Pierwsze uderzenie Błyskawicy
Hokeiści Tampa Bay Lightning najwyraźniej polubili rolę "kopciuszka" play-offów NHL. Wczoraj w Waszyngtonie odnieśli czwarte z rzędu w nich zwycięstwo i objęli prowadzenie w półfinale Konferencji Wschodniej NHL.
W pierwszej rundzie drużyna z Florydy wyeliminowała grających bez Jewgienija Małkina i Sidneya Crosby'ego Pittsburgh Penguins sama - z wyłączeniem meczu numer 5 - grając jak gdyby bez Stevena Stamkosa. Wczoraj to 21-letni środkowy rozstrzygnął o wygranej Lightning 4:2 nad Washington Capitals. Na pół minuty przed końcem drugiej tercji Stamkos wepchnął krążek do bramki Michala Neuvirtha dając swojej drużynie prowadzenie 3:2. Jak się okazało był to gol przesądzający o triumfie gości. W ostatnich sekundach spotkania wynik strzałem do pustej bramki ustalił Dominic Moore, a wcześniej gole dla zwycięzców zdobywali Sean Bergenheim i Steve Downie.
Kluczem do sukcesu "Błyskawicy" podobnie jak w serii przeciwko Penguins była znakomita gra w osłabieniu. Zespół Capitals nie wykorzystał wczoraj żadnej z pięciu liczebnych przewag, a Lightning w play-offach obronili 39 z 40 osłabień. Skuteczność 97,5 % daje im pod tym względem pierwsze miejsce wśród drużyn, które wciąż walczą o Puchar Stanleya. Defensywny system Guy Bouchera pozwolił "Caps" oddać 28 strzałów, ale kolejne 23 goście zablokowali.
Cichym bohaterem spotkania był Eric Brewer, który w drużynie Lightning wyjeżdżał na lód najczęściej ze wszystkich graczy, bo aż 34 razy. Brewer 4 razy atakował ciałem, zablokował 4 strzały, ponad 5 minut spędził na tafli w osłabieniu i zdążył jeszcze asystować przy zwycięskim golu Stamkosa. To on m.in. sprawił, że przez niemal 9 minut gry w przewadze Washington Capitals oddali zaledwie 5 strzałów. Tampa Bay Lightning przystąpili do spotkania zaledwie dwa dni po wyeliminowaniu z play-offów Pittsburgh Penguins, podczas gdy gospodarze po swojej serii z New York Rangers odpoczywali od soboty.
- Nie wydaje mi się, żeby zardzewieli - mówił jednak o swoich rywalach Steven Stamkos. - Zaatakowali nas bardzo mocno i to nie był łatwy mecz. Musieliśmy przetrwać ten szturm. Najważniejsze, że na ławce był spokój i trzymaliśmy się swojego systemu gry. Lightning, którzy w pierwszej rundzie przegrywali z Pittsburgh Penguins już 1-3, a mimo to wygrali serię zdołali zwyciężyć w czwartym meczu z rzędu, w tym trzecim na wyjeździe. Zwycięstwo nie przyszło jednak za darmo. W pierwszej tercji po ataku Scotta Hannana do szatni udał się Simon Gagné, a w 38. minucie dołączył do niego Pavel Kubina zaatakowany przez Jasona Chimerę. W drużynie gospodarzy meczu nie dokończył John Carlson, który jednak powinien zagrać w niedzielę w drugim spotkaniu.
Spotkaniu, które może być kluczowe dla losów całej rywalizacji. Statystyki z przeszłości pokazują, że na tym etapie rywalizacji niemal 56 % drużyn, które wygrały pierwszy mecz na wyjeździe wygrywało całą serię. Dla zespołów, które po dwóch wyjazdowych spotkaniach prowadziły 2-0 historyczne prawdopodobieństwo wygrania całej rywalizacji rośnie do 70 %. - Musimy być gotowi na mecz numer 2 - mówił po wczorajszym pojedynku Aleksander Owieczkin, który oddał tylko dwa strzały na bramkę Dwayne'a Rolosona. - W pierwszym meczu po objęciu prowadzenia nie graliśmy w swoim stylu. Staraliśmy się grać zbyt ładnie, a później zapłaciliśmy za zbyt dużo kar. Ale to już za nami.
Washington Capitals - Tampa Bay Lightning 2:4 (1:1, 1:2, 0:1)
0:1 Bergenheim - Downie - Lundin 02:12
1:1 Siomin - Sturm 04:08
2:1 Fehr - Chimera - Johansson 21:51
2:2 Downie - Lecavalier - Purcell 36:17
2:3 Stamkos - Brewer - Lecavalier 39:28 PP
2:4 Moore - Hall - Hedman 59:20 EN
Strzały: 28-24.
Minuty kar: 8-10.
Widzów: 18 398.
Stan rywalizacji: 0-1. Drugi mecz w niedzielę w Waszyngtonie.
W drugim wczorajszym spotkaniu rozpoczynającym serię San Jose Sharks pokonali u siebie Detroit Red Wings 2:1. Gola na wagę zwycięstwa zdobył w 8. minucie dogrywki Benn Ferriero, dla którego był to pierwszy występ w play-offach NHL dokładnie w dniu 24. urodzin. Paradoksalnie zdarzyło się to w równych składach, choć wcześniej goście z Detroit musieli przez 4 minuty bronić się w osłabieniu po karze za atak wysoko uniesionym kijem dla Justina Abdelkadera. Ferriero, który w składzie Sharks zastąpił Jamala Mayersa w całym spotkaniu oddał tylko ten jeden, decydujący strzał, a na lodzie spędził zaledwie 5 minut i 33 sekundy.
Zwycięski gol w dogrywce w ogóle nie powinien być gospodarzom potrzebny, ponieważ mogli oni wygrać wcześniej. "Rekiny" oddały w meczu 46 strzałów - o 21 więcej od rywali, ale Jimmy Howard w bramce Red Wings spisywał się znakomicie. Pokonać dał się Joe Pavelskiemu dopiero w 51. minucie podczas gry drużyny Todda McLellana w przewadze. Wcześniej "Czerwone Skrzydła" prowadziły 1:0 po golu Nicklasa Lidströma.
Drugi mecz pomiędzy obiema drużynami odbędzie się w niedzielę. By można było pokazać go w popołudniowym niedzielnym paśmie ogólnokrajowej amerykańskiej telewizji NBC zostanie rozegrany o godz. 15 czasu wschodniego wybrzeża. W strefie Pacyfiku, gdzie się odbędzie jest to jednak samo południe. San Jose Sharks w tym sezonie tak wcześnie jeszcze nie grali. Przed rokiem obie drużyny także spotkały się w półfinale Konferencji Zachodniej. Górą były "Rekiny", które zwyciężyły w serii 4-1. W całej historii play-offów obie drużyny spotykają się ze sobą po raz piąty, w tym czwarty na tym etapie rozgrywek. Jedni i drudzy wygrywali dotąd serie po dwa razy.
San Jose Sharks - Detroit Red Wings 2:1 (0:1, 0:0, 1:0, 1:0)
0:1 Lidström - Daciuk 09:30
1:1 Pavelski - Thornton - Boyle 50:22 PP
2:1 Ferriero - Couture - Boyle 67:03
Strzały: 46-25.
Minuty kar: 8-16.
Widzów: 17 562.
Stan rywalizacji: 1-0. Drugi mecz w niedzielę w San Jose.
Komentarze