GKS Tychy częściowo odrabia straty
Zawodnicy GKS Tychy koncertowo zagrali w trzeciej tercji meczu z Podhalem Nowy Targ i wygrali 4:1. Dzięki temu tyszanie odrobili częściowo straty i ponownie przegrywają tylko jednym meczem w rywalizacji półfinałowej.
Trener Vavrecka wyciągnął wnioski z wczorajszego meczu i już od początku spotkania GKS grał czterema atakami. Pomieszał nieco poszczególne formacje, co zaowocowało w ostatniej części meczu.
Podobnie jak we wczorajszym spotkaniu pierwsza tercja przyniosła bezbramkowy remis. Od pierwszych minutach zawodnicy GKS byli częściej przy krążku i kilkukrotnie udało im się zamknąć rywali w ich tercji obronne. Zabrakło jednak celnych strzałów, które mogłyby otworzyć wynik spotkania. W 8 minucie na ławkę kar został odesłany Łabuz, który przewracał przed bramką Podhala Tomasza Proszkiewicza. Tyszanie rozegrali przewagę bez pomysły i mieli problemy z wjechaniem do tercji nowotarżan. W 11 minucie Milan Baranyk mocno strzelał sprzed niebieskiej, ale krążek pewnie wyłapał Arkadiusz Sobecki. Trzy minuty później Krzysztof Majkowski popełnił błąd pod swoją bramką. Nie potrafił wykorzystać tego Bakrlik, który przegrał pojedynek z bramkarzem gospodarzy. Przed końcem pierwszej odsłony, kontuzji nabawił się Krzysztof Zapała, który długo nie podnosił się z lodu i opuszczał taflę w asyście swoich partnerów.
Na początku drugiej tercji GKS Tychy miał kilka okazji do strzelenia bramki, ale strzały z niebieskiej Bagińskiego i Kotlorza nie zaskoczyły bramkarza przyjezdnych. W 26 minucie szybką kontrę przeprowadził Krystian Dziubiński i stanął oko w oko z Arkadiuszem Sobeckim. Pojedynek wygrał bramkarz GKS i nadal wynik był bezbramkowy. Trzy minuty później w podobnej sytuacji był Michał Woźnica, ale tyskiemu napastnikowi nie udało się wymanewrować Krzysztofa Zborowskiego. W 35 minucie Adrian Parzyszek dostał dokładne podanie na niebieską i szybko pojechał w stronę bramki Podhala. Kapitan tyskiej drużyny przełożył sobie krążek na backhand i słabym strzałem nie zdołał pokonać Zborowskiego. Pierwsza bramka w dzisiejszym spotkaniu padła dopiero w 38 minucie. Tomasz Malasiński dostał dokładne podanie od Marcina Kolusza i mocnym strzałem umieścił krążek w bramce.
Trener Vavrecka od początku spotkania grał na cztery ataki, co przyniosło efekt w ostatniej części gry. Tyszanie zachowali sporo sił, dzięki czemu mogli podkręcić tempo i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Już w 43 minucie zawodnicy tyskiego klubu doprowadzili do remisu, a strzelcem wyrównującej bramki był Adam Bagiński. Napastnik GKS wykorzystał zamieszanie pod bramką Podhala i pokonał Zborowskiego. Pięć minut później gospodarze zdołali po raz pierwszy wyjść na prowadzenie. Tomasz Maćkowiak wprowadził krążek do tercji obronnej przyjezdnych i podał przed bramkę do Sławomira Krzaka, który strzałem z nadgarstka strzelił drugą bramkę dla GKS. Tyszanie nie zadowolili się jednobramkowym prowadzeniem i nadal zaciekle walczyli o każdy krążek. Przyniosło to efekt w 51 minucie. Adrian Parzyszek pomknął lewą stroną i już w tercji obronnej przyjezdnych podał na środek do Robina Bacula. Czeski napastnik nie zmarnował dogodnej sytuacji i podwyższył na 3:1. Zawodnicy z Nowego Targu wyraźnie opadli z sił i nie potrafili przeciwstawić się szybkim tyszanom. W końcówce spotkania Zborowski zjechał do boksu, a w jego miejsce wjechał dodatkowy zawodnik. Zawodnicy Podhala stracili krążek w tercji obronnej tyszan, co wykorzystał Adrian Parzyszek strzelając do pustej bramki.
Wypowiedzi po meczu:
- Wytrzymaliśmy dwie tercje. Niestety kontuzja Zapały spowodowała, że musiałem na nowo ustawić poszczególne piątki. Jutro będzie wiadomo, co mu jest dokładnie. Póki co wiemy, że nabawił się kontuzji kostki – powiedział po meczu Milan Jancuska, trener Podhala.
- Dziękuję zawodnikom, bo oddali całe serce w tym spotkanie, nie tylko w trzeciej tercji. Po drugiej odsłonie w szatni było gorąco. Muszę powiedzieć, że Tomasz Maćkowiak zagrał bardzo dobrze, to bardzo ambitny zawodnik. Wczoraj wieczorem postanowiłem, że w dzisiejszym spotkaniu będziemy grali na cztery ataki. Musiałem je tylko trochę pomieszać, ponieważ czwarta formacja była trochę za słaba – zakończył Jan Vavrecka, trener GKS Tychy.
GKS Tychy – Podhale Nowy Targ 4:1 (0:0,0:1,4:0)
Bramki:
37:14 0:1 Malasiński – Kolusz – Dziubiński
42:02 1:1 Bagiński – Maćkowiak – Sokół
47:20 2:1 Krzak – Maćkowiak
50:52 3:1 Bacul – Parzyszek – Witecki
59:37 4:1 Parzyszek – Bacul – Gonera ( do pustej bramki)
Kary: 4 min-6 min
Sędziowali: Meszyński , Pachucki - Przyborowski, Syniawa.
Widzów: 2200
GKS Tychy: Sobecki – Gonera, Śmiełowski; Bacul, Parzyszek (2), Witecki – Kotlorz, Jakes (2); Proszkiewicz, Garbocz, Woźnica – Sokół, Majkowski; Bagiński, R. Galand, Paciga – Mejka, Matczak, Wołkowicz, Krzak, Maćkowiak.
Podhale Nowy Targ: Zborowski – Ivicic, Sroka; Malasiński, Zapała, Kolusz – Dutka, Suur; Bakrlik (2), Voznik, Baranyk (2) – Łabuz (2), D. Galant; Ziętara, Dziubiński, Kmiecik – Gaj, Kret, Kapica, Sulka, Bryniczka.
Komentarze