Historia lubi się powtarzać
W ubiegłym sezonie Chicago Blackhawks na zakończenie roku kalendarzowego zmniejszało systematycznie przewagę punktową do liderujących Detroit Red Wings i w noworocznym dwumeczu z tą drużyną miało szansę na "dojście" ówczesnych mistrzow NHL, do paru oczek.
Hokeiści Detroit pokazali jednak, że młodej drużynie z "Wietrznego Miasta" do najlepszych jeszcze nieco brakuje i oba spotkania pewnie wygrali. W miniony weekend Chicagowianie stanęli w odrobinie innej pozycji. To oni przewodzą swojej grupie, a szanse na ich doścignięcie mieli gracze Nashville Predators, którzy tracili do Blackhawks tylko 4 punkty. Dwumecz pomiędzy obiema drużynami toczył się więc w podomnej atmosferze jak ten sprzed roku.
Tym razem to Blackhawks zgarnęło całą pulę i odskoczyło od bezpośredniego rywala na 8 punktów. Nie były to jednak łatwe mecze do wygrania. W obu, Nashville postawiło twrde warunki, w drugim spotkaniu było nawet bliskie wygrania. W niedzielę w United Center, goście dwukrotnie obejmowali prowadzenie, a w trzeciej tercji przy niekorzystnym dla siebie wyniku 2:4, potrafili doprowadzić do remisu. Dopiero drugi gol w tym pojedynku Patricka Kane, na niespełna minutę przed koncem, zapewnił gospodarzom wygraną 5:4.
Specjalnie z United Center - Chicago
dla hokej.net
Leszek Zuwalski
Komentarze