NHL: Falstart "Diabłów"
Los Angeles Kings na wyjeździe, w pierwszej finałowej potyczce pokonało po dogrywce New Jersey Devils 2:1. Decydujące trafienie zaliczył w 8. minucie dogrywki Anze Kopitar. Pierwszy finał nie był raczej porywającym spotkaniem.
Obie drużyny grały ostrożnie w obronie, oddawały mało strzałów przez co wczoraj w Prudential Center mogliśmy zobaczyć jedynie trzy bramki. Wynik spotkania otworzyli w 10. minucie meczu goście. Nolan odzyskał krążek w tercji gospodarzy, podał zza bramki do Frasera, który ładnym strzałem z pierwszej pokonał Brodeura. Chwilę po tym mogło być już 2:0 dla gości po tym jak Brown znalazł się w sytuacji sam na sam z goalkiperem „Diabłów”, ale tym razem górą był Brodeur.
Devils starali się odrobić jednobramkową stratę do rywala. Udało im się to dopiero w 39. minucie spotkania. Po oblężeniu bramki Quicka, w ostatnich minutach drugiej odsłony do remisu zdołał doprowadzić Volchenkov, który strzałem z nadgarstka spod bandy posłał gumę do siatki przyjezdnych.
Trzecia tercja odbywała się raczej pod dyktando New Jersey, które stwarzało sobie lepsze sytuacje bramkowe niż Los Angeles. Kings kilkukrotnie cudem ratowali się przed utratą drugiej bramki. Goście również mieli swoje okazje, ale pomiędzy słupkami gospodarzy świetnie spisywał się doświadczony, Martin Brodeur.
Po bezbramkowej trzeciej tercji czekała nas pierwsza dogrywka w tegorocznych finałach rozgrywek o Puchar Stanleya. Dogrywka, która okazała się zwycięska dla drużyny z Kalifornii. Katem „Diabłów” okazał się Anze Kopitar, który w 9. minucie dogrywki znalazł się w sytuacji sam na sam z Brodeurem i nie dał żadnych szans na obronę goalkiperowi gospodarzy.
- Wszystkie porażki w tym okresie sezonu są naprawdę trudne do zniesienia, ponieważ każdy przegrany mecz powoli budzi nas z tego pięknego snu – powiedział po meczu Martin Brodeur. – Przegraliśmy pierwszy mecz, w serii pozostało jeszcze sześć spotkań. Oni potrzebują wygrać trzy mecze. My musimy wygrać cztery – dodał.
Drużyna z zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych nie mogła sobie wymarzyć lepszego początku serii. Kings wygrali na wyjeździe i do domu w najgorszej sytuacji wrócą z remisowym rezultatem rywalizacji.
- Z punktu widzenia serii to, że wygraliśmy pierwszy mecz na wyjeździe, jest bardzo ważne – przyznał kapitan LA, Dustin Brown. – Dzisiejsze zwycięstwo sprawia, że naszym rywalom w następnym meczu będzie grało się trochę trudniej jeśli my będziemy grać w swoim stylu – kontynuował.
Szansę na rewanż „Diabły” mają już w najbliższą sobotę kiedy to w Newark odbędzie się drugie spotkanie serii. Początek tego spotkania również o godzinie 20:00 czasu lokalnego (2:00 czasu polskiego).
- Myślę, że musimy przejść na inny poziom. Graliśmy trochę niepewnie, a to nie może mieć miejsca w finałach rozgrywek o Puchar Stanleya. Myślę, że wygramy następne spotkanie, jeśli zagramy dobrze, pełne 60 minut. Rewanż już w sobotę – powiedział trener New Jersey Devils, Peter DeBoer.
New Jersey Devils – Los Angeles Kings 1:2 (0:1;1:0;0:0;0:1)
1:1 – Fraser (Nolan) 09:56
1:1 – Volchenkov (Elias, Clarkson) 38:48
1:2 – Kopitar (Williams, Doughty) 08:13 OT
Kary: 2 – 4 min.
Strzały: 17-25.
Stan serii: 1:0 dla Los Angeles
Komentarze