Zachowali twarz dzięki trzeciej tercji
W gdańskiej hali Olivia spotkały się dwa zespoły, których poziom sportowy w tym sezonie często jest pochodną poziomu finansów klubowej kasy. Niedzielny pojedynek dowiódł zgromadzonej publiczności, że kasy obu klubów świecą pustkami. Jedynie wygrana przez Stoczniowców 5-0 trzecia tercja dała gdańskim kibicom nadzieję, że może ich drużyna znów pokaże dobry hokej, gdy do klubu dotrą obiecane przez prezydenta Adamowicza pieniądze.
Zanim wrócimy do sytuacji finansowej klubów, której poświęcona była większa część konferencji prasowej, poświęćmy kilka zdań pojedynkowi na tafli.
Mecz zaczyna się od mocnego uderzenia gospodarzy, którzy już w trzeciej minucie wykorzystują okres gry w przewadze. Wynik otwiera Filip Drzewiecki, który jadąc wzdłuż bramki strzela nie do obrony pod poprzeczkę. Goście odpowiadają dopiero po zarządzonej o niecałe 3 minuty za wcześnie przerwie, podczas której wymieniana jest uszkodzona pleksa. Wcześniej 100% sytuacji nie wykorzystują Cychowski i Twardy, przegrywając pojedynki z Odrobnym. Dopiero 12 sekund przed syreną kończącą pierwszą tercję goście błyskawicznie wykorzystują okres gry w przewadze, a Tomasz Kozłowski wpycha gumę między parkanami gdańskiego bramkarza.
Druga tercja rozpoczyna się bezpośrednio po pierwszej, a gdańszczanie wciąż czują gorycz utraconej bramki. Goście łapią karę, a liczebną przewagę strzałem z ostrego kąta pod poprzeczkę na bramkę zamienia Skutchan. - Brakuje mi jeszcze kilku takich zawodników jak Roman Skutchan - komentował po meczu trener Tadeusz Obłój. - W drużynie powinna być przewaga starszych, doświadczonych zawodników, od których młodzi będą się uczyli i na których będą się wzorowali.
Już chwilę później dwóch idealnych sytuacji nie wykorzystuje Szymon Marzec, nie strzelają też Maciej Rompkowski, Steber i Ziółkowski. W odpowiedzi goście przeprowadzają szybką akcję, i mimo iż Odrobny pewnie broni strzał Tomka Kozłowskiego, to wobec dobitki Stokłosy jest już bezradny. - Wyrazy uznania dla drużyny Zagłębia, która wyszła na lód prosto z autokaru i zaprezentowała dużą determinację i bezwzględnie wykorzystała brak naszej dyscypliny taktycznej - komplementował przeciwników trener Tadeusz Obłój. -Tymczasem mimo, że mam takie talenty jak na przykład Chmielewski, to w dzisiejszym meczu ten chłopak był najgorszym zawodnikiem spotkania, kompletnie bez dyscypliny taktycznej, nie wracał się, nie trzymał formacji - jakby w ogóle nie było go na treningach. Tylko do przodu, do przodu - a w hokeju brak jednego zawodnika w obronie często kończy się utratą bramki.
Stoczniowcy cisną, ale nie wykorzystują stworzonych sytuacji - Jankowski dwukrotnie obija parkany Dzwonka, Skutchan pechowo trafia w poprzeczkę, a jadącemu sam na sam Ziółkowskiemu nie udaje się wykiwać sosnowieckiego bramkarza.
Trzecią tercję gospodarze ponownie zaczynają od gry w przewadze, ale pierwsi przed szansą stają goście. Groźną kontrę kończą przed bramką bracia Kozłowscy, ale Marcin nie wykorzystuje idealnego podania swojego starszego brata, i zamiast do pustej bramki - strzela w łyżwę powracającego do słupka Odrobnego. - Nie mam pretensji do Marcina o niewykorzystane sytuacje - komentował po meczu trener Krzysztof Podsiadło. - Pomijając fakt, że może po prostu nie miał swojego strzeleckiego dnia, to grał pożyczonym kijem, gdyż swój złamał, a nasz klub jest w takiej sytuacji, że zawodnicy nie mają często zapasowego kija. Zresztą - dlatego graliśmy tylko w pięciu obrońców, gdyż szóstemu pękła łyżwa, a zapasowej również nie mieliśmy.
