San Jose wraca do gry
Szarpane spotkanie ze zbyt dużą liczbą kar obejrzeli wczoraj kibice w HP Pavilion w San Jose. Swoje przewagi lepiej wykorzystali ich ulubieńcy, dzięki czemu w finale Konferencji Zachodniej NHL Vancouver Canucks prowadzą już tylko 2-1.
Zespół z Kanady w meczu numer 3 zrobił bardzo dużo, by pomóc rywalom w odrobieniu strat. Goście otrzymali łącznie 32 karne minuty i dali "Rekinom" aż 10 okazji do gry w przewadze, w tym prawie 100 sekund gry 5 na 3. Podopiecznych Todda McLellana nie trzeba było prosić o wykorzystywanie okazji. W przewagach zdobyli 3 gole, w równych składach dołożyli jednego i wygrali trzecie spotkanie finału Zachodu 4:3. Kluczem do wygranej był wczoraj świetny start gospodarzy. W 4. minucie, gdy na ławce kar siedział Maxim Lapierre Patrick Marleau otworzył wynik meczu, a w 9., gdy ukarany był były gracz Sharks, Christian Ehrhoff na 2:0 podwyższył Ryane Clowe. Jeszcze przed końcem drugiej tercji Marleau trafił po raz drugi i po 20 minutach było 3:0 dla gospodarzy.
Były kapitan "Rekinów" kończył mecz z dwiema bramkami i asystą, trzykrotnie asystował Joe Thornton, który z 17 punktami jest liderem klasyfikacji punktowej, a Dan Boyle uzyskał bramkę i asystę. Trafienie Boyle'a było niezwykle cenne, bo po tym jak Alexandre Burrows w trzeciej tercji zmniejszył straty Canucks mistrz olimpijski podwyższył na 4:1. Później okazało się, że był to gol na wagę zwycięstwa, bo Sharks sprowadzili na siebie te same kłopoty, co wcześniej ich rywale. W 52. minucie Jamie McGinn zaatakował przy bandzie Aarona Rome'a. Było to starcie, jakich w NHL wiele, ale McGinn otrzymał kontrowersyjną karę meczu i jego zespół musiał przez 5 minut bronić się w osłabieniu.
Canucks zdążyli w tym okresie zdobyć dwa gole po strzałach Dana Hamhuisa i Kevina Bieksy zmniejszając straty do jednej bramki. I choć końcówka była bardzo nerwowa, a zespół z San Jose swój ostatni strzał w meczu oddał na ponad 10 minut przed jego końcem, później ograniczając się tylko do obrony, to prowadzenie gospodarzom udało się utrzymać. To że podopieczni Alaina Vigneault zdobyli dwa gole w przewadze nie oznacza, że grali w takich sytuacjach dobrze. W drugiej tercji zmarnowali w krótkim odstępie czasu dwie gry 5 na 3 łącznie trwające prawie dwie minuty. - Trochę sami strzeliliśmy sobie w stopę - powiedział po meczu Kevin Bieksa. - Złapaliśmy za dużo kar i zanim się obejrzeliśmy przegrywaliśmy 0:3. Długo zajęło nim zaskoczyła nasza gra w przewadze. Udało się dopiero w trzeciej tercji, ale później zabrakło nam czasu.
Choć wczoraj w HP Pavilion zmierzyły się zespoły, które łapią w tych play-offach średnio najwięcej minut kar ze wszystkich, które przebrnęły pierwszą rundę, to szokiem było, że Sharks mieli wczoraj aż 10 okazji do gry w przewadze. Dość wspomnieć, że w pierwszych dwóch meczach tej serii łącznie ekipa McLellana grała w liczebniejszym składzie zaledwie 3 razy, nota bene za każdym razem zamieniając to na gola. We wszystkich trzech dotychczasowych meczach obie drużyny zdobywały bramki w przewadze, a w sumie padło ich już 12.
San Jose Sharks w szóstej próbie po raz pierwszy w historii zdołali wygrać u siebie mecz finału Konferencji Zachodniej. Wcześniej w 2004 roku trzykrotnie ulegli przed własną publicznością Calgary Flames, a przed rokiem dwa razy przegrali z Chicago Blackhawks. - Cieszę się, że wróciliśmy do właściwego dla tej drużyny poziomu gry. Poziom zaangażowania i intensywności w grze był znacznie wyższy niż w Vancouver - powiedział po spotkaniu trener Sharks, Todd McLellan. - Tym razem graliśmy bardziej twardo i wygraliśmy więcej małych "bitew". Gospodarze we wczorajszym meczu zablokowali 26 strzałów. Sam Ian White zrobił to 6 razy, Douglas Murray pięciokrotnie.
Walka o awans do finału Pucharu Stanleya wymaga poświęceń, a dobrze przekonał się o tym Logan Couture, który w 43. minucie opuścił lód po przypadkowym zderzeniu z Clowe'em. Couture powinien jednak zagrać w meczu nr 4. Gorzej wygląda sytuacja Canucks, których dwóch obrońców do szatni odesłał Jamie McGinn. Zanim doprowadził do urazu Aarona Rome'a ostro zaatakował także Christiana Ehrhoffa, przez co goście kończyli mecz na dwie pary obrońców. Według trenera Vigneault jest mało prawdopodobne, by obaj zagrali w czwartym spotkaniu, które odbędzie się w niedzielę w samo południe czasu zachodniego wybrzeża. Ehrhoffa i Rome'a zastąpią prawdopodobnie Andrew Alberts i Keith Ballard.
San Jose Sharks - Vancouver Canucks 4:3 (3:0, 0:0, 1:3)
1:0 Marleau - Thornton - Setoguchi 03:56 PP
2:0 Clowe - Boyle - White 08:22 PP
3:0 Marleau - Thornton 17:25
3:1 Burrows 41:09
4:1 Boyle - Marleau - Thornton 46:46 PP2
4:2 Hamhuis - H. Sedin 53:39 PP
4:3 Bieksa - Raymond - Hansen 56:04 PP
Strzały: 38-30.
Minuty kar: 23-32.
Widzów: 17 562.
Stan rywalizacji: 1-2. Czwarty mecz w niedzielę w San Jose.
Komentarze