Kolejny mecz, kolejne zwycięstwo Toronto (WIDEO)
Tę noc Jonathan Bernier będzie długo wspominał. Już dawno nie miał tyle pracy. Bramkarzowi Toronto Maple Leafs podczas meczu z Calgary Flames, w ciągu sześćdziesięciu minut, przyszło interweniować aż czterdzieści trzy razy. Jednak mimo tego, jego zespół pokonał przeciwnika 4:2.
Bernier bronił jak w transie i pomimo tego, że napastnicy Flames bez większych problemów raz po raz atakowali jego bramkę, udało mu się uratować drużynę przed porażką. Problemów z umieszczeniem krążka w bramce przeciwnika nie mieli natomiast napastnicy Toronto. W ósmej minucie meczu, wykorzystując podbramkowe zamieszanie, bramkę dającą „Klonowym Liściom” prowadzenie strzelił Joffrey Lupul. Gdy na zegarze pozostały już tylko sekundy do zakończenia pierwszej części meczu, stojącego w bramce Flames Kari’ego Ramo zaskoczył James van Riemsdyk. Pomimo prób dopiero w drugiej tercji udało się hokeistom z Calgary uzyskać kontaktowe trafienie a jego autorem został Matt Stajan. W ogóle druga tercja to wręcz popisowa gra Flames, którzy bramce Berniera zagrozili łącznie dwadzieścia razy. W tym samym czasie Kari Ramo, przez ofensywę Toronto, był testowany ośmiokrotnie. Jednakże Bernier miał swój dzień, udowadniając, dlaczego został bramkarzem numer jeden w Toronto. Tym sposobem, aż do syreny kończącej drugą część meczu, wynik nie uległ zmianie. Po wznowieniu gry czuć było wisząca w powietrzu bramkę. I faktycznie, oczekiwania kibiców ziściły się. Jednak w szóstej minucie to zawodnicy z Toronto mogli się cieszyć. Po fatalnym błędzie obrony Ramo odbił lecący w jego stronę krążek, który trafił pod nogi Masona Raymonda. Ten niewiele myśląc skierował go w światło bramki przeciwnika. Niewiele ponad dziesięć minut trwały próby Calgary by wynikiem dogonić przeciwnika. Gdy w piętnastej minucie ostatniej odsłony na 3:2 bramkę strzelił David Jones nad kibicami i graczami Toronto zawisła groźba dogrywki. Po raz kolejny swoją wartość pokazał Bernier już do końcowego gwizdka nie pozwalając na radość zawodnikom Calgary. A, że do pustej, po wycofaniu Ramo, bramki trafił Paul Ranger, mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla Maple Leafs. Po tym trzecim z rzędu zwycięstwie Toronto umocniło się na pierwszym miejscu we Wschodniej Konferencji.
Toronto Maple Leafs – Calgary Flames 4:2 (2:0, 0:1, 2:1)
1:0 Joffrey Lupul - Jake Gardiner, Nazem Kadri (7:56)
2:0 James van Riemsdyk - Jay McClement 4/5 (19:56)
2:1 Matt Stajan - Curtis Glencross , TJ Brodie (37:03)
3:1 Mason Raymond - David Clarkson (45:59)
3:2 David Jones - Kris Russell, Dennis Wideman (54:39)
4:2 Paul Ranger (58:38)
Grali także:
Kolejne zwycięstwo odnieśli zawodnicy Pittsburgh Penguins 3:2 pokonując Boston Bruins. Na szczególną uwagę zasługiwała trzecia tercja, jako że to podczas niej strzelono większość goli. Dla Penguins bramki zdobywali: Brandon Sutter, Jussi Jokinen, Chris Kunitz, zaś wśród ich przeciwników na listę strzelców wpisali się Patrice Bergeron oraz Jarome Iginla. Swoją wartość pokazał również Sidney Crosby notując kolejną, już trzynastą, asystę. Dobrą wiadomością, niekoniecznie związaną z meczem, jest informacja odnośnie stanu Jamesa Neal’a. Otóż w ramach rehabilitacji wznowił on treningi, co wskazuje, że jeśli wszystko pójdzie bez niemiłych niespodzianek, może się pojawić na lodowisku za mniej więcej miesiąc.
Skromne, ale jednak, zwycięstwo odnieśli gracze Detroit Red Wings. Po bramkach Daniela Alfredssona oraz Tomasa Tatara (dla którego był to pierwszy gol w tym sezonie) pokonali Vancouver Canucks 2:1. Dla Vancouver jedyną bramkę strzelił Daniel Sendin. W bramce Canucks dobrze spisywał się Roberto Luongo, tym samym pokazując, że słaby początek sezonu ma już za sobą. Natomiast widoczny był problem z ofensywą kanadyjskiego zespołu, która prowadziła wyrównaną walkę jedynie w drugiej tercji.
Aby rozstrzygnąć wynik meczu pomiędzy San Jose Sharks i Los Angeles Kings potrzebna była dogrywka. Po golach Marca-Eduarda Vlasica, Joe Pawelskiego, Logana Couture dla Sharks oraz Justina Williamsa, Jareta Stolla i Drewa Dought’ego, po końcowej syrenie na tablicy wyników widniał remis 3:3. Bohaterem meczu został Anze Kopitar, który w trzeciej minucie dogrywki, wykorzystując grę w przewadze, strzałem prawie spod niebieskiej linii posłał krążek do bramki Sharks. Był to, co prawda, drugi gol Kopitara w tym roku, jednak biorąc pod uwagę ilość zdobytych do tej pory asyst (11) pokazuje, jak przydatnym jest on zawodnikiem.
Komentarze