Rzeszutko: Najważniejszy jest sukces drużyny
Jeden z dwóch Polaków w pierwszej dziesiątce klasyfikacji kanadyjskiej PLH, najlepszy zawodnik Stoczniowca. Niesamowicie skromny, pogodny i otwarty, aż chce się powiedzieć „nasz chłopak z Wisły”, ale o Jarosławie Rzeszutko trzeba by powiedzieć „nasz chłopak z Gdańska”. Jak długo jeszcze? Najlepszemu zawodnikowi Stoczniowca kontrakt kończy się 31 marca.
Jesteś jedynym zawodnikiem Stoczniowca, który w tym sezonie rozegrał wszystkie mecze. Miałeś jakieś inne przygotowanie przed tym sezonem czy to tylko szczęście?
Miałem szczęście, że omijały mnie kontuzje. Właściwie miałem bardzo dużo szczęścia, bo nie złapałem żadnej kontuzji – odpukać, bo mam nadzieję, że to nie jest jeszcze dla mnie koniec sezonu. Nie ukrywam, że po poprzednim – pechowym - sezonie ma to dla mnie bardzo duże znaczenie. Łapałem w ubiegłym roku bardzo dużo kontuzji, w tym tę najgorszą w całej karierze (złamanie szczęki – przyp. redakcji), była jeszcze pachwina, później choroba. Oczywiście duże znaczenie miało tegoroczne przygotowanie letnie - nie opuściłem żadnego treningu i starałem się pracować jak najsumienniej. Do tego doszła w sezonie doskonała odnowa prowadzona przez Pana Krzyśka Pisowackiego i treningi regeneracyjne prowadzone przez trenera Słowakiewicza. Nie miałem przestojów, nie było jakichś dłuższych spadków formy. Miałem oczywiście słabsze mecze, ale nie było jakiegoś dłuższego okresu, podczas którego zacząłbym się zastanawiać, co się dzieje. I nie ukrywam, że to też dodawało mi pewności siebie. Zresztą - nadal czuję się świetnie, nic mnie nie boli - pewnie zaraz ktoś napisze, że skoro nie boli, to się obijałem (śmiech). Jak mówiłem mamy bardzo dobrze przygotowaną odnowę. Krzysiek Pisowacki to jest wspaniała osoba, bez niego w Gdańsku na pewno nie było by tak dobrze jak jest. Tworzy atmosferę w szatni i wspiera nas na ławce, czasem jego wskazówki są bezcenne. On jest nie do przecenienia.
Jesteś w klasyfikacji kanadyjskiej pierwszy w Stoczniowcu i jednym z dwóch Polaków w pierwszej 10 klasyfikacji PLH. Robi to na Tobie wrażenie?
Nigdy nie byłem tak wysoko i muszę przyznać, że się tego nie spodziewałem. Chciałbym w związku z tym podziękować trenerowi Słowakiewiczowi, który przez cały sezon bardzo we mnie wierzył i przez cały sezon stawiał mnie w pierwszym ataku. Miałem też bardzo dobrych partnerów w ataku – Wojtka Jankowskiego, Josefa Vitka, Jana Stebera i przez cały sezon Romana Skutchana. Ich wkład w mój sukces jest bardzo duży, cały czas się od nich uczę, to bardzo dobrzy zawodnicy. Miło jest spojrzeć po sezonie w statystyki, to przyjemne uczucie zobaczyć, ile jest na moim koncie strzelonych bramek i wypracowanych asyst, ale i tak najważniejszy jest sukces drużyny – przy nim indywidualne sukcesy nie mają już takiego znaczenia.
Jak sam mówisz zagrałeś w kilku różnych ustawieniach. Czy jest jakieś wymarzone i Twoim zdaniem optymalne ustawienie, w którym chciałbyś zagrać?
Hmmm… z Owieczkinem już pewnie nie zagram co? (śmiech) Nie mam takich konkretnych nazwisk, najważniejsze jest znaleźć wspólny język, stworzyć kolektyw, nie ma znaczenia wiek zawodnika – za to trzeba się wzajemnie lubić. Zależałoby mi również, żeby innym zawodnikom dobrze się ze mną grało.
W Twoim odczuciu piąte miejsce Stoczniowca jest realizacją założeń przedsezonowych czy to wynik poniżej Waszych oczekiwań?
Naszymi oczekiwaniami zawsze jest Mistrzostwo Polski – po to gramy. Niestety nie zawsze da się to przełożyć na rzeczywistość. Możemy tylko gdybać, co by było gdybyśmy dostali się do pierwszej szóstki i trafili w PO na inną drużynę. Przy dobrym przygotowaniu i bardzo dobrej taktyce moglibyśmy wywalczyć więcej, ale w tym momencie Cracovia była poza naszym zasięgiem – miała 4 równe piątki. Nawet jeśli wyniki i przebieg meczów z Cracovią na to nie wskazują, to jednak są te szczegóły hokejowe – dojrzałość zawodników, odpowiedzialność, przegląd sytuacji na lodzie, konsekwencja w realizacji założeń taktycznych. No i jeszcze jedno – szczęście. A jak wiemy - ono sprzyja lepszym.
