicznej kieszeni. Ale to mi wygląda na przyklejenie plastra na złamaną nogę. Nie tylko - za mało, ale i niewłaściwie. Wydaje mi się, że nie chodzi o to, by co rusz przekazywać kolejne kwoty na hokej. Klub prosił o wędkę, nie o rybę.
Sabina Palka
Komentarze