Steen bez bramki, Capitals lepsi od Blues (WIDEO)
Pierwszy raz od trzynastu spotkań Alexander Steen nie zdołał zdobyć punktu, a St. Louis Blues ulegli w Waszyngtonie miejscowym Capitals aż 4:1. 46 strzałów obronił w tym meczu Braden Holtby, a dwie bramki zdobył będący we wspaniałej dyspozycji Alex Owieczkin, który tym samym zrównał się bramkami z prowadzącym w klasyfikacji strzelców NHL Steenem.
Już pierwsze minuty pokazały, że Blues czeka ciężki mecz. Od początku spotkania, Capitals próbowali narzucić gościom swój styl gry, co bezsprzecznie im się udało. Na składne akcje Stołecznych, podopieczni Kena Hitchcocka odpowiadali chaotycznymi próbami przebicia się przez dobrze zorganizowaną defensywę Caps.
Gospodarze już w 4. minucie spotkania powinni objąć prowadzenie. Michael Latta wyprowadził groźną kontrę, zagrał w poprzek lodowiska do nadjeżdżającego Toma Wilsona, jednak Jaroslav Halak łyżwą zdołał odbić krążek posłany w długi róg bramki.
Przez kolejne kilka minut, kibice zgromadzeni w Verizon Center mogli udać się na drzemkę. Efektem nieciekawej gry była statystyka strzałów na bramkę po pierwszych 7. minutach - 1:0 dla Capitals. Na kolejną groźną akcję kibice czekali do 8. minuty, kiedy to Nicklas Backstrom w tercji neutralnej fantastycznie zgrał krążek do wjeżdżającego w tercję Blues Owieczkina, a ten atomowym uderzeniem pokonał Halaka.
Po bramce dla drużyny z Waszyngtonu, Blues śmielej starali się atakować bramkę strzeżoną przez Holtby'ego, jednak strzały ich napastników nie mogły zagrozić dobrze dysponowanemu bramkarzowi gospodarzy.
Capitals oszczędzali siły, sporadycznie atakując i próbując spokojnie stworzyć sobie dobrą sytuację. Taka nadarzyła się w 13. minucie pierwszej tercji. Na bramkę Halaka spod niebieskiej uderzył Karl Alzner, bramkarz Blues wypluł krążek przed siebie, gdzie Owieczkin wygrał pojedynek bark w bark z Ianem Colem i strzałem z bekhendu skierował gumę w okienko bramki Słowaka.
Blues znów próbowali odpowiadać, jednak ich strzały wyglądały tak, jakby sami nie wierzyli, że mogą one okazać się skuteczne. Cztery minuty przed końcem tercji słaba gra ekipy z St. Louis po raz kolejny się zemściła. Po groźnej kontrze Capitals, na bramkę Halaka uderzył Chimera, bramkarz gości znów odbił krążek przed siebie, gdzie nim guma opadła na lód, dopadł do niej Michaił Grabowski i strzałem obok bezradnego Słowaka podwyższył prowadzenie gospodarzy na 3:0.
Ken Hitchcock nie wytrzymał słabej postawy swojego bramkarza, który wpuścił 3 z 6 strzałów i już po niecałych szesnastu minutach na lodzie pojawił się Brian Elliot.
Blues byli rozbici trzema straconymi bramkami i wydawało się, że chcą aby ten mecz już się skończył. Jeszcze przed końcem pierwszej tercji po strzałach Brooksa Laicha i Nicklasa Backstroma krążek po raz kolejny mógł zatrzepotać w siatce, jednak udanie interweniował Elliot.
Kilka cierpkich słów musieli usłyszeć od swojego trenera zawodnicy w biało-niebieskich trykotach, gdyż w drugiej tercji oglądaliśmy zupełnie inny zespół. Już trzy minuty po rozpoczęciu drugiej części spotkania mocny strzał Romana Polaka przed bramką trącił Steen, jednak krążek trafił w słupek. Kibice, którzy zdecydowali się przebyć długą drogę do Waszyngtonu wyrzucili ręce w górę w 26. minucie. Podczas gry w przewadze, dość przypadkowo krążek trafił do Władimira Sobotki, a ten mierzonym strzałem umieścił krążek obok Holtby'ego.
Mimo wielu prób, Blues nie potrafili sforsować zapory jaką tego dnia stanowił dobrze broniący Holtby. Co nie udało się gościom, udało się w 29. minucie podopiecznym Adama Oatesa. Podczas gry w przewadze Nicklas Backstrom zagrał na przedpole do Johna Carlsona, a ten mocnym strzałem pokonał Elliota. Była to trzecia asysta Szweda w tej rywalizacji.