Ten sezon dla Stoczniowca bardzo dziwny i chyba trudny. Odeszło kilku zawodników, spadliśmy do grupy B, otarliśmy się o walkę o utrzymanie. Z drugiej strony świetne mecze z Cracovią i bezdyskusyjne wygrane z Janowem i Unią. Co właściwie działo się w tych etapach?
Rozmawialiśmy w drużynie i wymienialiśmy się pierwszymi podsumowaniami na temat tego sezonu. Wszyscy podkreślają, że to był dziwny sezon, wahania były bardzo duże. Być może to wynikło z charakterystycznych wahań młodych zawodników. A nasza drużyna ma naprawdę niewielu „starych” zawodników. Oni trzymają przez cały sezon równy poziom, ale dla młodszych zawodników to duży problem. Młodzi potrafią zagrać znakomity mecz, żeby już na kolejnym nie istnieć. Najgorszy moment to spadek do grupy B i trzy kolejne przegrane. Ale wreszcie udało nam się otrząsnąć i przygotować pod PO.
Czego właściwie zabrakło, żeby w tych trzech nieszczęsnych meczach zdobyć jeden punkt i zostać w grupie A?
Zabrakło wszystkiego po trochu: szczęścia, umiejętności, innych obsad sędziowskich.
Masz uczucie, że południe zagrało celowo przeciwko północy?
Nie, nie chcę wchodzić w takie tematy. Mam nadzieję, że gramy tylko w hokej - i tyle. Może chodziło o szczęście np.: nie uznaną, a prawidłowo zdobytą bramkę Josefa na 2 min. przed końcem - byłby remis i duża szansa na zdobycie 1 pkt. Wygrywamy 2:0 w Oświęcimiu – i coś się psuje w grze, wygrywamy 3:0 po I tercji z Zagłębiem – i znowu coś się psuje. Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć co się stało - zabrakło nam wszystkiego po trochu.
31 marca kończy Ci się kontrakt w Stoczniowcu. Zostały więc tylko dwa tygodnie. Były już jakieś rozmowy z Zarządem klubu?
Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że teraz jest właśnie ten czas, kiedy podejmiemy negocjacje.
Jak bardzo łakomym kąskiem jesteś na rynku hokejowym? Ile było propozycji z innych Klubów?
Aż tak dużo nie (tajemniczy uśmiech) … było kilka wstępnych zapytań i rozmów. Myślę, że teraz dopiero będzie czas rozmów - ciężkich rozmów.
Dlaczego ciężkich?
Ciężkich przede wszystkim dlatego, że nie wiadomo dokładnie jaka będzie sytuacja Stoczniowca w przyszłym sezonie, a decyzję muszę podjąć teraz. Ciężkie jest oczywiście myślenie nad tym, że trzeba będzie zostawić Gdańsk, rodzinę i bliskie osoby, ale mam taki a nie inny zawód. Nie do pomyślenia jest dla mnie również, że mógłbym grać całe życie i nie zdobyć tytułu Mistrza Polski. Przynajmniej Mistrza Polski!
Masz jakieś plany na tegoroczny urlop?
Bardzo lubię podróżować, ale do urlopu jeszcze daleko – pewnie będzie to jakiś „last-minute”, ale na pewno w jakimś gorącym kraju. Zauważyłem, że taki wypoczynek i relaks bardzo mi służy - i ważne żebym tego nie zaniedbał.
Odpoczywasz spokojnie czy na wakacjach też potrzebujesz dawki adrenaliny?
(śmiech) Trzeba wszystkiego w życiu spróbować i kolekcjonować mocne wrażenia. Ale niestety w moim przypadku odpadają wszystkie atrakcje, mogące spowodować kontuzje np.: skoki na bungee. Ale na pewno podczas wakacji nie zabraknie innych atrakcji dostarczających mocnych wrażeń – jak najbardziej!
To życzę Ci wielu bezpiecznych mocnych wrażeń.
Dziękuję. A korzystając z okazji chciałbym bardzo podziękować w imieniu całej drużyny naszym Kibicom. Za wsparcie przez cały sezon, wiele wyrazów sympatii. Mamy nadzieję, że będzie Was przychodziło coraz więcej, a gra Stoczniowca już w przyszłym sezonie będzie Was coraz bardziej cieszyła.
Pełen wywiad z Jarosławem Rzeszutko na stoczniowiec.hokej.net
Komentarze