Capitals - Penguins bez armat
Grający bez Sidneya Crosby'ego Pittsburgh Penguins właśnie doświadczają najdłuższej serii porażek od sześciu lat. Ich pojedynek z Washington Capitals, który kiedyś byłby reklamowany jako starcie dwóch wielkich snajperów, rozstrzygnął wczoraj jeden gol.
Crosby jest z drużyną w aktualnej podróży wyjazdowej i ma zacząć jeździć na łyżwach po miesiącu przerwy spowodowanej objawami wstrząśnienia mózgu, ale na razie nie wiadomo, kiedy mógłby wrócić do gry. Tymczasem zespół z Pittsburgha bardzo go potrzebuje. "Pens" przegrali wczoraj w Waszyngtonie 0:1 z Capitals i ponieśli szóstą z rzędu porażkę. W 16. minucie spotkania Jason Chimera dostał podanie od Jeffa Halperna i znalazł się w sytuacji "sam na sam" z Marc-André Fleurym. Nie miał problemów, by go pokonać, co - jak się okazało - wystarczyło "Stołecznym" do odniesienia zwycięstwa. Penguins bowiem mimo oddania większej liczby strzałów (30-21), nie znaleźli sposobu na pokonanie Tomáša Vokouna, który rozegrał 46. mecz z czystym kontem w swojej karierze.
Seria sześciu porażek jest dla drużyny z Pittsburgha najdłuższą od przełomu stycznia i lutego 2006 roku. Mało tego, podopieczni Dana Bylsmy wyraźnie potrzebują impulsu w ofensywie, bo w żadnym z ostatnich pięciu spotkań nie udało im się strzelić więcej niż jednego gola. Jewgienij Małkin, który punktował w pierwszych 9 meczach pod nieobecność Crosby'ego, we wspomnianych pięciu ostatnich spotkaniach zdobył tylko dwa "oczka". Najlepszy strzelec ekipy z Pittsburgha, James Neal nie punktował z kolei od sześciu meczów. - Zrobiliśmy w tym meczu sporo dobrych rzeczy, ale niestety żeby wygrywać, trzeba zrobić więcej - mówił po meczu Neal. - Trudno ciągle chodzić i mówić, co musimy poprawić. Przede wszystkim potrzebujemy zwycięstwa.
Sytuacja Penguins nie jest godna pozazdroszczenia. Jeszcze niedawno to oni walczyli o prowadzenie w Konferencji Wschodniej NHL, a Capitals byli największym rozczarowaniem ligi. Tymczasem po wczorajszym spotkaniu, stołeczny zespół zrównał się punktami ze swoimi rywalami, ale już wyprzedza ich w tabeli dzięki mniejszej liczbie rozegranych spotkań. "Pingwiny" tym samym wypadły poza grupę 8 najlepszych drużyn konferencji, które po sezonie zasadniczym awansują do play-offów. Capitals tymczasem przerwali miniserię dwóch porażek i choć wciąż grają w kratkę, to przynajmniej zajmują ósme miejsce w Konferencji Wschodniej.
Wczoraj do zwycięstwa nie prowadził ich Aleksandr Owieczkin, który po przebudzeniu w drugiej połowie grudnia, znów nieco przysnął. Rosjanin oddał 4 strzały i był aktywny, ale nie zdobył punktu w trzecim meczu z rzędu, po serii siedmiu spotkań, w których punktował 11 razy. Właśnie 11-krotnie we wczorajszym pojedynku przypominającym atmosferą mecz play-offów atakował ciałem jeden z cichych bohaterów zwycięskiej drużyny, Troy Brouwer, ale to Tomáša Vokouna wszyscy chwalili po końcowej syrenie najbardziej. - On był niesamowity. Obronił wszystkie strzały, które powinien, ale kiedy potrzebowaliśmy, żeby wykonał jakąś wielką paradę, to też to robił. Czapki z głów - powiedział o występie Vokouna jego kolega z zespołu, Matt Hendricks.
Washington Capitals - Pittsburgh Penguins 1:0 (1:0, 0:0, 0:0)
1:0 Chimera - Halpern - Ward 15:25
Strzały: 21-30.
Minuty kar: 5-9.
Widzów: 18 506.
Mało goli było także w drugim wczorajszym spotkaniu. New Jersey Devils pokonali w nim Edmonton Oilers 2:1 po dogrywce. Zwycięstwo dał im w dodatkowym czasie gry Zach Parise, a wcześniej trafił Ilja Kowalczuk. Dla Oilers jedynego gola zdobył Aleš Hemský. Co ciekawe, żadna bramka nie padła, gdy obie drużyny grały w równych liczebnie składach. Devils dzięki zwycięstwu awansowali na szóste miejsce w Konferencji Wschodniej, a Oilers przegrali czwarty mecz z rzędu i są ostatni w Dywizji Północno-zachodniej. Drużyna z Edmonton wróciła do własnej hali po serii siedmiu meczów wyjazdowych, spowodowanej rozgrywaniem w Rexall Place Mistrzostw Świata do lat 20.
WYNIKI
TABELE
Komentarze