NHL: Sedin kończy passę „Panter” (WIDEO)
Na dwunastu zwycięstwach z rzędu zakończyła się historyczna seria hokeistów Florida Panthers. Podopieczni Gerarda Gallanta ulegli wczoraj po dogrywce Vancouver Canucks 2:3. Decydujące trafienie należało do Daniela Sedina.
Passa trwająca od 15 grudnia chyliła się ku upadkowi już w ostatnim tygodniu. W dwóch ostatnich spotkaniach na bramkę rywali hokeiści z Sunrise oddali łącznie zaledwie trzydzieści strzałów. Jednak w obliczu słabszej gry ofensywy zaległości nadrabiali bramkarze. Tym razem, nawet pomimo ciężkiej pracy wykonanej po obu stronach lodowiska, nie udało się wyrwać dwóch punktów.
W pierwszej tercji więcej do powodzienia mieli goście. W ciągu dwudziestu minut Jacob Markström, który jeszcze kilka lat temu reprezentował barwy Panthers, skapitulował dwukrotnie. Strzelcem pierwszej bramki był Jussi Jokinen, kolejnej - Jonathan Huberdeau. Nie oznacza to jednak, że podopieczni Gallanta zdominowali rywali, wręcz przeciwnie, „Orki” wielokrotnie stwarzały bardzo groźne sytuacje, ale w świetnej formie był Roberto Luongo.
Po raz pierwszy doświadczony golkiper skapitulował w 26. minucie. Po ładnej akcji całej pierwszej formacji ofensywnej zespołu z Kolumbii Brytyjskiej krążek w siatce umieścił Daniel Sedin. Na kolejnego gola przyszło nam poczekać aż do końcówki trzeciej odsłony meczu. Na nieco ponad dwie minuty przed końcową syreną do wyrównania doprowadził Jake Virtanen. 19-letni debiutant zaskoczył kanadyjskiego bramkarza strzałem tuż po wznowieniu gry.
Za przegraną „Pantery” obwiniać mogą Jaromíra Jágra. Czeski napastnik złapał karę w nieodpowiednim czasie i zemściło się to na całej drużynie. Hokeiści z zachodniego wybrzeża potrzebowali zaledwie czternastu sekund na wykorzystanie przewagi. Drugą bramkę do swojego dorobku dopisał Daniel Sedin. Tym samym Szwed zapisał się na kartach historii klubu z Kolumbii Brytyjskiej. 35-letni lewoskrzydłowy ustrzelił gola numer 346 i zrównał się z Markusem Näslundem, najlepszym strzelcem w historii tej kanadyjskiej organizacji.
Już po zakończeniu spotkania doszło do bójki przy bandach. Według relacji zawodników hokeiści z Sunrise zaczęli krzyczeć obelgi w kierunku kapitana „Orek”, co skończyło się reakcją Dereka Dorsetta. Po krótkiej przepychance pomiędzy napastnikiem Canucks i Alem Montoyą zapanował chaos. Celebrujący zwycięstwo gospodarze podjechali do boksu „Panter” i zaczęli okładać pięściami rywali. Niedługo później z szatni zbiegli się pozostali zawodnicy zespołu z Florydy, którzy wtargnęli na lód starając się obronić swoich kolegów. Po chwili sytuacja została opanowana, a hokeiści rozjechali się w przeciwne strony. Sędziowie nie nałożyli żadnych kar.
Vancouver Canucks – Florida Panthers 3:2 (0:2, 1:0, 1:0, 1:0)
0:1 Jokinen – Smith 1:20
0:2 Huberdeau – Barkov, Jágr 19:27
1:2 D. Sedin – H. Sedin, Vrbata 25:41
2:2 Virtanen – Baertschi, Horvat 57:22
3:2 D. Sedin – H. Sedin, Edler 62:21 (w przewadze)
Minuty kar: 2-8
Strzały na bramkę: 30-28
Widzów: 18,570
Po raz pierwszy w aktualnej kampanii New York Rangers wyrwali rywalom dwa punkty, pomimo że jeszcze na drugiej przerwie przegrywali. Losy spotkania odwrócił na niecałe dwie minuty przed końcową syreną Jesper Fast, Nowojorczycy zwyciężyli 2:1. Pozostałe trafienia należały do Jimmy’ego Hayesa i Dericka Brassarda. Sukces ekipa z Broadwayu zawdzięcza Henrikowi Lundqvistowi. Popularny „Król Henryk” wielokrotnie ratował swój zespół przed porażką. W trzeciej tercji, przy remisie, Szwed popisał się fenomenalną obroną. Max Talbot dobijał krążek, kiedy bramkarz „Strażników” leżał już na lodzie, Lundqvist zdołał jednak podnieść nogę i wybronić ten strzał niczym skorpion.
Osiemnaście prób i pięć bramek - to wczorajszy bilans hokeistów San Jose Sharks. Kalifornijczycy znaleźli sposób na Karriego Rämö i zaliczyli czternaste wyjazdowe zwycięstwo. Wcale dużo lepiej od swojego vis-a-vis nie poradził sobie Martin Jones, 26-letni golkiper pozwolił rywalom na ustrzelenie czterech goli, zmierzył się jednak z niemal dwukrotną ilością uderzeń. "Rekiny" wygrały z Calgary Flames 5:4, decydujące trafienie należało do Joela Warda.
Anže Kopitar poprowadził Los Angeles Kings do kolejnego zwycięstwa. Tym razem ekipa z zachodniego wybrzeża pokonała przed własną publicznością Detroit Red Wings 4:2. Słoweniec miał swój udział przy każdej bramce zespołu z zachodniego wybrzeża, zaliczył dwa gole i dołożył dwie asysty. Środkowy pierwszej formacji „Królów” w ostatnich tygodniach jest zdecydowanym liderem kalifornijskiej ekipy, od przerwy świątecznej skompletował piętnaście punktów.
WYNIKI WSZYSTKICH WCZORAJSZYCH SPOTKAŃ
Komentarze