Canadiens wygrywają najczęściej
Hokeiści Montréal Canadiens nie znajdują się na pierwszym miejscu ani w całej NHL, ani nawet w Konferencji Wschodniej, ale to oni w lidze odnoszą najwięcej zwycięstw liczących się w statystykach. Wczoraj dołożyli kolejne w prestiżowej rywalizacji Quebec-Ontario.
Canadiens pokonali przed własną publicznością Ottawa Senators 4:1 i odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu. Łącznie to już osiemnasta wygrana w tym sezonie. Więcej mają na koncie najlepsi w lidze Pittsburgh Penguins, ale Canadiens w żadnym ze swoich wygranych spotkań nie musieli sobie pomagać rzutami karnymi, a przy równej liczbie punktów na koniec sezonu o miejscu w tabeli decydować będą tylko zwycięstwa odniesione w regulaminowym czasie gry lub w dogrywce. Wczoraj o wygranej "Habs" przesądziła trzecia tercja, bowiem po dwóch był remis 1:1. W 43. minucie Jeff Halpern przełamał ten wynik pokonując Pascala Leclaire'a, później Brian Gionta podwyższył na 3:1, a wreszcie Roman Hamrlík uderzając z powietrza krążek znajdujący się tuż poniżej poziomu poprzeczki ustalił wynik.
Gionta kończył mecz z golem i asystą, a dla Canadiens trafił także Michael Cammalleri. Innym bohaterem meczu był - jak zwykle w tym sezonie - Carey Price. Niezwykła jest droga, jaką przeszedł w krótkim czasie 23-letni bramkarz gospodarzy. Jeszcze w trakcie meczów przedsezonowych kibice w Centre Bell regularnie go wygwizdywali i żałowali oddania do St. Louis Blues Jaroslava Haláka. Teraz imię Carey skandowane jest w hali w Montréalu często i w żadnym razie nie ironicznie. Wczoraj Price obronił 27 z 28 strzałów rywali. W całym sezonie ma średnią 93,6 % interwencji oraz 1,92 goli wpuszczonych na mecz, co daje mu trzecie miejsce w lidze. Z 17 zwycięstwami jest w tej kategorii pierwszy.
Michael Cammalleri, który wczoraj strzelił gola dobijając swój własny strzał mówił po meczu, że dobitki to kluczowy element w NHL. - Wiele goli w tej lidze pada po drugich i trzecich strzałach - mówił. - Zawsze powtarzam kolegom, żeby stwarzać okazje do dobitek. Ja tym razem miałem jedną. Zwycięstwo Canadiens przyszło sporym kosztem, bo w drugiej tercji gospodarze stracili kontuzjowanego Scotta Gomeza. Zespół Jacquesa Martina z 38 punktami jest trzecią najlepszą ekipą w NHL, ale jej pech polega na tym, że jedyne lepsze - Pittsburgh Penguins i Washington Capitals także są w Konferencji Wschodniej. Senators tymczasem spadli na czwarte miejsce w Dywizji Północno-wschodniej. - Lepiej szybko odmienić naszą grę, bo nie chcemy gonić punktów w końcówce sezonu - powiedział po spotkaniu Aleksiej Kowaliow.
Montréal Canadiens - Ottawa Senators 4:1 (1:1, 0:0, 3:0)
1:0 Cammalleri 09:09 PP
1:1 Foligno - Spezza - Karlsson 19:51 PP
2:1 Halpern - Lapierre 42:18
3:1 Gionta 50:01
4:1 Hamrlík - Gionta - Eller 56:28
Strzały: 35-28.
Minuty kar: 18-17.
Widzów: 21 273.
Drużynę z Ottawy z trzeciego miejsca w dywizji zepchnęli Buffalo Sabres, mimo że przegrali oni 2:3 z Boston Bruins. Mecz rozstrzygnął się jednak w dogrywce, co pozwoliło ekipie z Buffalo wywalczyć punkt. Zwycięstwo Bruins dał gol Marka Recchiego, na którego ogłoszenie trzeba było dłuższą chwilę poczekać. Sędzia na tafli bramki nie zaliczył, ale po upływie kolejnych 50 sekund w pierwszej przerwie zadzwonił do Toronto, gdzie analiza wideo przesądziła, że bramka padła. Recchi, najstarszy gracz NHL ma na koncie 569 goli w karierze. Wczoraj oprócz niego dla Bruins trafiali Milan Lucic i Nathan Horton. Gol Lucica przerwał Ryanowi Millerowi serię 161 minut i 35 sekund bez straty bramki.
Dogrywka dała także zwycięstwo Florida Panthers, którzy pokonali Colorado Avalanche 4:3. Stephen Weiss przesądził o wyniku zdobywając swojego drugiego gola wieczoru, a bramkę i asystę dla zwycięzców uzyskał David Booth. Ponadto trafił Bill Thomas, dla którego był to pierwszy gol w NHL od sezonu 2008-09. Panthers mimo zwycięstwa są na ostatnim miejscu w Dywizji Południowo-wschodniej. Symbolicznego pierwszego rzucenia krążka dokonali wczoraj Joe Sakic i Brian Skrudland, kapitanowie - odpowiednio - Avalanche i Panthers z finału NHL 1996 wygranego przez "Avs" 4-0.
Calgary Flames już nie są na ostatnim miejscu w Konferencji Zachodniej, bo pokonali 4:2 Tampa Bay Lightning. René Bourque był najlepszym graczem meczu dzięki temu, że strzelił gola i dwukrotnie asystował. Ponadto dla Flames bramki zdobywali Cory Sarich (pierwszy gol w sezonie), Tom Kostopoulos i Jarome Iginla. Po drugiej stronie swojego pierwszego gola w NHL strzelił Szwed Johan Harju wybrany przez Lightning z numerem 167 Draftu 2007. Steven Stamkos nie trafił do bramki od sześciu spotkań, a od trzech nie zdobył punktu. Jego drużyna trzecich na południowym wschodzie Atlanta Thrashers wyprzedza już tylko liczbą zwycięstw.
10 rund rzutów karnych było potrzebnych do wyłonienia zwycięzcy meczu Edmonton Oilers - Anaheim Ducks. Długą serię na korzyść "Kaczorów" rozstrzygnął 19-letni Cam Fowler, dla którego był to pierwszy karny w NHL. Wcześniej z 19 strzelających graczy trafili jedynie: Joffrey Lupul dla Ducks i Taylor Hall dla Oilers. Drużyna z Kalifornii wygrała spotkanie 3:2, a przed dogrywką po golu i asyście dla niej zaliczyli Saku Koivu i wracający po kontuzji Teemu Selänne. 34 strzały z gry i 6 rzutów karnych obronił Jonas Hiller. Ducks awansowali z piątego na trzecie miejsce Dywizji Północno-zachodniej, a Oilers przerwali najdłuższą w sezonie serię czterech zwycięstw, znów spadli na ostatnie miejsce w Konferencji Zachodniej i do tego stracili kontuzjowanego Shawna Horcoffa.
WYNIKI
TABELE
Komentarze