Capitals znów lepsi u siebie
Fakt, że w rywalizacji Washington Capitals z New York Rangers dotąd wygrywają tylko gospodarze to dla "Stołecznych" dobra wiadomość. Wczoraj po golu Mike'e Ribeiro wygrali u siebie mecz numer 5 pierwszej rundy play-offów, a jeśli taka tendencja się utrzyma, to będą świętować awans do półfinału konferencji.
Capitals prowadzili w serii z Rangers 2-0, ale przegrali dwukrotnie w Madison Square Garden i do wczorajszej rywalizacji przystępowali przy remisie 2-2. W hali Verizon Center po ponad 69 minutach gry podopiecznym Adama Oatesa udało się odnieść zwycięstwo 2:1 dzięki nieco szczęśliwemu golowi Mike'a Ribeiro. Po strzale Karla Alznera z linii niebieskiej krążek odbił się najpierw od Troya Brouwera z Capitals, a później od Antona Strålmana z Rangers, by trafić do fatalnie pilnowanego przez Johna Moore'a Ribeiro, który skierował go do bramki. Gracze gospodarzy szaleli z radości, a wściekły bramkarz gości Henrik Lundqvist zjeżdżając do szatni omal nie złamał kija uderzając nim o bandę. Ribeiro po raz pierwszy w swojej karierze w NHL zdobył zwycięskiego gola w meczu play-offów.
Zanim doszło do dogrywki mecz zaczął się świetnie dla drużyny Rangers, bo już w 57. sekundzie Bryan Boyle dał im prowadzenie. Później już do końca meczu jednak ekipa Johna Tortorelli nie potrafiła swojego bramkowego dorobku wzbogacić, a dla Capitals wyrównującego gola po znakomitym rozegraniu akcji w przewadze strzelił Joel Ward. Amerykańskie media przypominają, że w erze Aleksandra Owieczkina "Stołeczni" dotąd trzykrotnie rozgrywali mecze numer 5 play-offów przy stanie 2-2 i za każdym razem serię wygrywał zespół, który okazał się lepszy w piątym spotkaniu. Tak było m.in. przed rokiem w półfinale konferencji wschodniej, gdy to Rangers ostatecznie pokonali "Caps" po zwycięstwie w dogrywce gry numer 5.
Ekipę z Waszyngtonu faworyzuje także historia rozgrywek o Puchar Stanleya. Drużyny prowadzące 3-2 przed szóstym meczem na wyjeździe awansują do kolejnej rundy w aż 81,5 % przypadków. Poza tym nawet jeśli Rangers - zgodnie z obowiązującym w tej serii prawem własnego lodu - wygrają mecz numer 6, to siódme spotkanie odbędzie się w Waszyngtonie. Gracze Rangers statystykami się jednak nie przejmują i twierdzą, że w niedzielnym szóstym spotkaniu, które może ich wyeliminować z rywalizacji o Puchar Stanleya będą gotowi do walki. - Odpowiemy na ten wynik właściwie - przekonuje Ryan Callahan. - Ta drużyna ma charakter, a sytuację taką jak ta już przerabialiśmy. Rzeczywiście, zespół z Nowego Jorku rok temu w pierwszej rundzie play-offów przegrywał 2-3 z Ottawa Senators, ale wygrał dwa ostatnie spotkania i awansował dalej.
Tymczasem drużyna z Waszyngtonu jak na razie prowadzi w serii, mimo że Aleksandr Owieczkin niezbyt wydatnie przyczynia się do tego swoimi punktami. Najlepszy strzelec sezonu zasadniczego w rywalizacji z Rangers strzelił dotąd jednego gola i raz asystował. Wczoraj Rosjanin był aktywny i aż 15 razy próbował uderzać na bramkę Lundqvista. 9 strzałów było celnych, a 6 zablokowali rywale. Zdaniem strzelca zwycięskiego gola, Mike'a Ribeiro kluczem do wygrywania z New York Rangers jest cierpliwość. - Potrzeba dużo czasu, by przełamać ich opór. Oni zostawiają na lodzie mało miejsca i blokują dużo strzałów, więc nie można tracić cierpliwości. Pod tym względem wykonaliśmy w tym meczu świetną pracę. Czekaliśmy długo, ale wreszcie strzeliliśmy zwycięskiego gola - mówi Ribeiro.
Washington Capitals - New York Rangers 2:1 (0:1, 1:0, 0:0, 1:0)
0:1 Boyle - Brassard - Girardi 00:53
1:1 Ward - Johansson - Bäckström 27:44 5/4
2:1 Ribeiro - Brouwer - Alzner 69:24
Strzały: 35-25.
