NHL: Przed sezonem – Konferencja Zachodnia
Już dziś w nocy startuje kolejna kampania najlepszej hokejowej ligi świata. Czego możemy spodziewać się w tym roku, kto ma największe szanse na włączenie się do walki o Puchar Stanleya? O tym już poniżej.
Po raz kolejny najzacieklejszej bitwy o miejsca premiowane awansem do fazy play-off możemy spodziewać się po Dywizji Centralnej. W tej grupie nie ma słabych zespołów, w poprzedniej kampanii Colorado Avalanche, którzy zajęli ostatnie dywizyjne miejsce zdobyli aż 90 punktów. Trener Patrick Roy zapowiedział, że był to ostatni sezon, w którym jego podopieczni nie zakwalifikowali się do fazy play-off. Trudno jednak o taki optymizm, skoro latem Denver opuścił Ryan O’Reilly, a w jego miejsce sprowadzono zawodników takich jak Michaił Grigorenko oraz Carl Soderberg. A dywizyjni rywale nie stoją z założonymi rękoma.
Najsłabiej, w porównaniu do poprzedniego roku wygląda aktualnie skład Chicago Blackhawks. Z „Wietrznego Miasta” wyjechali Patrick Sharp, Brandon Saad i Johnny Oduya, całe to trio było ważną częścią drużyny ze stanu Illinois w ostatnich latach. Fani „Jastrzębi” nie mają jednak co panikować, generalny menadżer Stan Bowman sięgnął po kilku utalentowanych zawodników, którzy wypełnią luki po utraconych graczach. Uwagę warto zwrócić między innymi na sensacyjnego 23-latka Artemija Panarina. Na stratach Hawks najbardziej wzmocnili się Dallas Stars. To właśnie do Teksasu przenieśli się Sharp i Oduya. Do składu „Gwiazd” dołączył też Antti Niemi, który będzie rywalizował z Karim Lehtonenem o posadę pierwszego bramkarza zespołu.
Bez większych zmian kadrowych obeszło się w Nashville i St. Paul, ale zarówno Predators, jak i Wild wciąż wydają się bardzo mocnymi ekipami i z pewnością nie będą łatwymi przeciwnikami. Inaczej sprawa ma się z Winnipeg Jets. Kolejny sezon ogórkowy w wykonaniu Kevina Cheveldayoffa przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. „Odrzutowce” nie poczyniły żadnych większych ruchów, licząc na dobrą grę młodych zawodników. Czy to wystarczy by ponownie zakwalifikować się do play-offów? Zobaczymy.
Ten sezon będzie bardzo ważny dla St. Louis Blues, a dokładniej wieloletniego trenera drużyny ze stanu Missouri – Kena Hitchcocka. „Nutki” co roku meldują się w fazie mistrzowskiej, ale od trzech sezonów nie zdołały przejść choćby pierwszej rundy. Co więcej, latem zespół opuścił T.J. Oshie, który został wytransferowany do Washington Capitals. Jego miejsce zająć ma Troy Brouwer.
Wątpliwości na temat tego, jak będzie wyglądać rywalizacja w Dywizji Pacyfiku przybywa z dnia na dzień. Edmonton Oilers, którzy od kilku lat byli w ogonie ligi, wyglądali świetnie w meczach sparingowych. Sporo uwagi przyciąga także Connor McDavid, który wraz z kilkoma innymi młodymi, perspektywicznymi hokeistami wzmocni ekipę z prowincji Alberta. Pod znakiem zapytania stoi także dyspozycja Los Angeles Kings. „Królowie”, którzy w ciągu ostatnich czterech sezonów sięgnęli po dwa Puchary Stanleya, jednak w tym roku nie awansowali nawet do fazy mistrzowskiej. Wielu dziennikarzy uważa minioną kampanię za „wypadek przy pracy”, wszyscy spodziewają się, że kalifornijska ekipa odbije się od dnia. A pomóc w tym mają niedawno sprowadzeni Milan Lucic i Christian Ehrhoff.
Generalny menadżer Anaheim Ducks Bob Murray nie próżnował tego lata. „Kaczory”, które w maju były o krok od finału, wyglądają teraz na jeszcze mocniejsze. Do Kalifornii Murray sprowadził między innymi Kevina Bieksę, Carla Hagelina, Antona Chudobina, czy Shawna Horcoffa. A wszystko to za niezbyt wygórowaną cenę. Drużyna z zachodniego wybrzeża ponownie jest uważana za jedną z najmocniejszych w lidze.
Jeszcze potężniejszą przebudowę składu zobaczyliśmy w Glendale. Arizona Coyotes, którzy już podczas marcowego zamknięcia okienka transferowego pozbyli się weteranów, w przyszłym sezonie grać będą w głównej mierze młodymi zawodnikami. Włodarze „Kojotów” liczą na stopniowy rozwój 20-letnich Maxa Domiego oraz Anthony’ego Duclaira. Niespodziewanie do afiliacyjnej ekipy Coyotes w AHL zesłano ostatnio Dylana Strome’a, „trójkę” tegorocznego draftu.
Gorsze wyniki wraz z „Kojotami” notować mogą także hokeiści Vancouver Canucks i San Jose Sharks. Starzejący się bracia Sedin i coraz dotkliwsze straty w szatni nie wróżą dobrze dla „Orek”.„Rekiny”, które w poprzednim sezonie nie zakwalifikowały się do play-offów są jedną wielką zagadką. Nowy trener, nowy pierwszy bramkarz, nowy kapitan, zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie.
Kolejny sezon da także odpowiedź na to, czy fenomen Calgary Flames był tylko jednorazowym przypadkiem. Ekipa z prowincji Alberty wzmocniona przez Dougiego Hamiltona i Michaela Frolika wydaje się jeszcze mocniejsza niż przed rokiem. A wtedy to żaden dziennikarz zza oceanu nie widział „Płomieni” w fazie mistrzowskiej.
Komentarze