"Zespół złamanego serca"? Legenda New York Rangers nie żyje
Harry Howell, który rozegrał najwięcej meczów w historii New York Rangers, zmarł po długiej walce z chorobą. Odszedł niedługo po śmierci swojej żony, choć nie wiadomo czy do końca zdawał sobie z niej sprawę.
Howell zmarł w wieku 86 lat. Od kilku lat zmagał się z chorobą Alzheimera.
Jako hokeista rozegrał najwięcej meczów w barwach Rangers. Do NHL trafił w 1952 roku i spędził w tej lidze aż 21 sezonów, w tym 17 w ekipie z Nowego Jorku. Był przez dwa lata jej kapitanem. Wystąpił w 1 160 meczach Rangers, a później reprezentował jeszcze ekipę nazwaną najpierw Oakland Seals, a następnie California Golden Seals i wreszcie grał w Los Angeles Kings. Z NHL pożegnał się mając na koncie 1 411 występów w sezonach zasadniczych, w których strzelił 94 gole i zaliczył 324 asysty. W play-offach zagrał 38 razy i zdobył 6 punktów.
Był ceniony jako defensywny obrońca. W swoim najlepszym indywidualnie pod względem punktowym sezonie strzelił dla Rangers 12 goli i zaliczył 28 asyst. Zapracował wtedy na Trofeum Jamesa Norrisa dla najlepszego defensora NHL. Był ostatnim, który je odebrał przed wielką erą 18-letniego wtedy Bobby'ego Orra. Przyjmując nagrodę powiedział: "Muszę się nią cieszyć, bo spodziewam się, że będzie należała do Bobby'ego Orra przez następnych 10 lat". Nie pomylił się wiele. Uważany przez wielu za najwybitniejszego obrońcę w historii NHL Orr odbierał Norris Trophy w 8 kolejnych latach.
Jego dominacja była trochę sygnałem nowej epoki w grze na pozycji obrońcy, podczas gdy Howell reprezentował jeszcze starą. Orr na zupełnie nowy poziom wzniósł ofensywną grę zawodników formacji obronnej, a Howell zajmował się głównie bronieniem dostępu do swojej bramki. Eddie Giacomin, który był bramkarzem Rangers, powiedział kiedyś, że "Harry The Horse" obronił dla "Strażników" więcej strzałów niż on.
Sam Howell do NHL trafił mając 19 lat, co było wtedy wielkim osiągnięciem, biorąc pod uwagę, że w lidze grało wtedy tylko 6 drużyn, a każda z nich miała po 6 obrońców. - W całej lidze było wtedy tylko 36 obrońców. Nie przypominam sobie kogoś innego, kto zdołałby się w tamtych czasach do niej przebić jako nastolatek - wspominał po latach historyk hokeja Brian McFarlane.
Po zakończeniu przygody z NHL Howell spędził jeszcze trzy lata w lidze WHA, ale wtedy już miał częste problemy zdrowotne. Sam po latach mówił, że choć reprezentował w karierze różne kluby, to gdy ktoś go o to pyta, zawsze odpowiada, że grał dla New York Rangers. Po zakończeniu kariery zawodniczej został trenerem, ale bez sukcesów. Krótko prowadził Minnesota North Stars, był także z reprezentacją Kanady na Mistrzostwach Świata w 1978 roku jako asystent trenera Marshalla Johnstona. Drużyna, wyjątkowo jak na tamte czasy wzmocniona przez zawodników NHL, sięgnęła w Pradze po brązowy medal.
Później Howell został skautem. Pełnił tę funkcję aż do 2004 roku. Najpierw w Minnesota North Stars, następnie w Edmonton Oilers, a wreszcie w swoich ukochanych Rangers. Miał w tej roli swój wkład w zdobycie przez Oilers Pucharu Stanleya w 1990 roku. 11 lat wcześniej został włączony do Galerii Sław Hokeja, a w 2009 roku Rangers zastrzegli numer 3, z którym występował. W jego rodzinnym mieście Hamilton w kanadyjskiej prowincji Ontario nazwano jego imieniem halę.
- Harry był prawdziwym dżentelmenem. Był lubiany przez każdego i zawsze uśmiechnięty. I nigdy się nie zmienił - powiedział po jego śmierci Dean Prentice, przyjaciel, z którym Howell grał najpierw w juniorach, a później przez lata w Rangers. Inny były kolega klubowy, Vic Hadfield skomentował dla dziennika "Toronto Star": - Był niezwykle skromny. Właściwie to nawet nieśmiały. Ale kiedy już się Harry'ego poznało, a nie zajmowało to dużo czasu, to był naprawdę cudowną osobą.
- NHL opłakuje śmierć legendarnego obrońcy, wzorowego profesjonalisty i członka Galerii Sław Hokeja Harry'ego Howella. Będzie zapamiętany nie tylko ze względu na zawsze równy poziom i przywództwo prezentowane na lodzie, ale także za prawdziwą klasę, z którą się zachowywał - napisał w swoim oświadczeniu komisarz ligi Gary Bettman. - Przesyłamy nasze głębokie kondolencje rodzinie Howellów, która razem z całym hokejowym środowiskiem jest pogrążona w smutku po stracie powszechnie podziwianego zawodnika i dżentelmena.
Howell odszedł zaledwie 3 tygodnie po śmierci swojej żony Marilyn, która często pojawiała się z nim na meczach czy imprezach charytatywnych. Lekarze podobne przypadki nazywają czasem "zespołem złamanego serca", bo tego typu trauma po śmierci bliskiej osoby bywa przyczyną choroby serca, która może prowadzić do śmierci. Oboje poznali się w liceum, a małżeństwem byli przez 64 lata. Nie wiadomo jednak nawet czy Howell w ogóle zdawał sobie sprawę, że jego żona zmarła, bo postępująca choroba Alzheimera sprawiała, że kontakt z nim był bardzo mocno ograniczony.
- Na pewno wiedział, że coś jest nie tak - powiedziała dla "Toronto Star" jego córka Cheryl. - Teraz znów są razem.
Komentarze