Minuty kar: 8-4.
Widzów: 18 506.
Stan rywalizacji: 3-2.
Przed odpadnięciem z play-offów uratował się zespół Toronto Maple Leafs, który wczoraj w Bostonie pokonał Bruins 2:1. Gola na wagę zwycięstwa zdobył Clarke MacArthur, w osłabieniu trafił Tyler Bozak, a James Reimer obronił 43 strzały, dzięki czemu "Klonowe Liście" przegrywają w serii już tylko 2-3. Teraz rywalizacja przeniesie się do Toronto, ale dla ekipy Randy'ego Carlyle'a nie musi to być dobra wiadomość, biorąc pod uwagę fakt, że w Air Canada Centre przegrała dwa poprzednie mecze tej serii z Bruins. Toronto Maple Leafs tylko raz w swojej historii wygrali serię playoffs, w której przegrywali 1-3 lub wyżej. Zdarzyło się to w finale sezonu 1941-42 przeciwko Detroit Red Wings, gdy ekipa z Kanady zwyciężyła 4-3, mimo że po trzech spotkaniach przegrywała nawet 0-3.
Boston Bruins - Toronto Maple Leafs 1:2 (0:1, 1:1, 0:0)
0:1 Bozak 31:27 4/5
0:2 MacArthur 41:58
1:2 Chára - Krejčí - Seidenberg 51:12
Strzały: 44-33.
Minuty kar: 4-6.
Widzów: 17 565.
Stan rywalizacji: 3-2.
Detroit Red Wings wyrównali stan rywalizacji z Anaheim Ducks na 3-3 wygrywając wczoraj przed własną publicznością 4:3 po dogrywce. O zwycięstwie "Czerwonych Skrzydeł" przesądził gol Henrika Zetterberga z 64. sekundy dodatkowego czasu gry. Szwed strzelił wczoraj swoje dwa pierwsze gole w tegorocznych play-offach i dołożył asystę. Bramki dla zwycięzców strzelali również: Pawieł Daciuk kapitalnym uderzeniem z backhandu oraz Daniel Cleary. Obie drużyny po raz szósty mierzą się ze sobą w Pucharze Stanleya i dotąd tylko raz o wyniku decydował mecz numer 7. W 2009 roku Red Wings wygrali go przed własną publicznością po drodze do swojego ostatniego do dziś finału NHL. Ducks w swojej historii mają bilans 2-2 w meczach numer 7. Red Wings z dotychczasowych 22 siódmych meczów wygrali 13.
Detroit Red Wings - Anaheim Ducks 4:3 (1:0, 0:1, 2:2, 1:0)
1:0 Daciuk - Zetterberg - Eriksson 18:48
1:1 Palmieri - Etem 31:31
2:1 Zetterberg - Samuelsson - Daciuk 46:19 5/4
3:1 Cleary - Abdelkader - Filppula 51:30
3:2 Etem 56:32
3:3 Ryan - Perry - Beauchemin 57:23
4:3 Zetterberg - Kronwall - Daciuk 61:04
Strzały: 29-37.
Minuty kar: 0-6.
Widzów: 20 066.
Stan rywalizacji: 3-3.
Z walką o Puchar Stanleya pożegnała się ekipa St. Louis Blues, która w Los Angeles uległa broniącym trofeum Kings 1:2. Blues po dwóch meczach u siebie prowadzili 2-0, ale przegrali całą serię 2-4. Gola na wagę awansu "Królów" do drugiej rundy strzelił Dustin Penner, a pierwszą bramkę zdobył Drew Doughty. St. Louis Blues podobnie jak przed rokiem w półfinale Wschodu, także i tym razem przystępowali do rywalizacji z Kings z wyższej pozycji po sezonie zasadniczym i znów ponieśli porażkę. Ekipa ze stanu Missouri w XXI wieku nie wygrała w play-offach żadnego meczu, w którym porażka mogłaby ją wyeliminować z rywalizacji.
Los Angeles Kings - St. Louis Blues 2:1 (1:0, 1:1, 0:0)
1:0 Doughty - Fraser - Kings 12:37
1:1 Porter - Polák - Backes 24:39
2:1 Penner - Scuderi 39:59
Strzały: 16-22.
Minuty kar: 2-2.
Widzów: 18 346.
Stan rywalizacji: 4-2.
Komentarze