Temida – ślepa czy niedołężna?
Każda dyscyplina sportowa ma swoje reguły, a ich przestrzegania pilnują sędziowie. Nie ma sportu bez sędziów, z wyjątkiem tego podwórkowego, gdzie za arbitra robią pięści, kiedy indziej właściciel niezbędnego sprzętu ( „biorę piłkę idę do domu”).
Sędziowie są niezbędni, ale - też delikatnie mówiąc– nie kochani. Dla kibiców sportowych są z reguły, łagodnie mówiąc,„kaloszami”, „drukarzami”, nieszczęściem sportu, itp...
Wypowiadający te słowa zawsze mają na podorędziudziesiątki, jeśli nie setki, przykładów. Trudno jednak zaprzeczyć, iżna taką opinię sędziowie z mozołem „pracowali” przez wiele lat i„pracują”. Czasem wystarczy przypadek, czasem „pomoc”, byodpowiedzialność spadła na cały klan panów orzekających zgodnośćrywalizacji z przepisami. A sędziowie są, i temu nikt nie zaprzeczy,języczkiem u wagi, która może przechylić zwycięstwo w jedną lub drugąstronę.
Mylą się trenerzy, marnie kiedy przygotowującdrużynę do sezonu, mylą się hokeiści pudłując w wybornej sytuacji, czypodając krążek przeciwnikowi, cóż więc dziwnego – powie ktoś – że myląsię także arbitrzy. Mylić się to rzecz ludzka. Nie ma ludzinieomylnych. Są jednak tacy, którzy mylą się częściej od innych.Zdarzają się mecze, w których sędziowie wydają powiedzmy „dyskusyjne”werdykty. Potęguje się to kiedy owe „dyskusyjne” decyzje przypisać na„dobro” jednej ze stron.
Na wytykanie może sobie pozwolić tylko żurnalista.Trenerzy w żadnym razie, z powodów znanych z praktyki. Dlatego zapytanio wątpliwych decyzjach sędziego – bez zająknięcia deklarują, że nigdynie oceniają pracy arbitrów. Już jednak w nieoficjalnej rozmowie w„pismakiem” psioczą niemiłosiernie.
Największe cięgi zbiera ostatnio Sebastian Kryś, który już w niejednym meczu dał pokaz nieudolnego sędziowania. To autor wywalenia drużyny Andrzeja Słowakiewicza pozapierwszą szóstkę. Wszyscy w telewizji widzieli powtórkę prawidłowozdobytej bramki przez gdańszczan, a tymczasem, oglądnął zapis wideoi...nie uznał gola. Nawet komentujący to spotkanie Mariusz Czerkawski był wielce zdziwiony. Kierownik tyskiej drużyny po meczu w Nowym Targunie zostawił na nim suchej nitki. Miał sporo racji besztając go.Zresztą przyznał mu racje także sztab szkoleniowy Podhala.
Szczytem był występ innego arbitra w pierwszoligowymmeczu w Nowym Targu, w ubiegłym sezonie. Podał strzelca bramki, który wtym czasie przebywał na ławce kar! Mało tego przy kolejnym golustrzelcowi dopisał asystę, drugą ! Gdy dziennikarz zwrócił mu uwagę,odparł: „ naucz się pan przepisów”.
Trenerzy nie chcą, żeby Kryś gwizdał mecze ich drużyny. Wołanie to jest wołaniem na puszczy.Obsadowiec ukrył się w buszu, gdzie nie dochodzą do niego żadnesygnały.
Komentarze