NHL: "Rekiny" znowu lepsze (WIDEO)
San Jose Sharks przezywają ostatnio trudny okres przegrywając pięć z ostatnich sześciu spotkań. Szansą na odwrócenie złej passy miał być mecz z St. Louis Blues. Dla zawodników z rekinem na koszulce zapowiadał się tym bardziej obiecująco, gdyż w tym sezonie już dwukrotnie okazali się lepszymi niż hokeiści z Luizjany
Nie inaczej było i tym razem. Zawodnicy Sharks pokazali to, co tak od początku sezonu zachwycało ich kibiców: huraganowy atak w pierwszej tercji. W trakcie pierwszych dwudziestu minut dosłownie zasypali bramkę przeciwnika strzałami, z których dwa okazały się celne. Pierwszy festiwal bramek rozpoczął Joe Pavelski dobijając odbity od Jarosława Halaka krążek. Podobna sytuacja nadarzyła się Matthew Irwinowi, który wykorzystał ją w 100 procentach i mógł cieszyć się z pierwszego w tym sezonie gola. Wbrew statystykom, druga tercja wcale nie okazała się wolniejsza i mniej ciekawa od pozostałych. Wręcz przeciwnie – tym razem to St. Louis rzuciło się by odrabiać straty, dzięki czemu kibice śledzący mecz mogli obserwować pasjonujące widowisko. Na bramkę nie trzeba było długo czekać; a ten kto w kolejce za hot dogiem przestał pierwsze dwie minuty meczu miał czego żałować, bowiem ominęła go bramka zdobyta przez Brenta Burnsa, a dająca „Rekinom” bezpieczne prowadzenie 3:0. O tym, że w hokeju nie należy tracić koncentracji az do końcowej syreny hokeiści z San Jose przekonali się w końcowej części tercji, gdy w ciągu czterech minut stracili dwa gole. Szczęśliwymi strzelcami byli: Kevin Shattenkirk oraz Jay Bouwmeester. Do szczęścia hokeistom Blues brakowało tylko jednej bramki, jednak kolejnym cieszącym się był zawodnik przeciwnika: w 48. minucie meczu w dobrym miejscu i czasie znalazł się Martin Havlat, który nie zmarnował nadarzającej się okazji i celnym strzałem ustalił wynik meczu na 4:2.
San Jose Sharks – St. Louis Blues 4:2 (2:0, 1:2, 1:0)
1:0 Joe Pavelski - Martin Havlat, Matthew Irwin (09:38)
2:0 Matthew Irwin - Justin Braun, Patrick Marleau (12:34)
3:0 Brent Burns - Joe Thornton, Tomas Hertl (22:00)
3:1 Kevin Shattenkirk - Ian Cole (15:31)
3:2 Jay Bouwmeester - Alex Pietrangelo, Alexander Steen (29:35)
4:2 Martin Havlat - Patrick Marleau, Justin Braun (48:19)
W innych meczach:
Zdeno Chara, pokazał dlaczego jest ciągle przez wielu uważany za najlepszego obrońcę ligi. Podczas spotkania z Calgary Flames dwukrotnie pokonał bramkarza przeciwnika, dzięki czemu jego zespół odniósł siódme zwycięstwo w ciągu ostatnich dziesięciu meczów. Świetna formą błysnął stojący w bramce Bruins Tuukka Rask, który obronił wszystkie z 21 strzałów, jakie na jego bramkę oddali hokeiści Flames.
Dzięki fantastycznej trzeciej tercji jedno z nielicznych w tym sezonie zwycięstwo odnieśli hokeiści Buffallo Sabres, którzy 4:2 pokonali Winnipeg Jets. Co prawda mecz od drugiej tercji, podczas której dwa gole zdobył Mark Scheifele, układał się po myśli „Lotników”, jednak wszystkie następne gole wpadały już do ich bramki. Dzięki bramce jaką zdobył Steve Ott druga tercja zakończyła się minimalnym prowadzeniem Winnipeg. Za to trzecia była festiwalem graczy z Buffallo. W ciągu ostatnich dwudziestu minut na listę strzelców wpisali się kolejno: Marcus Foligno, Matt Moulson oraz Matt Ellis, dla którego było to pierwsze tegoroczne celne trafienie. Hokeiści Jets nie podupadają jednak na duchu, a okazja do odkupienia win nadarzy się im już niedługo: w piątek na własnym lodzie zagrają z jednym z najgorszych zespołów ligi - Florida Panthers.
