Jets szybują w górę
Mimo trudności kadrowych, obecny sezon idzie Winnipeg Jets niemal jak po maśle, a mozolna praca u podstaw może drużynie dać pierwszy od ośmiu lat awans do playoffów NHL.
Od chwili mocno wyczekiwanego powrotu Jets do Winnipeg (sezon 2011/12), drużyna ani razu nie weszła do playoffów. Po raz ostatni sztuka ta udała im się w 2007, jeszcze jako Atlanta Thrashers.
Wiele wskazuje jednak na zmianę w tej statystyce, zwłaszcza jeśli popatrzeć na ostatnie podboje prowadzonej przez Paula Maurice'a drużyny.
Drużyna ma na koncie pięć wygranych z rzędu, co obok Anaheim Ducks i Detroit Red Wings jest najdłuższą trwającą serią zwycięstw w lidze. Ostatnio ekipa zgarnęła komplet punktów w starciu z Columbus Blue Jackets, którzy pokonali niedawno Boston Bruins (relacja z meczu w serwisie bet365).
Największe wrażenie zrobił jednak styl wygranej, co potwierdza wynik 4:0. Debiutujący w tym sezonie bramkarz Michael Hutchinson zatrzymał wszystkie 29 strzałów rywali, po raz kolejny będąc jedną z kluczowych postaci w składzie.
Ponadto, obronę drużyny wzmocnił zdrowy już Jacob Trouba, na lodzie spędzając łącznie nieco ponad 20 minut, a do tego asystując przy jednej z bramek.
Nie zabrakło oczywiście potencjalnego kandydata do Norris Trophy Dustina Byfugliena i Tobiasa Enstroma. Nie tylko spędzili na tafli jeszcze więcej czasu od Trouby, ale potężnie zbudowany Byfuglien rozdał także trzy hity.
Ciężko pracująca obrona to jednak tylko część sukcesu, a Blue Jackets bardzo mocno dał o sobie znać atak Jets. Do bramki gości trafili odpowiednio Blake Wheeler, Evander Kane, Jim Slater i Chris Thorburn, wielokrotnie wyłapując rywali dzięki szybkości i płynnym akcjom pod bramką.
"Po prostu byli szybsi od nas, a do tego zagrali bardziej agresywnie", skomentował skrzydłowy Blue Jackets Scott Hartnell.
Chociaż Blue Jackets na razie bliżej do dna tabeli, to ich miejsce w szeregu nie oddaje trudności, z jakimi muszą sobie radzić ich rywale. Pod kątem hitów, jest to czwarty zespół ligi, a Jets plasują się o jedno miejsce wyżej. Tak wyraźna dominacja jest więc oznaką, że ekipa z Winnipeg jest silna jak nigdy.
Duża w tym zasługa zatrudnionego w zeszłym sezonie trenera Maurice'a, dla którego wyraźnym priorytetem stała się obrona. Daje to większe bezpieczeństwo bramkarzowi, a zawodnikom ofensywnym umożliwia skupienie się na atakowaniu bramki przeciwnika.
Wrażenie robi mocna, agresywna i pewna gra zespołu, gdzie każdy daje z siebie sto procent. Wiecznie chwalący taką odmianę hokeja Don Cherry określił Jets w prowadzonym z Ronem MacLeanem programie Coach's Corner mianem drużyny na miarę playoffów.
"Paul Maurice spisuje się świetnie, to samo generalny manager, wszyscy mają charakter, i to dlatego uda im się wejść do playoffów, tak jak mówiłem na początku sezonu. Ten zespół jedzie to przodu tak, że aż się wierzyć nie chce", chwalił.
Tak mocna postawa drużyny, bez względu na niedawne pasmo kontuzji, jest w Winnipeg wielkim zaskoczeniem.
Jeszcze przed sezonem władze klubu były krytykowane za brak posunięć w kontekście umocnienia składu, szczególnie GM Kevin Cheveldayoff.
Okazało się jednak, że w zasadzie jedyną konieczną zmianą było zastąpienie trenera Claude'a Noela, a Maurice zmienił podejście drużyny w taki sposób, że dziś jest się w stanie mierzyć z najlepszymi.
Fot. flickr.com
O pozytywnej atmosferze świadczy fakt, że przechodzący niedługo w stan wolnego agenta Michael Frolik chce porozmawiać o przedłużeniu umowy.
Prawdą jest jednak to, że sezon dopiero niedawno znalazł się na półmetku, a wysoka pozycja drużyny w trudnej Western Conference może zmienić się w mgnieniu oka. Jets przynajmniej na razie nie wykazują jednak żadnych oznak zmęczenia, to może okazać się przepustką do upragnionych playoffów.
Komentarze