Blues nie spuścili głów i próbowali po raz kolejny zmniejszyć prowadzenie Stołecznych, jednak Holtby ze stoickim spokojem wyłapywał strzały Sobotki, a także wygrał pojedynek z Tarasenką. W 36. minucie kolejną okazję miał Alex Owieczkin. Rosjanin został doskonale obsłużony przez Marcusa Johanssona, jednak jego strzał został zatrzymany przez Briana Elliota, który zaliczył udaną zmianę za nieradzącego sobie Halaka.
Przed końcem drugiej tercji zmniejszyć stratę do Capitals mógł jeszcze Tarasenko, jednak po raz kolejny dobrze interweniował 24-letni Kanadyjczyk.
Gospodarze w trzeciej tercji starali się jak najmniejszym nakładem sił dowieźć prowadzenie do końca meczu, podczas gdy Blues starali się jeszcze odwrócić losy meczu. Kto wie, jak potoczyłaby się ta trzecia odsłona, gdyby w 46. minucie Władimir Tarasenko po niezbyt dobrej interwencji Holtby'ego zdołał skierować krążek do pustej bramki rywali. Młody skrzydłowy uderzył jednak obok bramki, a Hitchcockowi i wszystkim fanom Blues pozostało złapać się za głowę i zadać sobie pytanie, jakim cudem 21-latek zdołał nie trafić do bramki.
Chwilę później na 5:1 mógł podwyższyć Jason Chimera, jednak jego strzał z najbliższej odległości zablokował Elliot.
Do rzadko spotykanej sytuacji doszło 8 minut przed końcem spotkania. Grający w przewadze jednego zawodnika Blues raz po raz strzelali na bramkę Capitals. Ci w końcu zdołali wybić krążek, który trafił do wyskakującego z ławki kar Chimery, a ten bez zagrożenia ze strony obrońców St. Louis pomknął na bramkę Elliota, jednak w sytuacji sam na sam lepszy po raz kolejny okazał się golkiper gości.
Wynik nie zmienił się już do końca meczu i Capitals zaliczyli trzecie z rzędu zwycięstwo, które dało im awans na pierwszą pozycję w tabeli Metropolitan Division. Pozycję tę będą piastować przynajmniej do dzisiejszego wieczoru gdy Pingwiny z Pittsburgha będą podejmowały Anaheim Ducks.
Washington Capitals - St. Louis Blues 4:1 (3:0, 1:1, 0:0)
1:0 - Owieczkin - Backstrom, Oleksy (7:17)
2:0 - Owieczkin - Alzner, Backstrom (12:34)
3:0 - Grabowski - Chimera, Ward (15:41)
3:1 - Sobotka - Shattenkirk , Bouwmeester (25:29)
4:1 - Carlson - Backstrom, Johansson (29:27)
Z innych aren:
"Special Teams" były kluczem do zwycięstwa Columbus Blue Jackets nad Ottawą Senators. Wykorzystując trzy z pięciu gier w przewadze, oraz pięć na sześć razy broniąc czas spędzony na lodzie w osłabieniu, podopieczni Todda Richardsa pokonali w Ottawie Senatorów 4:1.
Jedna bramka wystarczyła Los Angeles Kings do pokonania w Medison Square Garden Strażników z Nowego Jorku. Bramkę na wagę dwóch punktów zdobył na początku drugiej tercji 21-letni Tyler Toffoli.
Kolejny świetny występ w barwach Chicago Blackawks zaliczył Brandon Pirri. Draftowany z 59 numerem w roku 2009 zawodnik zdobył bramkę i dorzucił asystę w niespodziewanie łatwo wygranym przez Jastrzębie meczu przeciwko San Jose Sharks. Oprócz Pirriego do siatki trafiali także dwukrotnie Patrick Sharp, Jonathan Toews i pozyskany niedawno z Florida Panthers Kris Versteeg, który dla drużyny z Chicago zdobył już trzy punkty w dwóch spotkaniach.
Minnesota Wild pokonała 2:1 Winnipeg Jets, a dwie bramki zdobył będący w dobrej formie Mikko Koivu. Kolejny świetny występ zaliczył Josh Harding, który zadziwiająco dobrze spisuje się w tym sezonie. Bramkarz Wild w 17 meczach wpuścił zaledwie 20 bramek, a lepszą średnią wpuszczonych strzałów na mecz ma tylko broniący dla Kings Ben Scrivens.
Takim samym stosunkiem bramek Vancouver Canucks ulegli we własnej hali Dallas Stars. A najlepszym zawodnikiem meczu został uznany bramkarz Gwiazd - Kari Lehtonen, który zatrzymał 42 strzały rywali, broniąc z niesamowitą skutecznością 97,7%.
Komentarze