Tym razem Stoczniowcy błyskawicznie odpowiadają, a błyskawiczną kontrę na bramkę zamienia wybrany przez trenera zawodnikiem spotkania Roman Skutchan. Podrażnieni goście próbują błyskawicznie odpowiedzieć, na lodzie wręcz szaleją bracia Kozłowscy, jednak nie potrafią ponownie pokonać Odrobnego. Ten nie tylko świetnie spisuje się między słupkami, ale już niemal tradycyjnie asystuje przy kolejnej bramce, zaliczając ósmą asystę w tym sezonie po tym, jak goście popełniają błąd grając w przewadze. Odrobny błyskawicznie uruchamia kontrę, a Jankowski strzałem pod porzeczkę zwiększa prowadzenie gospodarzy. Dokładnie po trzech minutach kolejną bramkę dla gdańszczan zdobywa Steber, ale gdy po kolejnych 16 sekundach z niebieskiej prosto w okienko strzela Kabat - trener Podsiadło bierze czas i próbuje uporządkować grę swojego zespołu. - Przed trzecia tercją trener powiedział nam ostro, że mamy się w końcu zabrać do roboty - komentował po meczu Marcin Kabat, który strzelił pierwszą bramkę w tym sezonie. - Po strzeleniu trzeciej bramki wreszcie złapaliśmy swój rytm, zagraliśmy konsekwentniej w obronie. Cieszę się , że wreszcie strzeliłem swoją bramkę w tym sezonie i mam nadzieję, że od teraz będzie ich więcej.
Czas wzięty przez gości na niewiele się zdaje, gdyż już po minucie kolejną bramkę dla Stoczniowców strzela Tomek Ziółkowski. Wówczas trener Podsiadło ściąga na ławkę Dzwonka, którego na bramce zastępuje Łukasz Blot, który już do końca zachowuje czyste konto. - Mimo, iż ściągnąłem Tomka na końcówkę, uważam go za najlepszego zawodnika naszego zespołu, gdyż trzymał nam wynik przez dwie tercje - komentował po spotkaniu trener Krzysztof Podsiadło. - Niestety, gdy się gra w 14, to w trzeciej tercji zwyczajnie brakuje sił - i tego właśnie doświadczyliśmy w tym spotkaniu.
- Nie chcę tutaj zwalać winy na czynniki pozasportowe, ale brakuje nam pieniędzy na kije, łyżwy, rękawice, a dzisiaj nie zagraliśmy nawet tym składem, który przyjechał, a w którym z konieczności na obronie musiałem postawić Martina Voznika - kontynuował trener Podsiadło. - W naszym mieście jest niejasna sytuacja, niby mamy sponsorów, ale oni czekają na miejskie kontrakty, które zostały zamrożone z nieznanych nam przyczyn. Musimy opierać się na drobnych sponsorach, których wsparcie jest teraz bezcenne, ale wystarcza jedynie na dogranie sezonu do końca.
- Nasz zespół trapią podobne problemy jak drużynę z Sosnowca, niektóre piątki są zestawione w taki sposób, żeby w przypadku złamania kija przez jednego zawodnika mógł pożyczyć pasujący kij od kolegi z innej piątki - wtórował trener Obłój. - Sytuacja jest dramatyczna, gdyż nowo wybrany prezes spółki sportowej nie ma upoważnienia do dysponowania kontem spółki, a nawet nie ma podobno swojego biurka w klubie. Zresztą, to co przejął nowy prezes to podobno góra długów powstałych od początku sezonu, więc zanim będziemy mogli kupić jakikolwiek sprzęt - musimy zabezpieczyć pieniądze na zaległe pensje dla naszych zawodników. Tymczasem prezes Kostecki wyjechał na urlop, a my jutro rano mamy wyjechać da kolejny mecz, a nie mamy na to pieniędzy. Nowy prezes spółki sportowej, pan Petrasz, wykładał pieniądze z własnej kieszeni, bo za co np. Chmielewski miał zapłacić karę za 10min. kary, skoro nie dostaje pensji? Czy ktoś w PZHL-u się zastanawia, jakie kłopoty przeżywają polskie klubu hokejowe? Tymczasem PZHL robi sobie z zawodników swoich sponsorów, bo jak ktoś z nich dostaje 10min. albo karę meczu, to musi zapłacić karę właśnie do PZHL, a nie do klubu, czy nawet do przeciwnika. Ale jak jakiś człowiek bez wyobraźni ułożył idiotyczny plan rozgrywek, to kto za to ma zapłacić? My w piątek graliśmy w Tychach, wróciliśmy w sobotę rano - więc chłopcom należał się odpoczynek. Dzisiaj mecz, a jutro bez treningu znowu jedziemy, żeby we wtorek zagrać z Podhalem. Wrócimy w środę rano - więc znowu się należy odpoczynek, a w czwartek powinniśmy wyjechać na piątkowy mecz z Unią. Wrócimy w sobotę rano - i znowu powinien być odpoczynek po nieprzespanej nocy. A kiedy my mamy trenować? Przecież wystarczyłoby zagrać w piątek w Tychach, w sobotę potrenować w Tychach a w niedzielę zagrać w Sosnowcu - i wrócić do domu, czy nawet zostać jeszcze do wtorku na mecz z Unią. A w przyszłym tygodniu zagrać trzy mecze u siebie. A tak tylko marnujemy pieniądze, zamiast kupić 20 kijów będziemy podróżować po Polsce - kończył trener Stoczniowców.
Stoczniowiec Gdańsk - Zagłębie Sosnowiec 7-2 (1-1, 1-1, 5-0)
Przeczytajrelację LIVEze spotkania.
Komentarze