Koniec Pingwinów i ich hali
Nie będzie drugiego z rzędu Pucharu Stanleya dla Pittsburgh Penguins. Nie będzie ich trzeciego kolejnego finału NHL, nie będzie więcej meczów w hali Mellon Arena. Kopciuszek z Montréalu znów wszystkich zadziwił i wciąż tańczy na najpiękniejszym balu światowego hokeja.
11 października 1967 roku Pittsburgh Penguins rozgrywali swój pierwszy mecz w NHL. Ich rywalem w hali Civic Arena byli hokeiści Montréal Canadiens, którzy pokonali wówczas "Pingwiny" 2:1. Wczoraj historia zatoczyła koło, ponieważ "Habs" wygrali w tej samej hali, dziś już nazwanej Mellon Arena 5:2 i wyeliminowali Penguins z play-off NHL kończąc jednocześnie żywot ich domowego obiektu. "Pingwiny" od nowego sezonu przeniosą się do Consol Energy Center, ale na inaugurację nie zawieszą pod jego dachem banneru za zdobycie Pucharu Stanleya. Wczoraj bowiem obrońcy mistrzowskiego tytułu znów strzelali znacznie częściej, niż ich rywale i znów przegrali mecz. Tym razem ten najważniejszy.
Canadiens objęli prowadzenie w 32. sekundzie, kiedy trafił Brian Gionta. Już wówczas grali w przewadze, a do tego sędzia sygnalizował kolejną karę. Po pierwszej tercji było 2:0, a kiedy w 26. minucie Travis Moen w osłabieniu przejechał spokojnie między rywalami i zdobył czwartego gola kibice w Mellon Arena byli już zszokowani. Marc-André Fleury cieszy się reputacją bramkarza niezbyt stabilnego, gdy trzeba grać mecz po meczu w sezonie zasadniczym, ale wznoszącego się na wyżyny w najważniejszych spotkaniach. Ten wczorajszy był jednym z tych najważniejszych i Fleury kompletnie w nim zawiódł. Po golu Moena mając na koncie 4 wpuszczone gole na 13 strzałów ustąpił w bramce miejsca Brentowi Johnsonowi.
Brian Gionta zdobył wczoraj dwa gole, Michael Cammalleri, który w całej rywalizacji nakrył czapką Sidneya Crosby'ego i Jewgienija Małkina strzelił swojego siódmego gola w serii i już dwunastego w play-off. Pozostałe bramki dla "Habs" zdobyli Dominic Moore i Travis Moen. Cała seria niemal do złudzenia przypominała rywalizację Penguins z New York Islanders z 1993 roku, kiedy broniące mistrzowskiego tytułu "Pingwiny" z Mario Lemieux, Jaromírem Jágrem, Tomem Barrasso, czy Ronem Francisem w składzie sensacyjnie uległy ekipie New York Islanders. Rolę fantastycznego wówczas Glenna Healy'ego w bramce rywali tym razem pełnił Jaroslav Halák. Wczoraj obronił 37 strzałów, a w całych play-offach ma najlepszą skuteczność interwencji 93,3 %.
Fatalne błędy Penguins w obronie pokazały nie tylko wczoraj różnicę między obecnym zespołem, a tym, który zdobywał przed rokiem Puchar Stanleya. Alex Goligoski, czy Kris Letang dają swojej drużynie sporo w ofensywie, ale jednocześnie popełnili w serii z Canadiens mnóstwo błędów we własnej tercji obronnej. Ta rywalizacja udowodniła tym, którzy mieli wątpliwości jakie znaczenie dla zdobycia Pucharu Stanleya 2009 mieli Hal Gill i Rob Scuderi. Ten ostatni jest już dziś w Los Angeles, pierwszy wystąpił w rywalizacji "Pens" - "Habs", ale już po drugiej stronie. To właśnie Gill miał największy wkład w to, że Sidney Crosby skończył rywalizację z pięcioma punktami. Canadiens są pierwszym zespołem, który po wprowadzeniu obecnego formatu play-off z 8. miejsca awansował do finału Wschodu.
-Pokazaliśmy wspaniały charakter- mówi trener Canadiens, Jacques Martin, którego zespół już 5 razy w tych play-offach wygrał mecze mogące wyeliminować go z rywalizacji. - Nasi zawodnicy cieszą się z tego, co zrobili, ale w następnej serii czeka nas większe wyzwanie. Canadiens oczywiście niezależnie od rywala w kolejnej rundzie, a także w ewentualnym finale rozpoczną rywalizację na wyjeździe. Dan Bylsma prowadzący "Pens" przed rokiem do tytułu mistrzowskiego tym razem próbował się pocieszać. - Nie tego oczekiwaliśmy i nie tak miał ten mecz zostać rozegrany- mówi. -Jesteśmy niezwykle rozczarowani, ale zwycięstwo, porażka, czy remis - trzeba patrzeć na charakter zespołu i pod tym względem wolę mieć Pittsburgh Penguins, niż każdą inną grupę.
Pittsburgh Penguins - Montréal Canadiens 2:5 (0:2, 2:2, 0:1)
0:1 Gionta - Subban - Gomez 00:32 PP
0:2 Moore - Hamrlík 14:23
0:3 Cammalleri - Plekanec - Špaček 23:32
0:4 Moen 25:14 SH
1:4 Kunitz - Letang - Dupuis 28:36
2:4 Staal - Ponikarowsky - Goligoski 36:30
2:5 Gionta - Cammalleri - Gomez 50:00 PP
Strzały: 39-20.
Minuty kar: 10-14.
Widzów: 17 132.
Stan rywalizacji: 3-4. Awans Canadiens.
Do historii chcą przejść także hokeiści Philadelphia Flyers. Wczoraj przed własną publicznością pokonali Boston Bruins 2:1 i doprowadzili do stanu 3-3 w całej serii. Gdyby udało im się jutro wygrać w Bostonie to będą pierwszym od 1975 roku zespołem, który zwyciężył w serii play-off NHL wracając od stanu 0-3. Na 160 dotychczasowych przypadków takiego wyniku po trzech meczach tylko 2 razy zespołowi przegrywającemu udało się ostatecznie wygrać. Wczoraj bohaterami "Lotników" byli rozgrywający swój pierwszy w play-off mecz od pierwszej minuty Michael Leighton i Mike Richards. Ten pierwszy obronił 30 strzałów, drugi miał udział przy obu bramkach jedną strzelając i przy drugiej asystując. Tego drugiego gola zdobył w przewadze Danny Briere.
W 54. minucie Ville Leino nie wykorzystał rzutu karnego, który obronił jego rodak, Tuukka Rask. Ten ostatni z wynikiem 91,6 % jest czwartym najskuteczniej broniącym bramkarzem fazy play-off, ale przegrał trzy mecze z rzędu. Jeśli jutro stanie w bramce to dla obu bramkarzy będzie to pierwszy mecz nr 7 w karierze. W końcówce drugiej tercji gracz Flyers, Blair Betts doznał urazu prawego barku wpadając na bandę i opuścił taflę. Generalny Menedżer "Lotników", Paul Holmgren powiedział jednak po spotkaniu, że Betts raczej zagra w piątek w meczu numer 7.
Philadelphia Flyers - Boston Bruins 2:1 (1:0, 1:0, 0:1)
1:0 Richards - Gagné - Carcillo 06:58
2:0 Briere - Richards - Giroux 36:20 PP
2:1 Lucic - Wideman - Chára 59:00
Strzały: 27-31.
Minuty kar: 8-8.
Widzów: 19 929.
Stan rywalizacji: 3-3. Siódmy mecz w piątek w Bostonie.
Komentarze