NHL: Znamy mistrzów
Studio EA Sports, producent popularnej serii gier NHL, jak co roku przeprowadziło symulację fazy pucharowej. Według ich kalkulacji Puchar Stanleya po czterech latach nieobecności powróci na Wschód.
Pierwsze mistrzostwo w historii klubu zapiszą na swoje konto hokeiści Washington Capitals. Droga do finału nie będzie łatwa, chociaż rozpoczyna się od tak zwanego „sweepa” - bowiem najpierw podopieczni Barry’ego Trotza bez większych problemów poradzą sobie z Philadelphia Flyers. W drugiej rundzie hokeiści ze stolicy Stanów Zjednoczonych trafią na New York Rangers, którzy będą bardzo pewni siebie po wyeliminowaniu rozpędzonych w ostatnim czasie Pittsburgh Penguins. Ale nawet Henrik Lundqvist nie uratuje Nowojorczyków. Górą w tym starciu będzie ofensywa „Stołecznych”.
W półfinałach przyszli zwycięzcy Pucharu Stanleya staną naprzeciw Florida Panthers. Zespół z Florydy pokaże wszystkim niedowiarkom, że dobre wyniki w sezonie regularnym nie były przypadkowe. Drużyna z Sunrise rozbije po drodze New York Islanders i Tampa Bay Lightning, ale w finałach Konferencji Wschodniej będzie musiała uznać wyższość Caps.
O najważniejsze hokejowe trofeum świata „Stołeczni” zawalczą z San Jose Sharks. Zespół ze wschodniego wybrzeża po drodze zmierzy się ze swoimi największymi kalifornijskimi rywalami. W pierwszej rundzie „Rekiny” pokonają Los Angeles Kings, w kolejnej Anaheim Ducks, a w konferencyjnym finale rozprawią się z ubiegłorocznymi mistrzami, Chicago Blackhawks. A wszystko to dzięki świetnej postawie swojego pierwszego bramkarza - Martina Jonesa.
Caps swoją ostatnią serię wygrają w sześciu spotkaniach. Nagrodę dla najbardziej wartościowego zawodnika fazy mistrzowskiej zgarnie Braden Holtby, który momentami w pojedynkę będzie wygrywał „Stołecznym” mecze. Dość powiedzieć, że w trakcie całych play-offów zaliczy aż trzy czyste konta.
Najlepszym strzelcem będzie Aleksandr Owieczkin. Rosyjski snajper odnotuje aż piętnaście trafień. Odkryciem tej fazy pucharowej okaże się Andre Burakovsky, 21-letni Szwed ustrzeli jedenaście goli, w tym kilka kluczowych bramek.
Nie jest to pierwsza tego typu symulacja stworzona przez producenta gier komputerowych. Rzadko jednak ma ona wiele wspólnego z prawdą. Rok temu, według studia EA Puchar Stanleya miał trafić w ręce Los Angeles Kings, jednak ekipa z zachodniego wybrzeża nie awansowała nawet do fazy mistrzowskiej. Symulacja nie udała się także dwa lata wcześniej, wtedy to po mistrzostwo mieli sięgnąć hokeiści St. Louis Blues. Może tym razem „Stołeczni” przełamią złą passę EA Sports?
Komentarze