NHL: Okres warunkowy
Gracz jest świeżo po kontuzji, na rozruszanie mięśni i powrót do formy potrzebuje kilku dni. W tym wypadku najłatwiej wysłać go na „okres warunkowy”, czyli przydzielić do afiliacyjnego zespołu na dwa tygodnie, aby powoli wdrążyć z powrotem do gry. Aktualnie tę sztuczkę kluby północnoamerykańskiej ligi wykorzystują do czegoś zupełnie innego.
Golkiper Toronto Maple Leafs Jonathan Bernier ostatni raz wygrał mecz, kiedy trenerem kanadyjskiego zespołu był jeszcze Peter Horachek, funkcję generalnego menadżera pełnił Dave Nonis, w barwach tej ekipy występował Phil Kessel, a Lou Lamoriello wciąż związany był z New Jersey Devils. Piątego kwietnia.
W aktualnej kampanii Kanadyjczyk nie zjeżdżał z lodu jako zwycięzca choćby raz. Przegrał wszystkie dziesięć spotkań, w których startował, więc włodarze organizacji z Toronto powzięli odpowiednie kroki.
W najnowszej CBA, czyli umowie pomiędzy zawodnikami i władzami ligi, istnieje zapis mówiący o tak zwanym „okresie warunkowym” (ang. conditioning stint). Zawodnik, o ile klub uzyska jego zgodę, może zostać zesłany do afiliacyjnej drużyny na nie dłużej niż czternaście dni. W tym wypadku gracz nie musi przechodzić przez „listę odrzutków” (ang. waiver wire), a jego kontrakt wciąż obowiązuje w takim samym wymiarze, ze wszelkimi bonusami. Po dwóch tygodniach hokeista może zostać powołany z powrotem do głównej drużyny lub ostatecznie trafić na „listę odrzutków”, i o ile ją przejdzie, pozostać z afiliacyjną ekipą.
W poprzednich latach zapis ten wykorzystywano aby „rozruszać” graczy, którzy powracali do gry po dłuższej przerwie spowodowanej na przykład kontuzją. W aktualnym sezonie aż trzech graczy zostało zesłanych na „okres warunkowy” z powodu słabej formy. Najlepiej wyszedł na tym Bryan Bickell. Skrzydłowy Chicago Blackhawks wykorzystał te czternaście dni na polepszenie swojej gry, po powrocie zanotował pierwsze punkty i zyskał nieco w oczach trenera Joela Quenneville’a.
Tego samego nie można powiedzieć o Bernierze. Wznowienie gry w barwach „Klonowych Liści” nie poszło po myśli kanadyjskiego golkipera, 27-latek w starciu z Tampa Bay Lightning przepuścił pięć bramek na zaledwie 27 strzałów rywali. W kolejnym meczu jego miejsce pomiędzy słupkami bramki drużyny z Toronto zajmie debiutant Garret Sparks.
Na „okresie warunkowym” jest jeszcze Dave Bolland. 29-latek, który dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo ligi z Hawks, w 2014 roku wygrał los na loterii, podpisał z Florida Panthers pięcioletnią umowę wartą 27,5 milionów dolarów. Szkopuł tkwi w tym, że kanadyjski środkowy nie gra na poziomie swoich zarobków. Ten sezon może być dla niego ostatnią szansą, organizacja z Sunrise traci do niego cierpliwość i nie wiadomo, czy latem nie wykupi jego kontraktu.
Takiej okazji może nie mieć już Zack Kassian. Napastnik znany ze zrzucania rękawic dołączył latem do Montreal Canadiens, ale w barwach kanadyjskiego zespołu nie rozegrał choćby jednego meczu. Zanim udało mu się wyjechać na lodowisko w Bell Centre był uczestnikiem wypadku drogowego. W jego krwi wykryto alkohol i najprawdopodobniej narkotyki, został zawieszony przez ligę i skierowany na rehabilitację. Wczoraj dostał zielone światło od lekarzy, przeszedł „listę odrzutków” i niedługo dołączy do afiliacyjnej ekipy Habs.
Jednak Canadiens nie mają, co do niego żadnych planów. Wręcz przeciwnie nie są w pełni zainteresowani jego usługami. - On nie jest moim priorytetem – powiedział Michel Therrien, szkoleniowiec kanadyjskiego zespołu. - W naszej organizacji jest wielu zawodników lepszych od niego.
Komentarze