Pasy lepsze w meczu przyjaźni
W meczu na szczycie lepsi okazali się hokeiści Cracovii, którzy wygrali na wyjeździe z mocno osłabionym GKS 3:2. O wyniku spotkania zadecydowała druga tercja, w której podopieczni Rudlofa Rohacka strzelili trzy bramki, tracą tylko jedną.
Pierwsza odsłona rozpoczęła się od wzajemnego rozpoznaniasił. Dobrze grały formacje obronne obu zespołów, dlatego też dogodnych sytuacjipodbramkowych było bardzo mało. Goście z Krakowa zaczęli przeważać w 8 minucie,kiedy podwójną karą mniejszą ukarany został Tomasz Proszkiewicz. Swoich szansszukali Leszek Laszkiewicz i Mikołaj Łopuski. Tylko dzięki dobrej dyspozycjiArkadiusza Sobeckiego, tyszanie nie stracili gola. W 13 minucie sam na sam zRadziszewskim był Adrian Parzyszek. W tej sytuacji kapitan gospodarzy nieumieścił krążka w pustej bramce. Dwie minuty później Grzegorz Pasiut zostałukarany karą meczu za ostry faul na Adamie Bagińskim. Trzeba powiedzieć, że zagraniekrakowskiego zawodnika nie miało wiele wspólnego z hokejem, a Adam Bagińskizostał przewieziony do szpitala. Tyszanie grali przez niespełna pięć minut zprzewagą jednego zawodnika. Przewagi nie udało się wykorzystać, a najbliżejstrzelenia bramki był Krzysztof Majkowski, który z niebieskiej próbowałzaskoczyć Radziszewskiego.
Początek drugiej odsłony był wyrównany z lekkim wskazaniemna podopiecznych trenera Vavrecki. W 25 minucie dobrą sytuację miał Paciga,który dwukrotnie próbował pokonać Radziszewskiego. Trzy minuty później podrugiej stronie tafli groźnie strzelali Słaboń i Leszek Laszkiewicz, równieżbez powodzenia. W 28 minucie wynik spotkania otworzył Martin Dudas. Krążek pojego strzale odbił się od słupka i przekroczył linię bramkową. Po tym trafieniuprzyjezdni mieli przewagę, co potwierdzili strzeleniem jeszcze dwóch bramek.Trzy minuty później Leszek Laszkiewicz wykończył składną akcję pierwszego atakuPasów i podwyższył na 2:0. Kolejnego gola zobaczyliśmy w 37 minucie. Gdy naławce kar przebywał Krzak, w zamieszaniu pod bramką gospodarzy gola strzeliłSebastian Biela. Przed końcem drugich dwudziestu minut GKS zdołał zniwelowaćrozmiary porażki. W ostatniej minucie Radziszewskiego pokonał Ladislav Paciga.
Trzecia odsłona należała do gospodarzy. Zawodnicy z Krakowabyli zadowoleni z prowadzenia i ograniczyli się do rozbijania ataków GKS. Dlapodopiecznych trenera Vavrecki światełko w tunelu pojawiło się w 48 minucie. Kontaktowegogola dla gospodarzy strzelił ponownie Ladislav Paciga. Tyszanie za wszelką cenęchcieli doprowadzić do wyrównania. Pod koniec spotkania zawodnicy Cracoviizaczęli łapać sporo kar i tylko dzięki dobre dyspozycji Rafała Radziszewskiego,nie stracili prowadzenia. W ostatniej minucie spotkania, dogodną sytuację dowyrównania miał Łukasz Sokół, ale nie pokonał leżącego już Radziszewskiego.
- Bardzo się cieszę, że udało się nam dzisiaj wygrać tenważny mecz. Przez dwie pierwsze tercje graliśmy bardzo dobrze. W trzeciej GKSprzyspieszył, a my zaczęliśmy niepotrzebnie faulować. Co do faulu Pasiuta,hokej to nie szachy, Takie rzeczy się zdarzają – powiedział Rudolf Rohacek
- Moi zawodnicy rozegrali dobre spotkanie, szczególnie pod względem taktycznym. Odsłoniliśmy siędopiero w trzeciej tercji i zagraliśmy w otwarte karty – ocenił Jan Vavrecka.
GKS Tychy - ComArch Cracovia Kraków 2:3 (0:0, 1:3, 1:0)
27:47 0-1 - Dudasz – Radwański - Musial
30:49 0-2 - L. Laszkiewicz – Słaboń - D. Laszkiewicz
36:51 0-3 - Biela - Piotrowski – Drzewiecki 5/4
39:22 1-3 – Paciga – Parzyszek 5/4
47:41 2-3 - Paciga – Śmiełowski 5/4
Kary: 14 – 41 ( w tym kara meczu dla Pasiuta i 2 min karytechnicznej)
Sedziowali: Marczuk – Moszczyński - Smura
Widzów: 1700
GKS Tychy: Sobecki – Kotlorz (2), Śmiełowski (2),Banachewicz, Parzyszek (2), Paciga – Sokół, Krokosz; Proszkiewicz (4), Krzak(2), Woźnica – Mejka, Majkowski; Wołkowicz (2), Maćkowiak, Matczak – Matla,Gurazda, Bagiński.
ComArch Cracovia Kraków: Radziszewski – Bondvares (2),Csorich (2); L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz (2) – Dudas, Dulęba (2);Radwański, Musial, Łopuski (2) – Noworyta (2), Kłys; Piotrowski, Pasiut (25),Drzewiecki – Wajda, Guzik; Biela (2), Rutkowski, Witkowski.
Komentarze