Finały NHL: Blackhawks o krok od Pucharu Stanleya (WIDEO)
Już tylko jedno zwycięstwo dzieli ekipę Chicago Blackhawks od zdobycia Pucharu Stanleya. Po wczorajszym zwycięstwie w meczu numer 5 "Czarne Jastrzębie" prowadzą w serii finałowej z Boston Bruins 3-2 i tytuł mistrzowski mogą sobie zapewnić w poniedziałek. Ale Bruins pokazali w przeszłości, że potrafią się w takiej sytuacji obronić.
Obie drużyny wrócą jutro do Bostonu przy stanie 3-2 dla zespołu z Chicago, bowiem wczoraj w United Center najlepszy zespół sezonu zasadniczego wygrał piąty mecz finału 3:1. Mistrzem ceremonii okazał się Patrick Kane. Amerykanin zdobył 2 gole, które dały prowadzenie jego drużynie i choć później Zdeno Chára zmniejszył straty Bruins, to na więcej gości nie było stać, a Dave Bolland ustalił wynik na 14 sekund przed końcem spotkania trafiając do pustej bramki rywali. Kane, który dał swojej drużynie awans do decydującej rozgrywki o Puchar Stanleya hat trickiem w ostatnim meczu finału konferencji zachodniej z Los Angeles Kings, na swojego pierwszego gola w tegorocznym finale NHL czekał aż do meczu numer 4. Wczoraj dołożył dwa kolejne i z 9 trafieniami jest już wiceliderem klasyfikacji strzelców tegorocznej fazy play-off.
Wynik meczu 24-letni Amerykanin otworzył w 18. minucie, gdy krążek trafił do niego przed bramką po strzale Johnny'ego Oduyi, który próbował blokować Dennis Seidenberg. Uderzenie Szweda złamało Niemcowi kij, a Kane błyskawicznie opanował krążek i wepchnął go do bramki. Drugie trafienie dołożył w 26. minucie z najbliższej odległości trafiając do bramki Tuukki Raska po podaniu cichego bohatera play-offów w barwach Blackhawks, Bryana Bickella. Bruins na swojego gola czekali do trzeciej tercji, gdy Zdeno Chára potężnym strzałem w swoim stylu pokonał Coreya Crawforda. Było to jednak jedyne trafienie ekipy z Bostonu i po zwycięstwie 3:1 to Kane był bohaterem wieczoru.
Dla amerykańskiego skrzydłowego 22 czerwca to szczęśliwa data. 6 lat temu dokładnie w tym dniu został wybrany z numerem 1 w drafcie NHL, a wczoraj jego dwa gole wyraźnie przybliżyły podopiecznych Joela Quenneville'a do Pucharu Stanleya. Popularny "Kaner" zdaje sobie jednak sprawę z tego, że zadanie wciąż nie jest wykonane w pełni. - To bardzo ważne zwycięstwo, które stawia nas w dobrej sytuacji - mówi. - Jesteśmy podekscytowani, ale jednocześnie wciąż musimy grać tak, jakbyśmy nie mieli tego w naszych głowach. Mecz numer 6 odbędzie się w poniedziałek w Bostonie, a obie drużyny mogą do niego przystąpić osłabione brakiem swoich czołowych zawodników. Przez kontuzje wczorajszego spotkania nie dokończyli Jonathan Toews i Patrice Bergeron.
Ten ostatni udał się do szpitala na obserwację, choć nie wiadomo dokładnie, co mu dolega. Bergeron miał problemy od początku meczu i wyjeżdżał na lód na bardzo krótkie zmiany. Po raz pierwszy na ławkę zjechał już po 9 sekundach od rozpoczęcia spotkania. Do szatni udał się w połowie drugiej tercji. Nieoficjalnie mówi się, że alternatywny kapitan Bruins ma problemy ze śledzioną, ale klub tego nie potwierdza. Trener Julien nie chciał również po meczu wykluczyć gry Bergerona w szóstym spotkaniu. Z kolei Toews, który asystował przy obu bramkach Kane'a nie wyjechał na lód w trzeciej tercji, choć do końca meczu był na ławce Blackhawks. Prawdopodobnie miało to związek z wcześniejszymi ostrymi wejściami Zdeno Cháry i Johnny'ego Boychuka, które kapitan "Hawks" mocno odczuł. Trener Quenneville wyraził po meczu nadzieję, że Toews zagra w poniedziałek w Bostonie.
Bruins przed własną publicznością będą wówczas walczyć o przedłużenie swoich nadziei na zdobycie Pucharu Stanleya. Claude Julien wierzy, że jego zespół jest w stanie przetrwać w tak trudnej sytuacji. - Klasyczna sytuacja "wygraj albo zgiń". Przeżywaliśmy to wcześniej i radziliśmy sobie dobrze - mówi Julien. - Naszym celem jest doprowadzenie do meczu numer 7, a żeby to zrobić musimy wygrać mecz nr 6. Gramy dobrze u siebie i musimy zagrać dobrze w poniedziałek. W drużynie nie ma paniki. To grupa zdolna do poświęceń, która planuje wrócić do gry.
Statystyki nie sprzyjają ekipie z Bostonu. W historii finałów NHL w prawie 78 % przypadków zespół prowadzący 3-2 zdobywał Puchar Stanleya. Co więcej, na 25 okazji, w których drużyna przegrywająca 2-3 musiała ewentualny mecz nr 7 grać na wyjeździe, tylko 3 razy udało jej się wygrać serię. Jako ostatni dokonali tego... właśnie Boston Bruins w 2011 roku. Przy stanie 2-3 po 5 meczach z Vancouver Canucks, ekipa Juliena wygrała u siebie 5:2 szóste spotkanie, a w siódmym w Vancouver zwyciężyła 4:0. - Rzucimy na szalę wszystko, co mamy i zobaczymy, gdzie nas to zaprowadzi - mówi przed szóstym meczem Tuukka Rask.
Chicago Blackhawks - Boston Bruins 3:1 (1:0, 1:0, 1:1)
1:0 Kane - Oduya - Toews 17:27
2:0 Kane - Bickell - Toews 25:13
2:1 Chára - Krejčí - Lucic 43:40
3:1 Bolland - Frolík 59:46 (pusta bramka)
Strzały: 32-25.
Minuty kar: 4-8.
Widzów: 22 274.
Stan rywalizacji: 3-2.
Komentarze