A zwycięstwo może nie przyjść im tak łatwo, bowiem „Pantery” graja jak w transie, wygrywając już czwarty mecz z rzędu. Tym razem 3:1 pokonali Toronto Maple Leafes. Punkty dla Panthers zdobywali: Tomas Fleischmann, Sean Bergenheim i Brad Boyes. Natomiast honorowe trafienie w ostatniej tercji zdobył dla Toronto Mason Raymond. Dobre spotkanie rozegrał bramkarz „Panter” Scott Clemmensen (zastępujący po raz kolejny kontuzjowanego Tima Thomasa), który obronił 28 strzałów na jego bramkę.
Kolejną porażkę zaliczyli hokeiści New York Islanders. Tym razem 3:2 pokonani zostali przez Tampa Bay Lightning. Co prawda do rozstrzygnięcia konieczna była dogrywka i karne, jednak nie zmienia to faktu, że z 25 punktami Islanders są jednym z trzech najgorszych zespołów NHL. Co więcej, ich gwiazda John Tavarez ma problemy ze zdobywaniem goli. Tym razem wyręczyli go koledzy z zespołu: Kyle Okoposo i Frans Nielsen. A po stronie Lightning dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Valtteri Filppula.
Trzecia tercja była również kluczowa w spotkaniu pomiędzy Phoenix Coyotes a Montreal Canadiens. Aż do ostatniej odsłony meczu na tablicy wyników widniało prowadzenie, jakie po golu Mikkela Boedkera objęło Phoenix jeszcze w trakcie pierwszej tercji. Jednak to ostatnie 20 minut okazało się rozstrzygające. W ich trakcie trzykrotnie zawodnicy Montrealu pokonywali broniącego dostępu do bramki Mika Smitha „Kojotów”. Celnymi trafieniami do meczowego protokołu wpisali się Andriej Markow oraz Max Pacioretty, który zdobył dwie bramki.
Szóste z rzędu zwycięstwo odnieśli hokeiści Anaheim Ducks. Tym razem aż 5:2 pokonali Detroit Red Wings. Dla Anaheim celnie trafiali: wracający po spowodowanej kontuzją przerwie Jakob Silfverberg, Nick Bonino, Corey Perry, Sami Vatanen i Saku Koivu. Po stronie Detroit punkty za bramki otrzymali: Tomas Jurco oraz Danny Cleary.
Udał się rewanż zawodnikom Philadelphia Flyers. Po przegranym w rzutach karnych poprzednim meczu z Washington Capitals, wykorzystali okazję do „odkucia się” i pokonali stołeczny zespół 5:2. Dla zwycięskiego zespołu bramki strzelali: Jakub Voracek (dwie), Matt Read, Mark Streit, Wayne Simmonds. Po przeciwnej stronie kolejną, już 28. bramkę zdobył Aleksander Owieczkin, a drugim szczęśliwym zdobywcą gola został Eric Fehr.
Nie słabnie impet Chicago Blackhawks. Tym razem 3:1 pokonali dobrze sobie ostatnio radzący zespół Nashville Predators. Duncan Keith, Patrick Kane oraz Nick Leddy byli tymi, którym kibice Blackhawks zawdzięczają zwycięstwo, natomiast honorowe trafienie dla Predators zdobył Shea Weber. W bramce Chicago bardzo dobrze spisał się Antti Raanta, który był testowany aż 28 razy.
Gdy zabrzmiał dźwięk syreny kończącej mecz pomiędzy Dallas Stars a Colorado Avalanche Colton Sceviour zjeżdżał z lodowiska w glorii i chwale. To dzięki niemu i strzelonemu przez niego w końcówce trzeciej tercji golowi, “Gwiazdy” odniosły zwycięstwo 3:2. Pozostałe gole poszły na konto ich strzelca - Raya Whitneya. Matt Duchene oraz Erik Johnson byli tymi, którzy celnie strzelali dla Avalanche.
Kolejny świetny mecz rozegrał bramkarz Los Angeles Kings Martin Jones. Obronił on wszystkie z 24 strzałów, jakie na jego bramkę oddali zawodnicy Edmonton Oilers. Do tego trzeba dodać bramki jakie zdobyli dla kalifornijskiej drużyny Dwight King, Jordan Nolan oraz Dustin Brown a otrzymamy siódme już zwycięstwo “Królów” w ostatnich dziesięciu spotkaniach. Dzięki niemu, w tabeli dywizji, Kings o dwa punkty wyprzedzają goniących ich San Jose Sharks i tracą tylko trzy “oczka” do wyprzedzających ich Anaheim Ducks.
Komentarze